TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 09 Września 2025, 08:39
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Czy „Jak rozpętałem drugą wojną światową” to był film dokumentalny?

Czy „Jak rozpętałem drugą wojną światową” to był film dokumentalny?

Nie jestem specjalnym znawcą jazdy figurowej na lodzie, ale pewnie jak wielu z Was, nigdy nie zapomnę niesamowitego występu brytyjskiej pary Jayne Torvill i Christopera Deana, którzy w 1984 roku podczas Igrzysk Olimpijskich w Sarajewie wykonali taniec do „Boléro” Maurice’a Ravela. Jeśli się nie mylę, to od wszystkich sędziów otrzymali wówczas najwyższą notę. Ich taniec był tak zjawiskowy, że chyba nikt inny nie pozyskał tak wielu sympatyków dla swojej dyscypliny sportu, a może i nowych melomanów dla muzyki poważnej. Przypomnieli mi się oni jako wspaniały „relikt” (?) normalnego świata również w sporcie, bo dzisiaj zamiast normalnego mamy coraz bardziej rozpychający się łokciami „nowy wspaniały świat” wymyślony przez marksistów. I o ile słynne „Boléro” uważam za szczyt artyzmu w tej dyscyplinie sportu, to w ostatnich dniach mieliśmy do czynienia z najgłębszym dnem. Już tłumaczę o co chodzi. W fińskim Espoo odbywały się Mistrzostwa Europy w Łyżwiarstwie Figurowym i z całą pewnością przejdą one do historii, ale nie dlatego, że pojawił się ktoś na miarę pary Torvill – Dean, ale wręcz przeciwnie. Do ceremonii otwarcia dopuszczono pierwszą... transpłciową zawodniczkę w historii tego sportu. Pani nazywa się Minna-Maaria Antikainen, ma 57 lat i uprawia jazdę figurową od 17 lat i zdarzyło się jej startować kilka razy w mistrzostwach amatorów, ale wówczas była jeszcze panem Markku-Pekka Antikainenem. W każdym razie teraz już jako pani, popisała się niespełna minutowym żenująco słabym występem, który zakończył się spektakularnym upadkiem, mimo że wcale nie wykonywała jakiejś trudnej figury, z którego nie potrafiła się podnieść o własnych siłach. Dopiero inna tancerka podjechała do niej i pomogła dźwignąć się na nogi. Ale pani Antikainen jest oczywiście dumna z siebie i szczęśliwa, podobnie jak Fińska Federacja Jazdy Figurowej na Lodzie, której nikt nie odbierze jakże dumnego prymatu: jako pierwsi dopuścili do występu transpłciowej łyżwiarki!

Chociaż trzeba przyznać, że pan – pani Antikainen raczej nie zagrozi innym zawodniczkom w rywalizacji, a kompromitacji chyba raczej nikt jej nie zazdrości. Jednak znacznie gorzej wygląda sytuacja w innych sportach, choćby w lekkiej atletyce. Światowa federacja tej dyscypliny dopuściła do wspólnych startów z kobietami mężczyzn, którzy uważają się za kobiety, czyli transkobiety, pod warunkiem, że ich poziom testosteronu nie przekroczy pewnej określonej granicy. Zaprotestowała przeciw temu choćby brytyjska kulomiotka Amelia Strickler, która uważa, że taka decyzja to koniec żeńskiego sportu i że należy walczyć w jego obronie. Stwierdziła, że prócz siły, którą te „kobiety” wypracowały sobie przez te wszystkie lata, kiedy były mężczyznami, jest też przewaga wzrostu i zasięgu ramion, czego nie zabierze im terapia hormonalna obniżająca poziom testosteronu. W każdym razie widać wyraźnie, że problemy z radosną afirmacją całej tej nowoczesności w podejściu do płciowości coraz bardziej dają się we znaki i może to doprowadzi do otrzeźwienia. No bo jeśli w Szkocji, niejaki pan Adam Graham, po tym jak zgwałcił dwie kobiety i został aresztowany stwierdził, że jest kobietą, ma na imię Isla i jeśli pójdzie siedzieć, a pójdzie na pewno, to oczywiście oczekuje, że będzie siedział w więzieniu... kobiecym, a w przeciwnym wypadku uzna to za uprzedzenia i brak poszanowania jego płciowości, to chyba zapętlenie staje się nad wyraz oczywiste. 

Wróćmy trochę do spraw polskich, choć w pewnym stopniu pozostaniemy za granicą. W opiniotwórczym tygodniku The Economist pojawił się artykuł pod tytułem „Dlaczego Polska kocha nienawidzieć Niemcy?” O żesz kurna, ale pojechali... Czy to może Polska co jakiś czas dogaduje się z Rosją, żeby Niemcy wymazać z mapy? Czy to może Polska napada zbrojnie na Niemcy i wywołuje wojnę światową? A może to faktycznie Franek Dolas wywołał wojnę i film „Jak rozpętałem drugą wojnę światową” wcale nie był komedią? A może to Polska sobie zrobiła do spółki z Rosją rurkę pod Bałtykiem do przesyłu gazu, żeby ominąć Niemcy? Moim zdaniem, tekst na temat stosunków polsko – niemieckich powinien być zatytułowany „Dlaczego pomimo całej historii Polacy mimo wszystko tolerują Niemców? I jeszcze na nich pracują?” Taki tytuł bym zrozumiał. Ale wracając do artykułu, pojawił się on w kontekście polskich roszczeń wobec Niemiec o odszkodowania za drugą wojnę światową, które tak są komentowane: „Nikt nie kwestionuje potworności nazistowskich zbrodni w Polsce. Ale miały miejsce osiem dekad temu. Od tego czasu Niemcy scedowały ogromne połacie ziemi na Polskę i podpisały umowy z różnymi polskimi rządami, aby zamknąć księgi dotyczące wojny”. Proszę zauważyć, jak sprytnie mówi się o zbrodniach nazistowskich i jak się ubolewa, że przecież to już 80 lat minęło! Może warto więc przypomnieć, że ostatnią ratę reparacji wojennych wyznaczonych na mocy postanowień traktatu wersalskiego Niemcy za pierwszą wojnę światową wypłaciły dopiero po upływie ponad 90 lat od jej zakończenia. Ostatnią transzę odszkodowań w wysokości 70 mln euro Bundesbank przelał na konta rządów Wielkiej Brytanii i Francji w 2010 roku. Ostatnio coraz głośniej o odszkodowaniach dla rdzennych mieszkańców Kanady i USA za popełnione na nich przestępstwa, o odszkodowaniach dla zniewolonych setki lat temu mieszkańców Afryki sprowadzanych do USA, całkiem niedawno Izrael domagał się reparacji od Hiszpanii za wypędzenie Żydów w 1492 roku, ale dla Polski 80 lat to zbyt późno o ubieganie się o odszkodowanie? Zaiste trudno jest to zrozumieć. Ale jedno musimy wiedzieć. Jeśli my sami nie pozbędziemy się wciskanego nam na siłę od ponad 30 lat ubranka brzydkiej panny na wydaniu, która na nic nie zasługuje i powinna brać to co jej się łaskawie daje, to tak właśnie będziemy traktowani. We wspomnianym artykule jest mowa o różnych polskich rzekomo agresywnych wobec Niemiec zachowaniach w ostatnich miesiącach i podkreśla się, że to skandaliczne w kontekście wojny za naszą wschodnią granicą, ale nie ma słowa o próbach „zagłodzenia” Polski przez UE pod przewodnictwem Niemiec pod pozorem walki o praworządność, ani słowa o sprzeciwie Niemiec wobec polskich planów tworzenia elektrowni jądrowych. Nic. To tylko my się tak tych biednych Niemców czepiamy, bo my kochamy ich nienawidzić. A oni tacy biedni. Mnie się wydaje, że sympatia do Niemiec na całym świecie została mocno wystawiona na próbę, przez ich działania wobec wojny na Ukrainie. Ale jeśli takie teksty będą powstawać w opiniotwórczych periodykach, to mogą się okazać samospełniającą przepowiednią. A przecież nikogo nie powinno się nienawidzić. 

Pleban ze wsi

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!