Cud na szlaku bursztynowym
Mija właśnie 1000 lat od pierwszej koronacji polskiego władcy. Nie wiemy dokładnie kiedy Bolesławowi Chrobremu włożono na głowę koronę, ale wiemy, że musiało do tego dojść przed 17 czerwca 1025 roku, bowiem tego dnia pierwszy król Polski zakończył swój ziemski żywot. Okres rządów Chrobrego to także czas pierwszych cudów w naszych dziejach. Oto jeden z nich.
Był rok 1760, kiedy ks. Grzegorz Pastyński, proboszcz parafii Narodzenia NMP w Skulsku, zamoczył czubek gęsiego pióra w atramencie i sekundę później zapisał: „świątynię tutejszą ufundował sam Bolesław Chrobry na pamiątkę cudu, jaki na tejże to ziemi się dokonał i który król na własne oczy oglądał”.
Historii rzeczonego cudu, w dodatku cudu o niezwykłym dla naszej ojczyzny znaczeniu, nie odnotował niestety w swych kronikach żaden z wielkich, polskich dziejopisarzy. Proboszcz Pastyński słyszał co prawda, że kiedyś wśród miejscowych ksiąg parafialnych, przechowywany był starodawny manuskrypt opisujący ów najniezwyklejszy dzień z życia miasteczka, ale rękopis ten albo wślizgnął tak idealnie między stronice parafialnych ksiąg, że zupełnie się z nimi stopił – mniemał duchowny - albo rozsypał się ze starości, bo ślad po nim zaginął. I to chyba bezpowrotnie – rozkładał bezradnie ręce ks. Grzegorz. - Nie ma więc na co czekać – uznał w końcu. – Trzeba wszystko spisać samemu, od początku i w dodatku należycie to później zabezpieczyć. Bo cóż z tego, że dzisiejsi mieszkańcy Skulska i okolic szczegółowo znają historię cudami słynącej skulskiej Piety? Któż wie, jaki będzie świat za 100 lat? Żyjemy przecież w takich niepewnych czasach!… - westchnął ciężko proboszcz myśląc z niepokojem o coraz bardziej wrogich Kościołowi działaniach oświeceniowych wolnomyślicieli. – Jeśli na nowo się tego nie spisze i nie zachowa, kto za 100 albo i 200 lat, będzie wiedział, że na tej właśnie wyspie pierwszy polski król stanął twarzą w twarz z umęczonym Królem Królów i z Jego Przenajświętszą, Bolesną Matką?
Król Bolesław wielką gorliwość okazywał
Skulsk leży na granicy Wielkopolski i Kujaw, w obszarze powiatu konińskiego. Przed wiekami był jednym z punktów na słynnym Szlaku Bursztynowym, przez który nieustannie przeprawiali się kupcy z południa Europy. Współcześni historycy twierdzą, że parafia skulska jest najprawdopodobniej jedną z najstarszych nie tylko w dzisiejszej diecezji włocławskiej, ale i w całej Polsce.
Choć nie zachowały się żadne dokumenty dotyczące jej powstania, jej początki uczeni datują na wiek XI, a więc współczesny Chrobremu. Dodają też, że skulska parafia narodziła się jeszcze w diecezji kruszwickiej. A tak przy okazji wspomnę tylko, że Gall Anonim w swej kronice podkreślił, iż „król Bolesław wielką gorliwość okazywał około służby Bożej, a to w budowaniu kościołów, ustanawianiu biskupstw i nadawaniu beneficjów” (…).
Niezwykła pieta
Wróćmy jednak do zapisków ks. Grzegorza, który własnoręcznie uwiecznił dla nas taką oto opowieść. Król Bolesław Chrobry wraz ze swoimi dworzanami i rycerstwem stacjonował na zamku w Kruszwicy. Pewnego dnia postanowił wybrać się na polowanie w okolice niezbyt odległych, skulskich kniei i jezior. W trakcie łowów, psy myśliwskie, towarzyszące królowi i jego rycerzom, przedostały się na wyspę, otoczoną od południa i północy wodami, a od wschodu i zachodu gęstymi zaroślami i zaraz potem zaczęły straszliwie skomleć.
Łowcy, będąc pewnymi, że psy niechybnie wytropiły jakąś dorodną zwierzynę, ruszyli w stronę wyspy i ku swemu ogromnemu zdumieniu ujrzeli pod jednym z drzew Matkę Bożą Bolesną trzymającą w ramionach swego zdjętego z krzyża Syna. Rycerze złożywszy pokłon Maryi i Jezusowi, natychmiast wrócili do króla, by poinformować go o nadzwyczajnym zjawisku, jakie widzieli na wyspie. Bolesław Chrobry natomiast, nie czekając ani chwili, pognał co tchu na wyspę i na własne oczy zobaczył to, o czym opowiedzieli mu jego rycerze. Monarcha oddał hołd Chrystusowi i Jego Matce, oddał im w opiekę siebie, kraj i cały dwór i bezzwłocznie rozkazał wybudować w miejscu objawienia kaplicę, którą z czasem rozbudowano i zamieniono ją w świątynię. Ksiądz Pastyński zanotował również, iż kaplica została wzniesiona z kamieni i kształtem przypominała katedrę w Kruszwicy oraz że pierwszy polski król złożył skulskiej Maryi, jako wotum, swój królewski pierścień. Kościół został konsekrowany prawdopodobnie w 1271 roku, a w każdym razie taka właśnie data konsekracji widniała na kamiennej chrzcielnicy, która istniała jeszcze w XVIII wieku.
Ks. Grzegorz przywołując rozmaite kościelne zapiski napisał również, iż do Skulska ciągnęły niezliczone pielgrzymki, a wśród osobistości klęczących przed łaskami słynącą skulską Pietą było wielu biskupów i możnowładców, jak choćby król Władysław Warneńczyk, który przed wyprawą przeciwko Turcji oddał się w skulskiej świątyni pod opiekę Matki Bożej. Skulska Pieta stała się jeszcze głośniejsza, gdy w XVI stuleciu komisja biskupia potwierdziła jej cudowność.
Z cudem w herbie
Opisany przez proboszcza Pastyńskiego cud jest dziś herbem Skulska. Widzimy na nim bolejącą Matkę Bożą trzymającą na kolanach zdjętego z krzyża Chrystusa, a za nimi wysokie, leśne drzewo. Po lewej i prawej stronie cudownej skulskiej Piety umieszczono, również zgodnie z zapisem ks. Grzegorza, dwa skomlące psy. Obraz, który widnieje współcześnie w herbie miasteczka, dla osób wtajemniczonych w jego historię, jest tylko pamiątką niezwykłego zdarzenia, które miało tam miejsce mniej więcej 1000 lat wstecz.
Mnie jednak zastanawia, co 1000 lat temu, patrząc na owe prawdziwe objawienie, myślał sobie Bolesław Chrobry? Jak interpretował je wracając ze skulskich kniei do Kruszwicy? Z relacji proboszcza Pastyńskiego wiemy oczywiście, że pierwszy polski król złożył Chrystusowi i Jego Matce pokłon, że oddał się Im w opiekę, a jako wotum przekazał skulskiej kaplicy swój królewski pierścień. Ale co działo się w jego umyśle? Jakie uczucia budziły się w jego sercu? Co opowiedział swoim najbliższym doradcom, zaprzyjaźnionym duchownym, żonie? Twórcą Polski był naturalnie jego ojciec, Mieszko I. Jednak to on, Bolesław otwierał pochód polskich koronowanych głów i to przed jego oczami ukazała się Bolesna Matka Chrystusa z umęczonym Synem na rękach. Co to dla niego oznaczało? Czy widział - w owej, bardzo konkretnej przecież wizji, w dodatku wizji o jednoznacznej symbolice – proroctwo dla siebie lub kraju, którym władał? Jak wiadomo Pieta jest symbolem cierpienia, a czas pokazał, że ponad tysiącletnia już historia ojczyzny Chrobrego wyraźnie naznaczona była bólem. Już w następnym stuleciu miało dojść do rozdrobnienia dzielnicowego państwa, 12 lat po tym jak proboszcz Pastyński spisał historię skulskiego cudu miał miejsce pierwszy rozbiór Polski, a wkrótce potem nasz kraj zniknął z map Europy na 123 lata. Ledwie zaczerpnął wolności wybuchła II wojna światowa, a zaraz po niej nad polską ziemią zapadła noc komunizmu. Chrobry oczywiście nie mógł wiedzieć o tym co nastąpi, ale Polska jako państwo, które w przyszłości miało rozgraniczać wielkie mocarstwa, ideologie i kultury, już z definicji nie mogła mieć lekko. Z dzisiejszej perspektywy symbolika tego objawienia wydaje się być całkowicie zrozumiała. Jednak na istocie Piety rzecz się nie zamyka. Maryja trzymała umęczonego, martwego Chrystusa w swoich ramionach, tak naprawdę bardzo krótko, bo męka jej Syna i Jego śmierć zamknęły się właściwie w dwóch dniach i to wyłącznie po to by doprowadzić do Zmartwychwstania, które trwać ma wiecznie. W naszej historii wiele było cierpienia, wiele bólu, ale były też spektakularne zmartwychwstania. I odnoszę dziwne wrażenie, że Chrobry wiedział, że tak właśnie będzie: że po każdym krzyżu, przyjdzie dla Polski nowe zmartwychwstanie.
Aleksandra Polewska – Wianecka
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!