TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 26 Lipca 2025, 17:20
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Czy żeby było dobrze musimy się słuchać Niemców?

Czy żeby było dobrze musimy się słuchać Niemców?

Żeby nie było, że my proboszczowie ze wsi nie potrafimy patrzeć globalnie, to podzielę się dzisiaj kilkoma informacjami o zasięgu globalnym. No właśnie, tak się teraz zacząłem zastanawiać. Bo często nam się zarzuca, że my patrioci, czyli ci, którzy kochamy naszą Ojczyznę, nie widzimy dalej niż czubek własnego nosa. Że patrzymy zbyt lokalnie, a powinniśmy patrzeć... europejsko! Wszyscy znani ludzie, którzy wybierają postęp i nowoczesność, często właśnie nazywają siebie Europejczykami, prawda... A ja dzisiaj chcę powiedzieć, że jestem obywatelem świata! Patrzę jeszcze szerzej! 

No dobra, przechodzimy do tzw „adremu”. Donoszę więc czcigodnej publiczności, że w ciągu ostatnich siedmiu miesięcy ceny węgla na rynkach światowych wzrosły o blisko 100%. Węgiel osiągnął 160 $ za tonę (ostatnio taka cena pojawiła się w 2008 roku), więc jeśli zważymy, że koszt wydobycia węgla w Polsce to ok. 360 zł/tonę, to już wkrótce nasze kopalnie mogłyby zacząć przynosić olbrzymie zyski. Tym bardziej, że według analityków popyt na węgiel na świecie będzie rósł i ceny raczej nie spadną, bo Chiny, Indie, Japonia, Indonezja i Wietnam planują w najbliższych latach budowę ok. 600 nowych elektrowni na węgiel. Tak, tak moi drodzy, na każdą jedną likwidowaną elektrownię węglową (głównie w Europie) powstaje 10 nowych w Azji. Węgiel znowu stanie się czarnym złotem i tak się zastanawiam, czy do tego czasu uda nam się w Polsce pozamykać wszystkie kopalnie... Bo taki mamy „trynd” w Europie pod czujnym okiem potomków Goethego... No więc ja nie wiem, czy chcę myśleć po europejsku... Chyba nie!

Tym bardziej, że przykłady europejskiego myślenia mamy na porządku dziennym. Oto całkiem niedawno do polskiej polityki wrócił nasz najbardziej rozpoznawalny polityk europejski, w każdym razie pełnił najwyższe stanowisko w europejskiej biurokracji spośród wszystkich Polaków. Jego córka raczyła się nawet wyrazić, że tata był wręcz królem Europy. No ale ten były już „król” Europy, zapewne ma nad sobą innych możnych tego świata (potomkowie Goethego) i to chyba oni nakazali mu wrócić jednak do Polski i „europeizować naszą scenę polityczną” i pilnować, żeby się „ciemnogród” za bardzo nie panoszył. Do czego też i „król” zabrał się dość energicznie w swoim starym doskonale znanym stylu, po czym w równie dobrze znanym stylu szybko wyskoczył na odpoczynek, bo się zmęczył tym ucywilizowywaniem Polaków. Ale potem wrócił i dalej niesie kaganek. I wcale bym się pewnie o nim nie rozpisywał, gdyby nie wszedł na nasze poletko. A uczynił to odpowiadając na pytanie, czy krzyż może być obecny w miejscach publicznych, a konkretnie w szkołach. „Nie. Bardzo chciałbym, żeby miejscem, gdzie wszyscy, którzy wierzą, mogli się spotkać, był kościół. (...) Miejsca publiczne, takie jak Sejm czy szkoła, powinny być wolne od symboliki religijnej”. Taki to z niego, drodzy państwo, zwolennik rozdziału Kościoła od państwa, tego co dotyczy wiary, od tego co publiczne. Na szczęście pleban ze wsi ma dość dobrą pamięć i doskonale pamięta, jak wówczas jeszcze nie „król”, ale kandydat na prezydenta Rzeczpospolitej w roku 2005, po 27 latach od ślubu cywilnego, nagle postanowił wziąć ślub kościelny, który został pobłogosławiony, a jakże, przez arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego i zdjęcia z tej ceremonii z krzyżem w tle, a nawet z monstrancją z Najświętszym Sakramentem obiegły świat. Akurat wtedy przyszły „król” zapragnął wrócić na łono Kościoła, ale to mu jednak nie pomogło w wygraniu wyborów. Czyżby miał teraz zamiar spróbować ponownie, ale już bez „podpierania się” kościelnymi rekwizytami? Kto wie, może teraz na potrzeby polityczne wypali woltę w drugą stronę i na przykład pochwali się jakąś apostazją? Typu „wszyscy mają, mam i ja”? Kto wie, sytuacja jest rozwojowa, a rzeczywiste intencje trudne do rozpoznania.

Na koniec chciałbym wrócić na nasze kościelne poletko i przypomnieć sprawę ks. prof. Dariusza Oko, która szczerze mówiąc wcale śmieszna nie jest. Został on uznany przez sąd w Kolonii (potomkowie Goethego ponownie) za winnego podżegania do nienawiści i nałożono na niego grzywnę w wysokości 4800 euro lub 120 dni aresztu. Sprawa dotyczy artykułu, który ukazał się w piśmie naukowym Thelogisches. Ksiądz Dariusz Oko opisał działania wewnątrzkościelnej zorganizowanej grupy przestępczej, połączonej z praktykami homoseksualnymi, która działa na szkodę nieletnich i wykorzystuje zależnych od niej kleryków. Z treścią tego artykułu nie zgodził się niemiecki kapłan Wolfgang Rothe, który zażądał reakcji prokuratury w Niemczech. Warto w tym miejscu przypomnieć, że ks. Wolfgang Rothe dał się poznać wiele lat wcześniej ze swojej działalności w seminarium duchownym w St. Pölten w Austrii, w którym wybuchła afera związana z przechowywaniem na komputerach treści pornograficznych, w tym pornografii dziecięcej, co było aferą kryminalną, ale też z homoseksualną obyczajowością panującą w seminarium, której jednym z protagonistów był właśnie Rothe, ówczesny wicerektor, a także sekretarz i doradca biskupa Kurta Krenna. „Corriere della Sera” opisał to seminarium jako „jaskinię potwornych pedofilów, teatr perwersji, habsburską Sodomę. Seminarzyści i ich przełożeni, zamiast się modlić, chętnie brali udział w homoseksualnych orgiach, zabawach erotycznych i wypełniali noce alkoholem oraz seksem”. Ostatecznie z powodu skandalu seminarium zostało rozwiązane, a ks. Rothe zaangażował się w pracę duszpasterską w Monachium. Ostatnio w jednym z kościołów w Bawarii udzielił on błogosławieństwa kilku parom homoseksualnym wbrew niedawnemu kategorycznemu zakazowi Kongregacji Nauki Wiary w Watykanie. I teraz właśnie ten ksiądz oskarża ks. Oko o sianie nienawiści i póki co sądy przyznały mu rację. Ks. profesor Oko odwołał się od decyzji sądu, zbierane są podpisy pod petycją, która bierze go w obronę i zobaczymy, jak się ta sprawa zakończy. Ale wygląda na to, że z pedofilią można i trzeba walczyć pod warunkiem, że nie uderza się generalnie w homoseksualizm. A może jest jeszcze jeden element, który się nie podoba: ksiądz (w dodatku Polak), nie ma prawa mówić o mafii homoseksualnej i pedofilskiej, bo psuje wrażenie, że Kościół nic z tym problemem nie robi, a takie wrażenie ma być podtrzymywane. Żeby coraz bardziej narastało wrzenie i przekonanie, że ktoś z zewnątrz musi przyjść i zrobić z tym porządek.

Pleban ze wsi

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!