Czy minister musi umieć czytać i jak się wyraża szacunek dla Polaków?
Nigdy nie miałem złudzeń co do pani zarządzającej obecnie ministerstwem edukacji i jej sposób procedowania zmian w nauczaniu religii, pełen arogancji i – co gorsza – niezgodny z obowiązującym prawem, niestety jedynie mnie utwierdził w moich przekonaniach. Ale z drugiej strony nie miałem również najmniejszych złudzeń, że osoby pokroju tej pani mają bardzo jasno sprecyzowaną agendę działań i religia w szkole zawsze była im solą w oku.
Warto sięgnąć do opracowań opisujących sposób postępowania komunistycznych władz w Polsce, kiedy to ostatecznie 15 lipca 1961 roku Sejm PRL uchwalił ustawę „O rozwoju systemu oświaty i wychowania”, której zapisy stwierdzały, że nauczanie ma mieć charakter wyłącznie „świecki”, co umożliwiło usunięcie nauczania religii ze wszystkich szkół państwowych, ale już 10 lat wcześniej zaczęły się różne „wybiegi” z „wypychaniem” religii ze szkół, takie jak choćby ustawianie jej na ostatniej lekcji, podpisywanie tylko rocznych umów z katechetami, zakaz nauczania przez zakonnice i zakonników, bo „wprowadzają do szkół atmosferę fanatyzmu i nietolerancji”, usunięcie ocen ze świadectw ukończenia szkoły i maturalnych. Czy wam to czegoś nie przypomina? Jeśli więc ktoś chce „opakować” dzisiejsze zabiegi pani minister jako nowoczesne, albo „wychodzenie ze średniowiecza” to, sorry, ale jest to strzał kulą w płot. Jeśli już to mamy powrót do PRL-u, no ale bardzo możliwe, że dla kogoś to jest właśnie nowoczesność. A skoro już mi się ten spory nawias otworzył, to jeszcze wspomnę, że kiedy już naukę religii wypchnęli ze szkół, to wcale nie znaczy, że komuniści zostawili ten temat w spokoju, bo ciągle usiłowali wpływać, a nawet przejmować kontrolę nad nauczaniem religii w punktach kościelnych. Bo im nie tylko o to chodzi, żeby nie uczyć dzieci religii, ale żeby wyplenić religię wszelkimi możliwymi środkami. Na przykład dzisiaj też mają fajny pomysł zatytułowany „zakaz spowiadania dzieci”. I na pewno nie jest to ich ostatnie słowo, przynajmniej dopóki stanowią część rządu.
Przepraszam za ten przydługi wstęp, bo nie o tym chciałem dzisiaj pisać, gdyż rzeczywiście nie dziwi mnie, choć boli, że pani minister wypycha religię ze szkoły, natomiast zszokowało mnie jej słynne już „przejęzyczenie” podczas międzynarodowej konferencji „My jesteśmy pamięcią. Nauczanie historii to nauka rozmowy”. W swoim wystąpieniu powiedziała, że „na terenie okupowanym przez Niemcy polscy naziści zbudowali obozy, które były obozami pracy, a potem stały się obozami masowej zagłady”. Kiedy rozpętała się burza medialna Ministerstwo Edukacji Narodowej szybko zareagowało, tłumacząc, że pani Nowacka „wyraźnie przejęzyczyła się. (…) Docelowa wypowiedź na podstawie przygotowanego fragmentu wystąpienia miała brzmieć: Na terenie okupowanej przez Niemcy Polski, naziści zbudowali obozy, które były obozami pracy, a potem stały się obozami masowej zagłady”. Ponieważ jestem synem ojca z kieleckiego, to powiem delikatnie, że scyzoryk mi się otwiera w kieszeni, żeby nie użyć mocniejszych wyrażeń. Bo choćby i tutaj na tych łamach, naczelny wielokrotnie wskazywał na te „niewinne przeinaczenia”, które co rusz pojawiają się w zachodniej prasie o „polskich obozach śmierci”, które coraz bardziej utrwalają absolutnie fałszywy stereotyp o polskiej „współpracy” w Holokauście. I jest naprawdę ważne, aby takie wypowiedzi, takie kłamstwa piętnować! I potem co? Wychodzi pani minister polskiego rządu i tak się „przejęzycza”??? W momencie kiedy, uwaga, odczytuje z kartki przygotowane wcześniej wystąpienie w tak ważnej i delikatnej materii? Nawet mi się teraz nie chce myśleć, ile razy te słowa polskiej minister będą w przyszłości cytowane, jako przyznanie się Polaków do winy i to na takim szczeblu! Jak mamy na to patrzeć?
Moim zdaniem są dwa możliwe wyjaśnienia. Pierwsze, łagodne, to po prostu niezdolność tej pani od czytania tekstu ze zrozumieniem. I to dość ambarasujące jeśli pamiętamy, że chodzi o minister edukacji. Drugie wyjaśnienie, sugerowane choćby przez redaktora Ziemkiewicza, to uznanie przejęzyczenia pani minister, za przejęzyczenie freudowskie. Na wszelki wypadek przypomnę na czym polega takie przejęzyczenie na przykładzie dość frywolnym, ale który świetnie oddaje sens. Z przejęzyczeniem freudowskim mamy do czynienia wtedy, kiedy jakiś mężczyzna patrząc na piękną kobietę mówi do niej: „Ależ pani ma piękne piersi, aj tfu, co ja mówię, chciałem powiedzieć oczy!” Mam nadzieję, że nikt się nie czuje urażony, a wszyscy wiemy o co chodzi: przypadkiem mówi to o czym naprawdę myśli, a nie to co zamierzał powiedzieć. No, ale szybko się poprawił z tego przejęzyczenia. Być może cała ta nasza lewicowa spuścizna, ta „międzynarodówka” nadal ma kiepskie mniemanie o polskości i dla nich patriotyzm jest tylko o rzut beretem od najgorszego nazizmu. Więc być może oni sobie tak właśnie myślą o Polakach, o naszej historii. I czasem im się wymsknie. Bo póki co, jeszcze nie mogą zupełnie jawnie tego powiedzieć. A wracając jeszcze do tego zdania, jak było ono oryginalnie zapisane, tylko się pani minister „przejęzyczyła”: „Na terenie okupowanej przez Niemcy Polski, naziści zbudowali obozy, które były obozami pracy, a potem stały się obozami masowej zagłady”. Czyli, że Polskę okupowali Niemcy, ale obozy budowali „jacyś” naziści, tak? A byli tam jacyś naziści nie Niemcy? A nie można powiedzieć „na terenie okupowanej Polski niemieccy naziści wybudowali obozy? I takie kwiatki podczas konferencji „My jesteśmy historią”... Tak się mówi o historii? Nawet bez przejęzyczenia nie wygląda to sensownie.
Sensu zabrakło również w wystąpieniu samego króla Karola III, który zaszczycił Polskę swoją obecnością podczas obchodów 80. rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu w Auschwitz. Przed tą wizytą posłanka Rosena Allin – Khan, szefowa brytyjskiej grupy parlamentarnej ds. Polski zapewniała, że „król jest niesamowicie zajęty. Ma do objechania cały świat. Fakt, że podjął decyzję, by pojechać do Auschwitz, że przyjął zaproszenie, podkreśla według mnie, jak bardzo ceni i szanuje Polaków”. No i rzeczywiście się okazało, jak Karol III nas szanuje, kiedy podczas swojego wystąpienia powiedział; „To moment, w którym wspominamy sześć milionów Żydów, starych i młodych, którzy zostali systematycznie wymordowani, a także społeczność Sinti, Romów, osób niepełnosprawnych, członków społeczności LGBT, więźniów politycznych i wiele innych osób, którym naziści wyrządzili krzywdę i okaleczyli ich nienawiścią”. I ani słowa o Polakach, dla których obóz został utworzony i którzy pod względem liczebności stanowili drugą grupę ofiar Auschwitz po ofiarach pochodzenia żydowskiego. Tak się pisze historię na nowo.
Pleban ze wsi
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!