Co było pierwsze jajko czy kura, czyli o rosnącej temperaturze i dwutlenku węgla
Dzisiaj może zaczniemy od spraw religijnych, czyli porozmawiamy o... zmianach klimatycznych. Ale was zaskoczyłem, co? Ale takie mamy czasy, że do pewnych spraw nakazuje się nam podchodzić z religijną wiarą, choć niby podpierają się badaniami. Ale zawsze są to badania, które pasują do z góry założonej tezy. Takie jest przynajmniej moje zdanie w tym temacie.
Zwłaszcza kiedy słyszę, że teraz to już za późno na jakieś dyskusje, tylko mordy w kubeł i ratować Ziemię! Bo potem będzie za późno! A owo ratowanie Ziemi oznacza, że ktoś zarabia miliardy na sprzedaży tzw. zielonych technologii, a ktoś inny popada w biedę, aby na te zielone technologie było go stać.
Tyle ogółów, a teraz do szczegółu, proszę przeczytać uważnie: „ostatnie badania dostarczyły dowodów, opartych na analizach pomiarów instrumentalnych z ostatnich siedmiu dekad, na jednokierunkowy, potencjalnie przyczynowy związek między temperaturą jako przyczyną a stężeniem dwutlenku węgla (CO2) jako skutkiem. W najnowszym badaniu odkrycie to zostało poparte analizą cyklu węglowego i wykazaniem, że naturalne zmiany (CO2) spowodowane wzrostem temperatury są znacznie większe (o współczynnik > 3) niż emisje ludzkie, podczas gdy te ostatnie nie przekraczają 4% całości. Tutaj zapewniamy dodatkowe wsparcie dla tych ustaleń, badając sygnatury stabilnych izotopów węgla, 12 i 13. Badając dane izotopowe w czterech ważnych miejscach obserwacji, pokazujemy, że standardowa metryka δ13C jest zgodna z wejściową sygnaturą izotopową, która jest stabilna przez cały okres obserwacji (> 40 lat), tj. nie ma na nią wpływu wzrost emisji CO2 przez człowieka. Ponadto dane proxy obejmujące okres po 1500 r. n.e. również wykazują stabilne zachowanie. Odkrycia te potwierdzają główną rolę biosfery w cyklu węglowym i niezauważalną sygnaturę człowieka”. Wiem, wiem, trudne to jest, ale chodzi o to, że badanie nie wykazało wpływu człowieka na wzrost atmosferycznego CO2 w ciągu ostatnich 40 lat, a jednocześnie potwierdziło, że to ocieplenie powoduje wzrost dwutlenku węgla w atmosferze, a nie odwrotnie. Co prawda istnieją oba kierunki przyczynowości, ale ten – temperatura na CO2 jest dominujący. Autorem badań jest Grek Demetris Koutsoyiannis i potwierdzają one badania Johna K. Dagsvika and Sigmunda H. Moena z 2020 roku, że wpływ emisji CO2 spowodowanych przez człowieka nie wydaje się być wystarczająco silny, aby powodować systematyczne zmiany wahań temperatury w ciągu ostatnich 200 lat. Na pewno to są jakieś oszołomy i płaskoziemcy, ale chciałem tylko abyście wiedzieli, że badania są prowadzone i wcale nie mamy pewności, że to człowiek najbardziej szkodzi i wpływa na ocieplenie klimatu.
Jeszcze w tym temacie, warto przypomnieć słowa nieżyjącego już klimatologa dr. Stephena Schneidera: „Z jednej strony jako naukowcy jesteśmy etycznie związani z metodą naukową, w efekcie obiecując mówić prawdę, całą prawdę i tylko – co oznacza, że musimy uwzględnić wszystkie wątpliwości, zastrzeżenia, „jeśli” i „ale”. Z drugiej strony nie jesteśmy tylko naukowcami, ale także ludźmi. I jak większość ludzi chcielibyśmy widzieć świat lepszym miejscem, co w tym kontekście przekłada się na naszą pracę na rzecz zmniejszania ryzyka potencjalnie katastrofalnych zmian klimatycznych. Aby tego dokonać, musimy uzyskać szerokie wsparcie, pobudzić wyobraźnię społeczeństwa. To oczywiście oznacza duże zainteresowanie mediów. Musimy więc przedstawiać przerażające scenariusze, formułować uproszczone, dramatyczne stwierdzenia i nie wspominać o jakichkolwiek wątpliwościach, jakie możemy mieć. Tego „podwójnego wiązania etycznego”, w jakim często się znajdujemy, nie da się rozwiązać żadną formułą. Każdy z nas musi zdecydować, jaka jest właściwa równowaga pomiędzy efektywnością a uczciwością. Mam nadzieję, że to oznacza bycie jednym i drugim”. Bardzo jestem ciekaw, czy wszyscy klimatolodzy mają takie podejście i jaki wpływ na równowagę pomiędzy efektywnością a uczciwością mają miliardy dolarów, które się zarabia na zielonych technologiach. Co wcale nie oznacza, moi drodzy, że ja pleban ze wsi, nie życzę wam, mieszczuchom, byście mieli takie fajne świeże i czyste powietrze jak u nas na wsi. Ja bym tylko nie chciał, aby nas nabijano w butelkę. Chcę, żebyśmy robili dobre rzeczy dla naszego wspólnego istnienia na zielonej planecie, ale chcę byśmy wierzyli w Boga, a nie w ideologie klimatyczne.
To raz. A dwa – coraz trudniej nie zgodzić się z tezą, że wszystkie „zjawiska”, z którymi mamy dziś do czynienia od klimatu do covida są zastosowanymi globalnie projektami biznesowymi. Ale dalej już w tę stronę dzisiaj nie pójdziemy. Może tylko na koniec wątku jeszcze wyrażę solidarność z protestującymi rolnikami. Może oni komuś pomogą otworzyć oczy.
Ostatni temat jaki dzisiaj poruszę, tak naprawdę powinien pewnie omówić redaktor naczelny w swojej rubryce Meandry czwartej władzy, ale ostatnio trochę się ociąga. A chodzi mi o aktywność pana Terlikowskiego, publicysty specjalisty od wszystkiego zwłaszcza Kościoła katolickiego. Dość kuriozalna jest jego wypowiedź, na temat zarzutów jakie pojawiły się wobec jego pryncypałów z RMF FM. Sami zresztą przeczytajcie: „Od wielu lat zajmuje się kwestią nadużyć władzy i przemocą seksualną w Kościele, i dlatego zadajecie mi pytanie, co sądzę na temat tekstu w Onecie o mojej macierzystej firmie. Jestem jej współpracownikiem od niemal trzech lat, z mojej prywatnej perspektywy jest to jedna z najlepszych firm, w jakiej przyszło mi pracować. Cenię sobie zarówno zespół (...), jak i tych, z którymi pracuję wciąż. Jako człowiek, który pracował już w bardzo różnych mediach, mam szacunek dla szefostwa radia - w tym dla Tadeusza Sołtysa. Nie jestem też obiektywny, bo do RMF FM ściągał mnie osobiście Marek Balawajder i mnie pracowało się z nim świetnie. Nigdy nie byłem jednak od niego zależny, a w kolegiach Faktów nigdy nie brałem udziału. Nie byłem też nigdy świadkiem wydarzeń, o jakich jest w tekście mowa. Nie wykluczam, że - co w pracy newsowej się zdarza - mogły w rozmowach paść słowa, które zostały odczytane przez innych jako raniące czy niesprawiedliwe, niezależnie od tego, jaka była intencja tych, którzy ów komunikat nadawali”. Szczególnie ostanie zdanie dość szokujące. I jeszcze kilka dni później: „Więcej moich komentarzy na temat sytuacji w RMF FM nie będzie. Z wewnątrz komentować się jej nie da, bo po pierwsze znam wszystkich uczestników sytuacji, do pewnego stopnia rozumiem, co się mogło wydarzyć i rozumiem racje i emocje stron. Wiem też za dużo o innych elementach wydarzeń, by być obiektywnym świadkiem czy oceniającym cokolwiek. Emocje, także moje, są za duże”. Jakże to inne od tego co słyszeliśmy o nadużyciach w Kościele: wszyscy wiedzieli, wszyscy milczeli, nikt nie jest bez winy – oczywiście parafrazuję.
I znowu, żeby było jasne: wszystkich przestępców, czy w Kościele czy w RMF – pod sąd!
Pleban ze wsi
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!