Czy zazdrościmy Włochom Giorgii Meloni?
Jak pamiętacie mam pewną słabość do Italii i co jakiś czas tam chętnie okiem rzucę. Chciałbym oczywiście całym ciałem się tam rzucić na parę tygodni, ale to nie jest takie proste dla wiejskiego plebana, bo wiecie, jak się jakiego księdza weźmie na zastępstwo, to by się przydał jakiś kościelny, żeby kościół otworzył, gospodyni, żeby gość głodny nie chodził, a u nas na wsi to proboszcz jest multitask, tak się to chyba pisze, a może multiTUSK? O Tusku to zaraz będzie, w każdym razie chodzi mi o to, że wiejski pleban jest wielozadaniowy, trzy w jednym: proboszcz, kościelny i gospodyni. Na szczęście organista jest w innym ciele, chociaż pamiętam takiego jednego plebana (i wcale nie był na wsi, tylko skąpy był), że sobie takie małe organki przy ołtarzu postawił i był cztery w jednym. No ale idźmy do Italii.
Z Italii się często ludzie śmieją. Takie tam różne stereotypy: nie kupuj samochodu od Włocha, bo będzie zasyfiony na amen, albo „włoski strajk”, czyli robić wszystko bardzo powoli. W sumie Włochy to dolce vita, czyli słodkie życie, albo dolce far niente, czyli słodkie nic nie robienie. Italia! Pamiętam jak w jednej książce, na podstawie której nakręcono później film z Julią Roberts, główna bohaterka, Amerykanka, zwierza się koledze, że postanowiła nauczyć się języka włoskiego i w odpowiedzi słyszy komentarz typu: „Zaraz, zaraz, chcesz się uczyć języka, którym gdyby Włochów nie pogonili z Abisynii, można by się było dogadać w dwóch krajach świata, a tak, ponieważ ich jednak pogonili, zaledwie w jednym?” No bo wiadomo, co innego taki amerykański… cały świat nim mówi (wiem, że angielski, nie czepiać mi się). Więc te Włochy to taka anegdota trochę, zresztą zapytajcie Niemców (którym jednak nie przeszkadza to w okupowaniu, pokojowym, co piękniejszych terenów turystycznych). Ba! Zapytajcie nawet Polaków, jakie mają zdanie o Włochach.
Tymczasem Italia ma premiera, panią Giorgię Meloni. Faszystka jak jasna cholera, jeśli się posłucha naszych elit rządzących. Ale tak sobie właśnie rzucając okiem na Italię przyjrzałem się aktywności pani Georgii Meloni. I tak podczas swojego mandatu pani Meloni nie wiem ile razy spotkała się z prezydentem USA, do którego ma prywatny telefon (proszę wstrzymać lubieżne myśli sugerowane przez machistowski i seksistowski pryzmat spojrzenia na pana Trumpa), podejmowała premiera Turcji Erdogana, przybył do pani Meloni premier Grecji Kiriakos Mitsotakis z całym tabunem swoich ministrów, był pan Joseph Aoun z Libanu, spotkanie trójstronne: Meloni, von der Leyen i Vance i cła na tapecie, wizyty na wysokim szczeblu z przedstawicielami Bułgarii, Danii, projekty pilotażowe inwestycji w Algierii, Wybrzeżu Kości Słoniowej, Egipcie, Etiopii, Kenii, Maroku, Mozambiku, Repubblica del Congo i Tunezji. No i jeszcze Etiopia i uprawy kawy i nie tylko. Pani Meloni była też w Kazachstanie na Summit International Forum i z przywódcą tego kraju Kassym – Jomart Tokayevem podpisała dwustronną deklarację partnerstwa strategicznego odnośnie materii pierwszych i energetyki. Spotkała się też z innymi przywódcami regionu. W Italii pojawił się premier Argentyny (Meloni była tam w tamtym roku) Javier Milei, w tle rozmowy o gazie ziemnym. Dalej w telegraficznym skrócie m.in.: premier UK Starter, szczyt G7, w lipcu spotkanie z papieżem (Leon XIV na początku wizyty zagaił: Pani tak ciągle podróżuje i podróżuje a ja jestem cały czas tutaj w Rzymie…”), spotkanie z Prezydentem Ekwadoru Danielem Noboa Azin, spotkanie z Premierem Malezji Anwarem Ibrahimem podczas pierwszego Business Forum Italia – Malesia, spotkanie z Jamie Dimonem CEO JP Morgan Chase, potem znowu Turcja, Etiopia, w ogóle dużo spotkań z politykami afrykańskimi, prywatna wizyta Króla Bahrainu Hamada bin Isa Al Khalifa, a we wrześniu pani Meloni ma zaplanowane wizyty w Singapurze, Wietnamie i Korei Południowej.
Im więcej czytałem o pani Meloni, tym bardziej wzrastała moja irytacja. Zapytacie czym? Albo na kogo? Odpowiedź jest oczywista. Na panią Meloni! Co za wariatka! Tyle czasu marnować, kiedy przecież można wszystko zlecić takiemu kanclerzowi Niemiec Mercowi i on by przecież wszystko za nią pozałatwiał! Tak robią inteligentni przywódcy państw przodujących w Europie. I dzięki temu mogą zająć się na spokojnie sprawami poważnymi, takimi jak choćby rekonstrukcja rządu. Bo taką rekonstrukcję to trzeba zrobić porządnie, według najlepszych wzorców. I tak nasz premier wybrał najlepszy z możliwych. Proszę bardzo: „A to było tak. Bociana drapał szpak. A potem była zmiana i szpak drapał bociana. Co wynika z tej zmiany? Kto był bardziej podrapany? A było też i tak. Bociana dziobał szpak. A potem była zmiana i szpak dziobał bociana. Potem były jeszcze trzy zmiany. Ile razy szpak był dziobany?” Dziękuję za podpowiedź Izabeli Brodackiej Falcman.
Ale przyznam się, że był taki moment kiedy pomyślałem, że i nasz premier dał się wciągnąć w jakieś poważne rozmowy na wysokim szczeblu, bo oto przeczytałem nagłówek w gazeta.pl, że prezydent Trump po rozmowie z Putinem odbył ważne rozmowy telefoniczne m.in. z von der Leyen, Nawrockim i Tuskiem! Nie powiem, zdziwiłem się, że pan premier pohańbił się rozmową z kimś, do kogo można co najwyżej strzelić z kciuka, ale wszedłem w treść artykułu. No i tam przeczytałem jak to było: owszem, prezydent Trump rozmawiał z niektórymi europejskimi przywódcami w tym z kanclerz Niemiec, i z prezydentem Polski. PO telekonferencji z Trumpem miała miejsce konferencja przywódców europejskich. Wziął w niej udział również Donald Tusk. Rozumiecie, prawda? Nieco inaczej niż w tytule.
Moim zdaniem Gazeta Wyborcza i jej środowisko próbują „umoczyć” naszego pana premiera. Że niby on z jakimś Trumpem rozmawia, a przecież wiemy jaka jest prawda, jaki jest stosunek pana premiera do obecnego POTUSa. I że nasz pan premier nie jest takim frajerem jak ta faszystka z Włoch, co to tak lata po tym świecie, że się nawet papież skarży, że nigdy jej nie ma. Nie wciśniecie nam tego kitu!
Pleban ze wsi
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!