TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 26 Lipca 2025, 17:21
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Czy doczekamy się prawdziwej ikony na czele ruchu kobiecego?

Czy doczekamy się prawdziwej ikony na czele ruchu kobiecego?

Ja to generalnie staram się trzymać z dala od szatana i wszystkich innych diabłów, bo jestem plebanem na wsi i miłe mi są wiejskie tradycje, a na wsi satanizmy się nie przyjmują. Daleki też jestem z naśmiewania się z nazwisk, uważam to za wyjątkowo haniebne, dlatego od samego początku muszę się zastrzec, że wziąłem temat na widelec nie z powodu nazwiska. Chciałem jednak, kiedy kurz już nieco opadł, powrócić do wydarzeń, sprzed kilku tygodni. Pewnie już się domyślacie, że mam na myśli niesławne wystąpienie aktorki Barbary Kurdej-Szatan, która po zobaczeniu gdzieś w Internecie jakiegoś filmiku (nawet nie wiem czy to nie był jakiś fejk), na którym polscy funkcjonariusze mieli jakoby znęcać się nad dzieckiem próbującym nielegalnie sforsować naszą granicę z Białorusią, zamieściła na Instagramie następujący wpis: „...”. Niestety nie mogę tego wpisu zacytować, bo tam ciągle się coś „urywa”. Ale to tak mocno! Kapitalikami! I do tego masa wykrzykników, i znowu się urywa, tym razem z małych liter, potem znowu kapitalikami, i pomiędzy tym wszystkim pani Basia Kurdej-Szatan nazywa naszych żołnierzy mordercami. Prawda, że pamiętacie jak afera się rozpętała? Straciła jakąś jedną robotę, druga firma, która ją zatrudnia odcięła się od jej poglądów, trzecia, która miała ją zatrudnić, powstrzymała się od tego i wszystko to podobno miało tę śliczną panią pozbawić wielkich pieniędzy z kontraktów, niektórzy nawet pisali o 5 tysiącach dziennie. Jeszcze jakiś czujny prokurator się nią zainteresował, a potem wszyscy zaczęli odgrywać swoje role. Wszyscy przeciwnicy rządu i sympatycy uchodźców/imigrantów zaczęli panią Kurdej-Szatan chwalić i widzieć w niej męczennicę pisowskiego reżimu. Konserwatyści jednoczyli się w potępieniu i jeszcze bardziej zwierali szeregi pod hasłem (pod którym oczywiście podpisuję się obiema rękami): „Murem za polskim mundurem”.
Pani Kurdej-Szatan stanęła przed poważnym dylematem: przetrzymać chwilę, pozostać ikoną oporu i męczennicą, która mówi prawdę faszystowskim i nazistowskim władzom i żołnierzom z nadzieją, że może jakieś kontrakty straci, ale potem w nagrodę „prawdziwe wolne media” jej to wynagrodzą jeszcze bardziej lukratywnymi kontraktami. Ostatecznie pani Kurdej-Szatan doszła do wniosku, że lepszy wróbel w garści, niż... i się pokajała. Najpierw dość ostrożnie przeprosiła za użycie niecenzuralnych słów. Potem chyba wyczuła, że nie było to zbyt przekonujące i wydała kolejne oświadczenie, w którym już ze łzami w oczach przeprosiła za wszystko. Mało tego, zarzekała się, że tak naprawdę to ona polskie służby graniczne bardzo szanuje, jest im wdzięczna za ich ciężką pracę i bardzo prosi, by oni nadal strzegli polskich granic. I cóż? Prawa strona opinii publicznej i mediów przyjęły z niedowierzaniem te jej deklaracje, choć nie bez satysfakcji, żeby nie powiedzieć dzikiej radości. Tym natomiast co mnie w ogóle skłoniło, żeby wrócić do tego tematu była reakcja, nazwijmy to umownie lewej strony, czyli tych wszystkich, którzy uznali wulgarne wystąpienie aktorki za przejaw bohaterstwa i najczystszej prawdy. Dla nich aktorka przepraszając i wycofując się ze swojej opinii dopuściła się zdrady, tchórzostwa i koniunkturalizmu. Miała być niemal współczesną Joanną D’Arc i tak wszystko schrzaniła! Mogła być legendą, a stchórzyła przed „pisiorami”. I teraz biedna Basia ma ciężko, bo wkrótce, jeszcze przed Świętami, miała się ukazać jej książka, która jak czytamy „przedstawia historię kariery Kurdej-Szatan i miała pozwolić jej fanom na bliższe poznanie aktorki. W środku mają znaleźć się m.in. zdjęcia z archiwum rodzinnego i wiele ciekawych historii i anegdot związanych z celebrytką”. Jeśli książka ukaże się bez odniesień do afery będzie nieautentyczna, ludzie będą się śmiać. No i kto to ma kupić? Ci z prawej, którzy uważają, że pani Basia jest nieszczera i przeprosiła koniunkturalnie i dla kasy, czy ci z lewej, którzy widzieli w niej, nie przymierzając Joannę D’Arc, a ona ich tak zrobiła „w bambuko” i się pokajała przed Kurskim?
Chociaż to nie ósmy marca to pozostaniemy już dzisiaj przy kobietach. Sprawa, o której chcę napisać rozegrała się pomiędzy kobietami i ja się oczywiście nie chcę się wtrącać, panie to rozwiążą między sobą, ale tak mi się wydaje, że czegoś nas ta historia może nauczyć. Cóż się stało? Znana i... krzykliwa (chciałem napisać „znana i lubiana”, ale sumienie mi nie pozwoliło: ja nie lubię, więc nie będę kłamał) liderka Strajku Kobiet Marta Lempart, w ramach protestu proaborcyjnego, poplamiła czerwoną farbą drzwi wejściowe i podłogę przed wejściem do siedziby PiS w wieżowcu na Nowogrodzkiej. No i pani Marta ufajdana tą czerwoną farbą (swoją drogą, czy ona nie potrafi tak użyć farby i pędzla, żeby się nie ufajdać?) wykrzykiwała swoje hasła i oskarżenia, jak się ma rozumieć, w imieniu wszystkich kobiet, kiedy to na horyzoncie pojawiła się... inna kobieta!
- Nie będzie powodem do aborcji nawet to, że ciąża będzie pochodzić z przestępstwa, ani zagrożenie zdrowia. Będzie karanie kobiet więzieniem za aborcję... - wrzeszczała pani Lempart i nagle weszła jej w słowo ta inna kobieta, jak się okazało sprzątaczka.
- Kto to tak zrobił? - zapytała poirytowana kobieta wskazując na poplamione farbą drzwi i posadzkę.
- Otóż ja. Ja walczę za pani dzieci też - przyznała Lempart.
- To niech pani umyje teraz! - zareagowała wściekle sprzątaczka. Aktywistka odpowiedziała jednak, że tego nie zrobi.
- A pani myśli, że mi za co płacą? Miliony zarabiam, żebym za kogoś sprzątała? - dopytywała sprzątaczka, ale pani Lempart pozostała nieugięta w swojej postawie, że lepszy strajk niż praca. Potem oczywiście posypały się na nią głosy krytyki nawet z lewej strony. Działacze Młodej Lewicy napisali na Twitterze: „Żadna sprzątaczka nie zasługuje na aroganckie traktowanie ze strony wyżej postawionej w społeczeństwie kobiety. Feminizm powinien łączyć wszystkie kobiety, niezależnie od ich statusu społecznego czy majątkowego. Każda kobieta zasługuje na szacunek za jej ciężką pracę”. No i byłoby cacy, ale zaraz potem zaczęli się ci lewicowcy kłócić, czy wulgarna Lempart jest „kobietą wyżej postawioną” od tej pani, która po niej musi sprzątać i ja już dalej tego nie śledziłem. W każdym razie mam dziwne wrażenie, że ten epizod ukazał prawdziwe oblicze kolejnej „ikony” lewej strony opinii publicznej. I myślę, że ona się już z tego nie pozbiera. A jak się pozbiera, to znaczy, jeśli dalej jakieś kobiety będą ją uważać za swoją liderkę, to ja już was, drogie panie, nie rozumiem. A naprawdę bardzo się staram!

Pleban ze wsi

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!