Co z grzechem ludzkim?
W encyklice Dominum et Vivicantem Jan Paweł II jest niezwykle
poruszony, gdy śledzi i analizuje genezę zła na ziemi. Ale dlaczego pisze
o tym, kiedy zastanawia się w dokumencie nad tajemnicą Ducha Świętego?
Co z grzechem ludzkim? Papież Jan Paweł II wyjaśnia, że ,,nieposłuszeństwo człowieka oznacza odwrócenie się od Boga, oznacza poniekąd zamknięcie się ludzkiej wolności względem Niego. Oznacza również pewne otwarcie się tejże wolności – ludzkiego poznania i woli – wobec tego, który jest «ojcem kłamstwa». Akt świadomego wyboru nie tylko jest «nieposłuszeństwem», ale niesie z sobą również pewną podatność w stosunku do tej motywacji, jaka zawiera się w pierwszej namowie do grzechu i motywacji nieustannie ponawianej w ciągu całych dziejów człowieka na ziemi: « … wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło»”.
Wobec ,,anty-Słowa” i ,,przeciw-Prawdy”
Trudno nie zauważyć, że Autor encykliki jest niezwykle poruszony, gdy śledzi i analizuje genezę zła na ziemi. Problem ten zdaje się go mocno niepokoić. Stanowił już istotny temat rekolekcji watykańskich „Znak sprzeciwu”, wracał też wielokrotnie w jego nauczaniu i posłudze papieskiej. W encyklice Dominus et Vivificantem Jan Paweł II używa niemalże tych samych słów i odwołuje się do podobnej argumentacji, co 10 lat wcześniej (jako metropolita krakowski), przed Pawłem VI.
Rozważając proces, który doprowadził do grzechu pierworodnego znajdujemy się ,,w samym centrum tego, co można nazwać «anty-Słowem», czyli «przeciw-Prawdą». Zostaje bowiem zakłamana prawda o tym, kim jest człowiek, jakie są nieprzekraczalne granice jego bytu i jego wolności. Ta «przeciw-Prawda» jest możliwa dlatego, że równocześnie zostaje dogłębnie «zakłamana» prawda o tym, kim jest Bóg. Bóg-Stwórca zostaje postawiony w stan podejrzenia, głębiej jeszcze: w stan oskarżenia w świadomości stworzeń. Po raz pierwszy w dziejach człowieka dochodzi do głosu przewrotny «geniusz podejrzeń». Stara się on «zakłamać» samo Dobro, absolutne Dobro – wówczas, kiedy w dziele stworzenia objawiło się ono jako niewypowiedzianie obdarowujące, jako bonum diffusivum sui, jako stwórcza Miłość.”.
Ale dlaczego mówić o tym, kiedy zastanawiamy się nad tajemnicą Ducha Świętego? Papież odpowiada: ,,Któż może w pełni «przekonać o grzechu» czy o tej motywacji pierworodnego nieposłuszeństwa człowieka, jak nie Ten, który sam jest Darem i źródłem wszelkiego obdarowania? Jak nie Duch, który «przenika głębokości Boże» i który jest Miłością Ojca i Syna?” Duch, którego posłannictwem jest ,,przekonywać świat o grzechu” pozostaje, zdaniem papieża, wyjątkowym, jedynie wiarygodnym świadkiem grzechu pierworodnego. Oznajmia o jego zaistnieniu w Objawieniu udokumentowanym w Piśmie Świętym i w ludzkich sumieniach. Duch ,,zna od początku tajemnicę człowieka”, ,,zna pierworodny wymiar grzechu”. Jest wszak Miłością Ojca i Syna postawioną poniekąd przez grzech ,,w stan podejrzenia”, jest źródłem i sprawcą obdarowania istnieniem, czyli stworzenia, również przez grzech zakwestionowanego w swojej sensowności i wartości i sprowokowanego do sprzeniewierzania się Przymierzu z Bogiem oraz własnemu powołaniu do zbawienia.
Historyczne ,,ścieżki negacji”
Jan Paweł II obserwował w ciągu swojego życia i pontyfikatu ,,ścieżki negacji”, sprzeciwu wobec Boga, przejawy odrzucania Jego Osoby i miłości, zainicjowane grzechem pierworodnym i współcześnie przybierające kształt ateizmu, materializmu i marksizmu. Słowo ,,komunizm”, ze zrozumiałych względów, nie pada wprost, ani w Dominum et Vivificantem, ani w „Znaku sprzeciwu”, ale jest oczywiste, że Autor mówi również o nim jako totalitarnym ustroju będącym wcieleniem i rozwinięciem zgubnych idei zasianych wcześniej przez materialistyczną, bez-bożną filozofię.
Motywacje i postulaty zgłaszane przez pokaźną część zachodniej refleksji są niczym innym jak nowożytnym echem, wręcz kontynuacją, pierworodnego kuszenia, za sprawą którego ,,człowiek będzie skłonny widzieć w Bogu dla siebie przede wszystkim ograniczenie, a nie źródło wyzwolenia i pełnię dobra. Potwierdza się to w naszej nowożytnej epoce, kiedy ateistyczne ideologie dążą do wykorzenienia religii utrzymując, że stanowi ona o podstawowej «alienacji» człowieka. (...) W tym procesie myślenia i działania historyczno-socjologicznego odrzucenie Boga doszło aż do ogłoszenia Jego «śmierci». Niedorzeczność pojęciowa i słowna! Ale ideologia «śmierci Boga» zagraża człowiekowi”. Może się bowiem okazać ideologią i przyczyną śmierci człowieka.
Trujące źródła: przez Marksa oraz iluminatów do ,,wieku świateł”
Wiadomo, że ,,śmierć Boga” z jakimś perwersyjnym entuzjazmem głosił Nietzsche. Wcześniej swój manifest przeciwko Bogu i religii przedstawił Feuerbach (fragment jego deklaracji Karol Wojtyła zamieścił w „Znaku sprzeciwu”). Istotne może będzie jednak uświadomienie sobie wprost satanistycznych inspiracji w twórczości Marksa, które nie mogły nie znaleźć potem przełożenia na system filozoficzny przezeń sformułowany i pośrednio na ustrój społeczno-ekonomiczny, który na niego powoływał się jako swego patrona i ,,fundatora”.
Zła komunizmu, programowej walki z Bogiem w nim zawartej, nie da się potraktować jako incydentalnej przypadłości, jakiejś neutralnej cechy, którą przybrała ewolucja ludzkiego myślenia na temat natury świata i społecznej sprawiedliwości. Złe, zbrodnicze owoce musiały wyniknąć z wyjątkowo złych, zatrutych źródeł.
Otóż Marks pisał w młodości wiersze, w których widoczna jest jego fascynacja diabłem. W jednym z nich oświadczył nawet: ,,Z Szatanem zawarłem pakt”. Sztuka teatralna Marksa zatytułowana ,,Oulanem” niesie w sobie ideę oraz postulat wyrażony w tytule. ,,Oulanem” to odwrócenie słowa Emmanuel – imienia Mesjasza, Syna Dziewicy z proroctwa Izajasza. Sens owego odwrócenia to: my bez Boga. Tego chciał Marks, o to walczył. Podobno sztuka jest tak straszna, że najlepiej omijać jakikolwiek z nią kontakt, zwłaszcza w samotności i o zmroku.
Marks doskonale wiedział, że wykonuje złą robotę. Czas wreszcie porzucić myśl, że on i jego zwolennicy działali w dobrej wierze. Marks, Lenin, Stalin i wielu innych byli zajadłymi wrogami samego Boga i potworny świat, który stworzyli tylko to potwierdza. O satanizmie Marksa pisze przekonująco amerykański historyk Paul Kengor w swej książce „Diabeł i Karol Marks”. Wydaje się ważne, abyśmy wiedzieli jakie są w istocie źródła marksizmu, bo swego czasu np. tak zwani postępowi katolicy uważali ten system myślowy za całkiem dobre narzędzie analizy społecznej. Zresztą również Marks i jego ideologia wynikają z czegoś wcześniejszego.
Trop prowadzi do masonerii i tej szczególnej jej postaci, jaką był bawarski tajny zakon iluminatów. Powstał on w 1776 roku. Jego współzałożyciel Adam Weishaupt wypowiadał myśli, które wróciły potem w deklaracjach Maksa. Na przykład taką: ,,Zwycięstwo dobra nad złem wymaga podjęcia zdecydowanych działań politycznych. (…) Zamiast słów potrzeba nam czynów”. Do złudzenia przypomina to słynną frazę Marksa, według której filozofowie do tej pory świat interpretowali, teraz nadszedł czas, aby go zmieniać. Cechą tego rodzaju postrzegania rzeczywistości jest głęboko w nim tkwiący gnostycyzm, przekonanie, że stworzony i przekazany nam świat jest zły, wadliwy, domaga się przezwyciężenia, zbudowania go na nowo, a tego zadania mogą się podjąć najpierw wtajemniczeni, ci którzy rozumieją potrzebę totalnej zmiany. Nie ulega wątpliwości, że tak pojmowali swoje zadanie członkowie rozmaitych tajnych stowarzyszeń na czele z masonerią. Uznawali się oni za prekursorów koniecznego przełomu, za powołanych do jego osiągnięcia i zrealizowania. Uważali, że nowy świat należy zrazu wykuwać w cieniu aktualnej polityki i w opozycji do niej, w kontrze do ,,ołtarza i tronu”.
W pewnym jednak momencie konspiracja musiała wejść w etap otwartego buntu, rebelii, która odwoływała się do intelektualnego radykalizmu i postulowała przemoc i zniszczenie. Było to stadium, na którym ujawnił się Marks, jego towarzysze i następcy, wszyscy ci rewolucjoniści, którzy wprost posuwali się do składania hołdu diabłu, jakby chcąc odwrócić i zatrzeć słowa Pana Jezusa na pustyni: ,,Idź precz, szatanie! (…) «Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz»” (Mt 4, 10). Nie wiadomo, czy Stalin tylko żartował mówiąc, że diabeł jest komunistą.
Związek komunizmu z tajnymi sektami ma również charakter organizacyjny. Otóż częścią wspomnianego zakonu iluminatów była tzw. Liga Ludzi Sprawiedliwych, w 1848 roku przemianowana na Ligę Komunistyczną. Marks, który do niej wstąpił otrzymał zadanie napisania jej programu. Tak powstał słynny Manifest Komunistyczny będący ni mniej ni więcej tylko wezwaniem do krwawej rozprawy ze światem.
Wolnomularstwo i jego mutacje, z których wyłoniły się partie komunistyczne samo było z kolei produktem tzw. oświecenia, ,,wieku świateł”, o którym Jan Paweł II na innym miejscu powiedział, że stanowiło pierwszą tak znaczącą próbą zbudowania cywilizacji w przeciwstawieniu do chrześcijaństwa, do Objawienia i Odkupienia i w proteście wobec przymierza Boga z Jego stworzeniem (por. „Przekroczyć próg nadziei”). Jako przywódca grupy zarozumiałych doktrynerów, którzy określali siebie mianem ,,filozofów” i koryfeusz oświecenia wystąpił, jak wiadomo, niejaki Wolter (Arouet), człowiek organicznie nie znoszący Kościoła (nazywał np. Kościół ,,hańbą Europy”), który w swej obfitej niestety i niezwykle szkodliwej twórczości, a raczej nachalnej publicystyce również nie stronił od okazywania sympatii diabłu.
Cóż, to jaką postawę duchową się zajmuje i o co się walczy nie jest nigdy rzeczą przypadku, ale zawsze wynika z głębszego podłoża. Wolter nie mógłby nawoływać do rozprawy z Kościołem, gdyby żył w przyjaźni z Bogiem, gdyby nie sytuował siebie po stronie ,,ojca kłamstwa”... O podłej naturze intelektualnego dorobku Woltera i jego mrocznych inklinacjach mówi książka „Wolter niepoznany” Xaviera Martina, przetłumaczona na język polski przez prof. Piotra Tylusa. ■
Ks. Piotr Jaroszkiewicz
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!