TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 26 Lipca 2025, 08:57
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Czy praworządność to nowe imię prawa Kalego i o ekologicznych ściemach

Czy praworządność to nowe imię prawa Kalego i o ekologicznych ściemach

Nie żebym szczególnie zajmował się tym, czym żyją nasi sąsiedzi zza zachodniej granicy, ale czasami nadstawię ucha, zwłaszcza jeśli chodzi o kwestie związane z tzw „praworządnością”. Piszę  to ostatnie słowo w cudzysłowie, bo sam jeszcze nie do końca rozumiem, co ono tak naprawdę kryje. Wrażenie jest takie, że nic konkretnego, a bywa używane w dowolny sposób w zależności od okoliczności. Na zasadzie, że jeśli trzeba Polsce przywalić, to zawsze coś się znajdzie, co można w ten worek włożyć, bo Unia Europejska najczęściej ustami niemieckich polityków ciągle nas poucza i już nawet nie jestem w stanie policzyć, ile to już tych rezolucji unijnych wzywających Polskę do raportu w sprawie owej „praworządności” wystosowano. Nie ukrywam, że coraz częściej dopuszczam do siebie myśl, że „praworządność” to po prostu nowa odmiana takich systemów „prawnych”, jak „prawo Kalego”albo bardziej u nas znanego „co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie”. 

Podczas wakacji, kiedy nie byłem szczególnie aktywny, niemalże bez echa, że nie wspomnę o ewentualnej rezolucji unijnej potępiającej Niemcy za brak „praworządności”, w niemieckim parlamencie zadecydowano, że nie powstanie komisja śledcza do zbadania ewentualnego udziału obecnego kanclerza Olafa Scholza w oszustwach podatkowych. Powołania komisji domagała się grupa CDU-CSU i chodziło o zbadanie udziału kanclerza w aferze podatkowej związanej z prywatnym bankiem Warburg z Hamburga, którego to miasta burmistrzem był w latach 2011-2018 obecny kanclerz. Chodzi o to, że z jakichś dziwnych przyczyn lokalne władze Hamburga pod przewodnictwem pana Scholza w 2016 roku zrezygnowały z próby odzyskania 47 mln euro ulg podatkowych od banku. Komisję parlamentarną do wyjaśnienia tej sprawy zablokowała koalicja rządząca z SPD na czele. Nikt nie będzie panu kanclerzowi wyciągał jakichś śmieci. Cała nadzieja pozostaje w dochodzeniu na lokalnym stopniu, ale przyznacie sami, że „praworządność” jak się patrzy. Tylko się uczyć. 

Są jednak przypadki, pozostajemy nadal w Niemczech, kiedy osoby o coś oskarżane nie mogą liczyć na tak łagodne traktowanie, jakim cieszy się pan kanclerz, nawet jeśli samemu jest się sędzią! Tak, tak, w Niemczech każe się sędziów, kto by pomyślał (nam za wszelką cenę chcą tego zabronić). No ale jak pewnie sami się zorientujecie, sytuacja była z gatunku tych najcięższych, bo chodziło o obostrzenia covidowe. O czym mowa? Otóż 23 sierpnia Sąd Rejonowy w Erfurt skazał sędziego rodzinnego Christiana Dettmara na karę dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu za zniesienie obostrzeń covidowych w dwóch szkołach. Wyjaśnię od razu, za panią Marią Gabryelczyk z „Rzeczpospolitej”, że skazanie Christiana Dettmara za wyrok możliwe było dzięki funkcjonującej w Niemczech instytucji zbrodni sądowej, która pozwala pociągnąć do odpowiedzialności karnej sędziów, którzy wydali wyrok sprzeczny z prawem. „Nie oznacza to jednak, że niezawisłość sędziowska jest naruszona. Sędzia nie zostanie bowiem pociągnięty do odpowiedzialności, gdy na przykład orzeka wbrew utartej linii orzeczniczej, a jedynie, gdy jego wyrok jest sprzeczny z prawem. Na przykład, gdy skazuje kogoś na karę nieprzewidzianą w kodeksie”.

Zobaczmy jeszcze na czym konkretnie polegała „zbrodnia prawna” pana sędziego Dettmara. W kwietniu 2021 roku matka dwójki dzieci w wieku 8 i 14 lat przyszła do niego i przekonywała, że maseczki powodują u jej dzieci bezsenność, bóle głowy i mdłości, więc pan sędzia zniósł obostrzenia dotyczące maseczek w dwóch szkołach w Weimarze. Postępowanie karne wykazało, że Dettmar wysłuchał jedynie dowodów ekspertów krytycznych wobec obostrzeń. Prokuratura domagała się kary trzech lat pozbawienia wolności, Christian Dettmar skazany został jednak na dwa lata w zawieszeniu, ale ta kara i tak stawia pod znakiem zapytania jego dalszą karierę i uprawnienia emerytalne. Widać więc, że niemiecki wymiar sprawiedliwości jak chce, to potrafi nawet sędziom dać po łapach. A czy w związku z tym, ma jakieś znaczenie, że coraz więcej ujawnianych wyników badań różnych instytucji naukowych potwierdza szkodliwość używania maseczek zwłaszcza przez dzieci? Chyba nie ma, bo ten temat (co z nami wyrabiali pod pozorem ochrony przed pandemią) już nikogo nie kręci.

A to może chociaż sprawa słomek kogoś kręci? Wiecie, chodzi mi o te super hiper ekologiczne papierowe słomki do napojów, które jeśli nie wciągasz takiej coli na przykład jednym haustem, to w połowie konsumpcji flaczeją i trzeba by sięgnąć po kolejną. To chyba też bardzo ekologiczne jest, żeby potrzebować dwóch zamiast jednej słomki, prawda? W końcu o to chodziło, żeby były biodegradowalne, a że się degradują podczas użycia, to kogo to interesuje. Ale, uwaga, uwaga! To nie jest jedyny problem z papierowymi słomkami. Jak wynika z nowego belgijskiego badania „ekologiczne” papierowe słomki zawierają długotrwale utrzymujące się w środowisku i potencjalnie toksyczne substancje chemiczne, często określane jako „wieczne chemikalia”. W ramach pierwszej tego typu w Europie i drugiej na świecie (po amerykańskiej) analizy belgijscy badacze przebadali 39 marek słomek pod kątem obecności grupy syntetycznych substancji chemicznych zwanych substancjami poli- i perfluoroalkilowym PFAS. Cały ten PFAS stosuje się przy produkcji wyrobów codziennego użytku, na przykład odzieży outdoorowej czy patelni z powłoką nieprzywierającą. Niemal nie ulegają one rozkładowi i mogą utrzymywać się w środowisku przez tysiące lat. A to ci dopiero niespodzianka! Wyniki wcześniejszych badań wskazują na związek PFAS z wieloma problemami zdrowotnymi, na przykład gorszą odpowiedzią na szczepionki, niższą masą urodzeniową, chorobami tarczycy, podwyższonym poziomem cholesterolu, uszkodzeniem wątroby, rakiem nerek i rakiem jąder. Autorzy badań mają nadzieję, że używamy słomek z tym cholerstwem na tyle rzadko, że nie powinny powodować większych problemów, ale do jasnej anielki, cóż to jest za proekologiczne rozwiązanie?! No i jeszcze na koniec cytat z autora tych badań doktora Groffena: „Obecność PFAS w słomkach papierowych i bambusowych pokazuje, że niekoniecznie ulegają one biodegradacji. Nie wykryliśmy żadnych PFAS w słomkach ze stali nierdzewnej, dlatego radziłbym konsumentom używać tego rodzaju słomek lub po prostu unikać ich w ogóle”.

Nie wiem, jak wy, ale ja jestem już bardzo bliski przyjęcia za pewnik zasady: trzymaj się od tego z daleka, bo to ekologiczne.

Pleban ze wsi

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!