Demokracja oblała egzamin, czy ludzie do niej nie dorośli?
Miałem się dzisiaj zająć pewnym wydarzeniem, które nazwano Kampusem Przyszłości, czy jakoś tak, chociaż najczęściej mówiono o nim jako o „Kampusie Trzaskowskiego”. Ponieważ wcześniej pan prezydent miasta stołecznego, pojawiał się tutaj w niezbyt miłym (eufemizm), zwłaszcza dla warszawiaków, kontekście ścieków, pomyślałem, że byłoby fajnie dla odmiany pokazać jakiś jego sukces. Tym bardziej, że zgromadził ów kampus mnóstwo osobistości, których wizja przyszłości mnie osobiście przeraża i uważam, że warto ich mieć na oku. Ponieważ jednak pojawił się ciekawy temat księgarń, a książki to jedna z moich największych miłości, odpuszczamy sobie dzisiaj pana Trzaskowskiego. Choć i on się tutaj (trochę z przypadku niczym Piłat w Credo) pojawi.
Od kilku dni Warszawa, i nie tylko ona, jest poruszona wynikami konkursu na jej ulubioną księgarnię. Na przykład pan Arkadiusz Gruszczyński swoje poruszenie wyraził w artykule zatytułowanym „Konkurs na najlepszą księgarnię to ściema. Czekam na odważny ruch ratusza i Rafała Trzaskowskiego”. Dlaczego pan redaktor się tak zdenerwował? Ponieważ konkurs wygrała niewłaściwa jego zdaniem księgarnia, a mianowicie Multibook.pl, która uzyskała 4881 głosów o ponad 1500 więcej niż drugi w rankingu Antykwariat Grochowski. Gruszczyński pisze: „Tegoroczną edycję plebiscytu na najlepszą księgarnię wygrało miejsce, które sprzedaje ultraprawicowe książki. Liberałowie rządzący Warszawą będą musieli wręczyć czek na kilkanaście tysięcy złotych osobom, które sprzedają monografie o upadku Zachodu, „pandemii cenzury”, marksizmie kulturowym, współudziale Żydów w Zagładzie, czy obnażające spiski polityczne III RP. Niebywałym skandalem jest fakt, że dopuszczono tę księgarnię do udziału w konkursie. To z jednej strony upadek tej inicjatywy, ponieważ w plebiscycie oddało głos tylko kilka tysięcy osób, a z drugiej pewnego rodzaju sprawdzian dla procedur demokratycznych” - zawyrokował dziennikarz myląc się – w mojej opinii – w obu stwierdzeniach ostatniego zdania. Już tłumaczę.
Jak można przeczytać na stronie internetowej organizatorów, konkurs miał wyłonić „Ulubioną księgarnię Warszawy”, a nie najlepszą, więc trudno mieć pretensje do procedur demokratycznych (jak inaczej wybrać ulubioną?), a poza tym pan redaktor mija się z prawdą pisząc o „upadku tej inicjatywy, ponieważ w plebiscycie oddało głos tylko kilka tysięcy osób”: w edycji konkursu z 2020 roku zwycięzca uzyskał 3579 głosów, a w 2021 zaledwie 1280. Należałoby raczej mówić, że impreza znowu rozkwita. No, ale jeśli nie wygrywają „nasi”, to żadne fakty nie mają znaczenia.
Trudno też uznać żale środowiska „Wyborczej” i jej okolic o „strollowanie” konkursu (bo Multibook.pl to również księgarnia internetowa, więc ma czytelników także poza Warszawą), skoro jej własny publicysta, pan Jacek Dehnel, na swoim profilu pisał tak: „Czy chcecie, żeby Trzaskowski wręczał w imieniu Warszawy nagrodę i kilkadziesiąt tysięcy złotych księgarni sprzedającej druki antysemickie, homofobiczne i antyszczepionkowe? Brygado, jest sprawa. Otóż istnieje coś takiego, jak miejskie plebiscyty na ulubione niezależne (czyli niesieciowe) księgarnie – dzięki temu taka księgarnia dostaje od miasta nagrodę i jakąś sumę pieniędzy. Tak się składa, że w Poznaniu wygrała go niedawno katonacjolistyczna księgarnia Jana Pawła II Sursum Corda, zapraszająca Michalkiewicza, handlująca broszurami antyszczepionkowców typu Socha, czy reprintami antysemickich druków z międzywojnia. Kiedy więc Warszawa ogłosiła kolejną edycję swojego konkursu, księgarnia Multibook ogłosiła triumfalnie to, co na obrazku. A że jest to również księgarnia internetowa, a nie tylko – jak wiele innych – niezależne miejsce, gdzie można kupić książkę (i ewentualnie wypić kawę), to mogła zwołać wiernych w necie i w tej chwili prowadzi w plebiscycie. I to znacznie”. W tym miejscu pan Dehnel podał aktualne wyniki, po czym zaapelował: „Link do plebiscytu wklejam w pierwszym linku. Udostępniajcie i wzywajcie do głosowania i udostępniania. Ani my, ani warszawskie księgarnie nie zasługują na taki wynik”.
A teraz jeszcze wam zapodam tekst zachęcający do głosowania na Multibook, który pobudził pana Dehnela do działania: „Czy oczami wyobraźni widzicie oburzające nagłówki „Gazety Wyborczej” z września 2022 roku, że w konkursie nieoczekiwanie zwyciężyła tak niepoprawna księgarnia? Czy widzicie kamery „TVN Warszawa”, które pokazują przebitki ze środka Dymińskiej 4 z książkami np. o pandemii i z ich jękiem zawodu? Czy widzicie zafrasowane miny jury konkursu (które dumnie informuje o zachowaniu parytetu płci – swoją drogą, gdzie protesty tzw. zwolenników kilkudziesięciu płci?), że trzeba zmienić formułę konkursu, żeby jednak księgarnia Multibook.pl z hasłem Józefa Mackiewicza, iż „jedynie prawda jest ciekawa” i taką ofertą nie mogła w przyszłości zwyciężać? Czy widzicie wreszcie szczęśliwego Rafała Trzaskowskiego, który będzie musiał wręczyć nagrodę ulubionej księgarni warszawiaków?”. Właśnie, można powiedzieć, że ten wpis był zaiste proroczy i wszystko się sprawdziło, natomiast próby straszenia nim przez pana Dehnela nie dały oczekiwanego rezultatu.
Multibook wygrał, mleko się rozlało, demokracja jest zła, ktoś musi wybrać tym „matołom” ich ulubioną księgarnię, bo oni do tego nie dorośli. Brzmi znajomo? I tak pan Gruszczyński sugeruje: „Lepszym rozwiązaniem niż konkurs na najlepszą księgarnię byłaby stała, systemowa pomoc dla małych księgarni”, oczywiście takich – to już mój dodatek – które będą sprzedawać poprawne politycznie książki. A pani Oktawia Kromer z tego samego środowiska co pan Gruszczyński tytułuje swój artykuł: „Plebiscyt na ulubioną księgarnię Warszawy z kontrowersyjnym zwycięzcą. Trzeba będzie zmienić formułę” i sugeruje, że nie warto robić głosowania wśród czytelników, bo profesjonalne jury na pewno lepiej wybierze „ulubioną” księgarnię Warszawy. Jacyż oni są przewidywalni...
Piszę o tym dzisiaj z dwóch powodów. Po pierwsze, żebyśmy wiedzieli, że mimo wszechzalewającej propagandy politycznej poprawności z wszystkimi jej niedorzecznościami, ciągle jest mnóstwo ludzi, którzy myślą racjonalnie i uznają chrześcijański system wartości. Po drugie, niestety, przeciwnicy chrześcijańskiego systemu wartości zrobią wszystko, aby jednak usunąć nas poza nawias.
Pamiętam, jak kilka lat temu, producent czekolady „Milka” ogłosił konkurs na najpiękniejszy cytat o miłości. Zgłaszano różne hasła, ludzie głosowali, a kiedy okazało się, że wygrywają – i to miażdżąco – hasła typu „Bóg jest miłością”, zmieniono regulamin w trakcie konkursu, aby je wyeliminować. Bo nagrodą miała być ich publikacja na wielkich billboardach... Chcą nas „zniknąć”. No ale jest na przykład Fundacja Kornice ;)
Pleban ze wsi
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!