TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 11 Sierpnia 2025, 05:58
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Czy możemy mieć pewność, że wybraliśmy najlepszego możliwego prezydenta? Tak!

Czy możemy mieć pewność, że wybraliśmy najlepszego możliwego prezydenta? Tak! 

Chyba jeszcze nie miałem okazji skomentować tutaj naszych wyborów prezydenckich, ale mogę się mylić, bo w moim wieku z pamięcią krucho.
Jednak dzisiaj wreszcie mogę sobie pozwolić na głęboki oddech ulgi i spokojne stwierdzenie: wybraliśmy sobie najlepszego prezydenta, jaki tylko mógł się nam przytrafić! Ktoś pewnie zaraz przyjdzie i powie: hola, hola! Spokojnie z tymi ocenami, niech najpierw coś zrobi, a potem będziemy go oceniać, nawet w Ewangelii wszak czytamy: „Po owocach ich poznacie”. I co ja na to odpowiem?

Proszę bardzo: był taki amerykański prezydent, zdaje się 44 z kolei, który zanim jeszcze zdążył machnąć swoim prezydenckim palcem z wejścia dostał pokojową Nagrodę Nobla! Taki nasz Lech Wałęsa, żeby pokojowego Nobla dostać, to musiał chociaż mur przeskoczyć (czy też odbyć bardzo niebezpieczny rejs motorówką w nieprzyjemnym towarzystwie - są różne wersje) i od tego przeskoczenia jednego muru w Polsce, posypał się inny słynny mur w Berlinie, a ten cały Barack nic! Wystarczyło, że „się zdarzył”. Co prawda później się okazało, że był jedynym prezydentem w historii Ameryki, który pełnił dwie pełne kadencje w trakcie wojny prowadzonej przez swój kraj (na terenie siedmiu różnych państw), ale na pewno się starał, aby ich nie prowadzić. W każdym razie został uhonorowany Noblem, za nic. No może za deklaracje.

Ale wracajmy do nas i do mojej hiper pozytywnej oceny nowo wybranego Prezydenta RP. Cóż jest motywem mojego entuzjazmu? Czyżby pan Nawrocki też miał jakieś fajne deklaracje? Nie. A może solidaryzuję się z nim, bo też walczę z uzależnieniem nikotynowym? Nie, nigdy nie paliłem (chyba, że biernie w domu rodzinnym, bo paru mężczyzn, od ojca począwszy, dymiło aż miło). To może z solidarności wobec nagonki i tych wszystkich pomyj, które na niego wylano w kampanii? Tu już jesteśmy bliżej prawdy, ale to jeszcze nie wszystko. A może chodzi o to, że próbuje się nie dopuścić do jego zaprzysiężenia za pomocą wygibasów prawnych i proceduralnych, przy których historia barona Munhchausena, który galopując na koniu wpadł w błoto po szyję (nie konia, ale swoją) i ostatkiem sił wyciągnął ramię w górę, chwycił mocno warkocz własnych włosów i wyciągnął się na powierzchnię wraz z koniem, którego ściskał mocno kolanami, wydaje się być zupełnie prawdopodobną historią? O! Ta myśl bardzo mi się podoba, ale też nie o to mi chodzi. No to o co?

No dobra, powiem. Trwałem w pewnej niepewności (fajnie to brzmi), ale na całe szczęście głos zabrał pan kanclerz Friedrich Merz z sąsiedniego zaprzyjaźnionego państwa i wyjawił: „nie robię tajemnicy z tego, że liczyłem na inny wynik wyborów prezydenckich w Polsce”. Alleluja! Jestem niezmiernie wdzięczny, że pan Merz nie utrzymał swojej opinii w tajemnicy, bo nadal bym trwał w niepewności, czy wybraliśmy dobrego Prezydenta, a tak wiem, że wybraliśmy najlepszego! Bo dzięki Niemcom my naprawdę mamy świetne kryterium do podejmowania decyzji: jak Niemcy mówią, że CPK jest niepotrzebny, to znaczy że mamy natychmiast zacząć go budować. Jak Niemcy mówią, że Nie powinno być w Polsce elektrowni atomowych, to szybko trzeba podpisywać kontrakty na ich budowę. Jak Niemcy mówią, że nie potrzeba nam drożnej i żeglownej Odry (bo przecież u nich jest tyle rzek żeglownych), to natychmiast trzeba się za to zabierać! I tak samo z gazoportami, rurociągami i wszystkim innym. Zobaczcie co za szczęście: inne państwa muszą prowadzić kosztowne wyceny, symulacje i projekty wykonalności, a nam wystarczy zapytać: panie Merz, a co pan sądzi o takim pomyśle? A potem zachować się wprost proporcjonalnie do jego opinii. Nie pasuje wam nasz Prezydent? Nie? Hura! Świetny wybór! Tylko, panie prezydencie Nawrocki, nie robić tak, jak ten Obama, ok?

Proste? Jak włos Mongoła! Tak się u nas kiedyś mówiło, ale nie wiem, czy to dzisiaj nie jest jakoś karalne. A swoją drogą, to jak sobie przypomnę czasy, gdy Niemcy były dla nas „ziemią obiecaną” z ich na przykład czekoladą, albo samochodami: nazwisko pana kanclerz - Merz - w wymowie jest identyczne jak „merc”, czyli skrót od mercedesa, który był marzeniem każdego młodego chłopaka, to się łezka w oku kręci. A teraz pan kanclerz nawet wspomnienia nam psuje… Ale przynajmniej jest dobrym papierkiem lakmusowym ;)
Ponieważ już nam się tutaj parę odniesień historycznych wkradło, nie mogę nie zacytować, z uśmiechem oczywiście, pewnego komentarza, który pojawił się na „X”, czyli dawnym Twitterze na profilu jednego z polskich komentatorów, który niezadowolenie niemieckiego kanclerza polskimi wyborami skwitował parafrazą słynnego tytułu z początków naszej polskiej demokracji pookrągłostołowej: „Wasz premier, nasz prezydent”. Pamiętacie jeszcze te czasy? To ciekawe, że 35 lat później na naszej rodzimej scenie politycznej ciągle rozdają karty ci sami politycy albo ich duchowi kontynuatorzy. Na szczęście nowy pan Prezydent, choć namaszczony przez jednego z długowiecznych demiurgów, daje nadzieję na zupełnie nowe otwarcie. I co najważniejsze: cieszy się nie tylko mandatem wyborców z Polski, ale też niezadowoleniem kanclerza Niemiec!

To może już zostańmy przy tych kanclerzach niemieckich, bo z politycznego niebytu została wyciągnięta na chwilę pani Angela Merkel (a żeby nikt nam nie zarzucał, że nie piszemy tu o sprawach katolickich, to sprawa dotyczy też uczelni katolickiej). Otóż, w lipcu pani Angela została uhonorowana tytułem doktora honoris causa Portugalskiego Uniwersytetu Katolickiego. Rektor uniwersytetu, pani Isabel Gil, podała takie uzasadnienie wyróżnienia byłej kanclerz Niemiec: „Nadszedł czas uhonorowania Angeli Merkel, uznania wielkości jej działania i docenienia przyszłości, którą nam przygotowała. W obliczu lawinowego napływu bezbronnych osób, jej odpowiedź była zdecydowana”. Muszę tutaj być bardzo taktowny, żeby w żaden sposób nie stanąć w kontrze do apelu, z jakim się zwrócił do wszystkich kard. Grzegorz Ryś, aby do problemu uchodźców podchodzić zawsze w duchu Ewangelii, jednak wydaje mi się, że mogę powiedzieć nikogo nie obrażając, że pani Merkel musi być teraz bardzo przykro, skoro obecny kanclerz wprowadza jakieś kontrole na granicach, a nawet odsyła niektórych imigrantów z powrotem do Polski. „Nie o taką Rzeszę walczyłam” - mogłaby pani Angela powiedzieć cytując klasyka. 

Pleban ze wsi

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!