TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 20:35
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Dar powołania od Ducha Świętego

Dar powołania od Ducha Świętego

Kiedy miałam 17 lat koleżanka namówiła mnie na rekolekcje u sióstr Jezusa Miłosiernego w Gorzowie. Jej mama miała się zgodzić na jej wyjazd tylko wtedy, kiedy ja też pojadę. No i pojechałam. Miałyśmy napisać na karteczce dar Ducha Świętego, o który najbardziej chcemy się modlić i wrzucić do kapelusza. Napisałam ,,dar wiary”, a potem miałyśmy wyjąć z kapelusza karteczkę z darem, który będzie nam przeznaczony. Mnie przypadł ,,dar powołania” i wtedy od razu pomyślałam o powołaniu zakonnym, a kiedy głośno przeczytałam napis na mojej karteczce wszystkie siostry cieszyły się i klaskały. 

Tymczasem ja miałam chłopaka, ale po rozmowie z nim okazało się, że również on myśli o powołaniu do życia duchownego, tylko nie do życia konsekrowanego, ale do kapłaństwa. Tak jakoś bardzo naturalnie to wyszło, nie rozstawaliśmy się nawet oficjalnie. Razem poszliśmy do księdza proboszcza, który, delikatnie mówiąc, dał nam do zrozumienia, że już wcześniej powinniśmy przyjść dać na zapowiedzi, w parafii wszyscy wiedzieli, że jesteśmy parą od jakiegoś czasu. Kiedy poprosiłam pasterza naszej parafii o opinię do klasztoru, zapytał mojego przyjaciela z ironią: ,,a ty co, może do seminarium idziesz?!”. Kiedy ten potwierdził proboszcz nas zwymyślał, zabronił stroić sobie z niego żartów i odesłał nas z niczym każąc przyjść z rodzicami. W takiej sytuacji po opinię musiałam przyjść jeszcze raz, z rodzicami. Tymczasem mama i tata na początku nie mówili rodzinie i przyjaciołom, że idę do zakonu, ale do szkoły prowadzonej przez siostry. Miałam wtedy taki temperament i tyle pomysłów, że bali się, że się rozmyślę i będzie wstyd. Tak to się zaczęło.

Pierwszy rok to był postulat. Od początku uczyłam w szkole zastępując katechetów. Ja miałam 17, 18 lat, a moi uczniowie około 15 lat. Kolejne dwa lata to nowicjat. Pierwszy rok chodziłam w zwykłym świeckim ubiorze, a jako nowicjuszka dostałam niebieską sukienkę i biały welon, o który ciągle się bałam, że spadnie. Byłam zachwycona prostotą i ubóstwem tego czasu, które dawały niesamowitą wolność. Nie było już zastanawiania się codziennie, co na siebie włożyć, jak się uczesać, czy włożyć biżuterię. Pamiętam z tamtego czasu prace, które wykonywałyśmy, ja wychowywana prawie jak jedynaczka (rodzeństwo mam dużo starsze) robiłam wszystko samodzielnie, jak inne nowicjuszki np. wielkie pranie, którego świeży zapach pamiętam do dzisiaj. Potem opiekowałyśmy się także bezdomnymi, rozdawałyśmy im jedzenie i to też było niesamowite spotkanie z całkiem innym światem.

Po trzech latach składałyśmy pierwsze śluby, a po pięciu śluby wieczyste. Tymczasem byłam przenoszona do kolejnych domów naszego zgromadzenia. Z Gorzowa do Szczecina, potem Myśliborza. Kiedy miałam 26 lat zostałam wysłana do północnej Italii, gdzie miałam zostać przełożoną domu sióstr Jezusa Miłosiernego. O wyjeździe dowiedziałam się dwa tygodnie wcześniej, bo potrzebna była wiza. Byłam zachwycona Italią i jej krajobrazami. Na miejscu okazało się, że mam być przełożoną sióstr starszych ode mnie. Razem z polskim księdzem z pobliskiej parafii stworzyliśmy grupę młodzieżową. We Włoszech brakowało nowych powołań zakonnych, tak samo jak kapłańskich, jednocześnie mieszkańcy tamtych terenów mieli niespotykany szacunek dla sióstr zakonnych i niezwykłe zaufanie do nas. 

Pięć lat spędziłam we włoskim zgromadzeniu naszych sióstr i zostałam wezwana z powrotem do kraju. W Ożarowie pod Warszawą dostałam pracę w zakrystii. Od zawsze uwielbiam malować, haftować, układać kwiaty, więc było to dla mnie wymarzone miejsce. Jednak przede wszystkim z tego powodu, że było to nieustanne bycie w ciszy, blisko, najbliżej samego Chrystusa. Okazało się jednak, że Pan Bóg miał wobec mnie inne plany. Tak trafiłam do Odolanowa do Domu Ochrony Poczętego Życia jako przełożona. W porównaniu z Ożarowem było to całkowite przeciwieństwo, tu, w Odolanowie nigdy nie ma spokoju. Jest mnóstwo trudnych ludzkich spraw, łez i trudności ekonomicznych, ale i wiele radości, którą dają dzieci, tak kochane, jak własne. Pan Bóg w niesamowity sposób prowadzi nas przez życie. 

s. Rafaela Chorużyk

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!