TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Sierpnia 2025, 13:29
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Co Bóg złączył...

Co Bóg złączył...

fot. Arleta Wencwel

Julia i Sergiusz z czwórką dzieci Ewą, Marysią, Ritą i Magdaleną, a w domu zostali Adrian i Tymek.

 Marzec, miesiąc szczególnie poświęcony Świętemu, który poprzez swe czyny, a nie słowa mówi do nas. Święty Józef, małżonek Maryi i Opiekun Syna Bożego, wielki obrońca życia. To do niego uciekamy się we wszystkim, co nas trapi, to u jego stóp wypraszamy potrzebne łaski. To Święty Józef uczy nas cichej i ofiarnej służby rodzinie i życiu, służby miłości.

Marcowa pierwszoczwartkowa modlitwa przypadająca w czas Wielkiego Postu, czas nawrócenia i łaski skupiła się wokół problemów, jakie przeżywa wiele małżeństw oraz wokół przebaczenia, które jest drogą owocnego przezwyciężania kryzysów. Widząc co dzieje się obecnie na świecie, jak  niewiele trzeba, by ludzie, którzy przysięgali sobie przed Bogiem miłość, wierność i uczciwość z łatwością poddają się, gdy tylko pojawi się najmniejsza przeszkoda. Modlono się  o umiejętność przebaczania dla każdego człowieka. Przebaczenie jest najważnejszą umiejętnością i koniecznością w każdej ludzkiej relacji, a szczególnie w małżeństwie.  -  Trzeba sobie wzajemnie przebaczyć i się pojednać, to znaczy: przyjąć na nowo, nie odrzucać, mieć wyrozumiałość i dobrą wolę, chcieć ciągle dawać szansę drugiemu, nie pamiętać doznanych krzywd i niesprawiedliwości. Im więcej i częściej przebaczymy, tym więcej zrobimy w naszych sercach miejsca miłości – wołał ks. Łukasz podczas nabożeństwa u stóp św. Józefa. 

Wiemy, że św. Józef zmagał się z wielością krzyży, które wyrastały na drodze jego życia, ale jego miłość i cierpliwość przezwyciężała wszystkie trudności. Jego zatem prosimy, by nauczył nas żyć na co dzień Ewangelią, by nauczył nas wybaczania i byśmy umieli radzić sobie w chwilach kryzysowych. Dzisiaj ludzie są słabi, byle potknięcie, niepowodzenie, rezygnują z walki i szukają, tak im się wydaje, łatwego rozwiązania. Wydaje się, że wiele małżeństw zawieranych jest pochopnie, pod wpływem chwilowych uniesień. Potem życie koryguje te decyzje. Niestety coraz częściej rozpadają się małżeństwa z krótkim stażem. Byle niepowodzenie i już rozwód. I wydaje się, że problem został rozwiązany. Trudno jednak jednoznacznie powiedzieć, co tak naprawdę jest przyczyną kryzysów w rodzinie. Z pewnością brakuje nam umiejętności przebaczania. Od dziesięciu lat w naszym kraju obserwuje się gwałtowny wzrost liczby rozwodów i tak np. w 2011 roku zawarto około 210 tysięcy ślubów, a w tym samym czasie rozwiodło się około 70 tysięcy par. Wynika z tego, iż jedna trzecia małżeństw kończy się rozwodem. Przyczyn jest wiele, jednak wiodącymi powodami rozejścia się małżonków są w głównej mierze: niezgodność charakterów, zdrada, nadużywanie alkoholu, nieodpowiedni stosunek do innych członków rodziny oraz problemy finansowe, a ostatnio także emigracja zarobkowa. Przerażające jest to, że w internecie nie brakuje stron, które ułatwiają ludziom przeprowadzenie rozwodu. Istnieją strony, które podpowiadają, jak skutecznie i poprawnie napisać pozew, przybliżają niuanse orzekania o winie, o przyznanie alimentów itd. Znalazłam też strony, które proponują zorganizowanie imprezy rozwodowej itd. Na szczęście są też organizacje, które pomagają małżonkom w ich kryzysie, pomagają przezwyciężać czasami chwilowe problemy, by od razu nie zaważyły na podjęciu decyzji o rozwodzie. Są to strony, które promują małżeństwo, których celem jest dążenie do uzdrowienia sakramentalnego małżeństwa, które przeżywa kryzys. Wystarczy wpisać w przeglądarkę słowo „sychar”, a pokażą nam się linki www.ogniska.sychar.org, www.sychar.org,  www.kryzys.org. Strony prowadzone są przez Wspólnotę Trudnych Małżeństw Sychar.

Miłość równa się przebaczenie

Wspólnota Sychar jest wspólnotą wiernej miłości małżeńskiej, którą założyli sakramentalni małżonkowie. jej współzałożycielem jest ks. Jan Pałyga SAC. Natomiast krajowym duszpasterzem wspólnoty mianowanym przez Episkopat Polski jest ks. Paweł Dubowik. I to właśnie on został zaproszony na pierwszoczwartkową modlitwę z konferencją na temat: „Każde trudne sakramentalne małżeństwo jest do uratowania!” - o pomocy, jaką małżeństwom w kryzysie udziela Kościół na podstawie doświadczenia Wspólnoty Trudnych Małżeństw. Rozpoczynając konferencję ks. Paweł poprosił wszystkich, aby zadali sobie pytanie: jak wygląda miłość i przebaczenie w naszych małżeństwach i rodzinach. - Nie ma miłości bez przebaczenia, ale też nie ma przebaczenia bez miłości. Między miłością i przebaczeniem trzeba postawić znak równości - powiedział ks. Paweł. By ta miłość i przebaczenie w rodzinie były podstawą potrzebne są trzy filary, na których się oprzemy. Pierwszym jest świadomość tego, że małżeństwo jest sakramentem, że małżonkowie w dniu zawarcia sakramentu zaprosili Jezusa Chrystusa do swojego życia, by z nimi był, zawarli przymierze z sobą i Panem Bogiem. Dlatego niezwykle ważna jest modlitwa rodzinna, małżeńska, podczas której małżonkowie klękają razem i modlą się. Ważne jest, aby umieć znaleźć czas na wspólną modlitwę, wspólną Eucharystię. 

Drugim filarem przebaczenia w rodzinie jest rozmowa, dialog małżeński. Brakuje dziś wspólnej rozmowy. Warto, by małżonkowie umieli znaleźć czas na rozmowę, do której będą potrafili zaprosić Pana Jezusa. 

Trzecim filarem jest pokora. Małżeństwo rodzi się w pokorze i musi żyć w pokorze. Bez pokory małżeństwo nie może istnieć. I dopiero gdy małżonkowie zrozumieją, jak bardzo potrzebny jest Jezus w ich związku, dopiero wtedy ich małżeństwo może być szczęśliwe. Reasumując, każde trudne sakramentalne małżeństwo jest do uratowania wtedy, gdy będzie się je budować na modlitwie, na relacji z Jezusem Chrystusem, jeżeli będzie się pracować nad sobą, kiedy będzie się korzystać z daru rozmowy, ale w pokorze, to wtedy będą dziać się cuda.

Zaprosić Chrystusa

Jakby na potwierdzenie słów księdza Pawła po konferencji swoim świadectwem podzielili się małżonkowie Julia i Sergiusz Urbaniakowie, którzy mimo ogromnego kryzysu, przetrwali. Dziś są szczęśliwym małżeństwem i rodzicami szóstki dzieci. Jak podkreśla pan Sergiusz największą pomocą w pokonywaniu ich problemów jest umiejętność przebaczania sobie nawzajem. Mają nadzieję, że jako rodzice dobrze spełniają swoją rolę, przekazując dzieciom wartości religijne, ucząc ich żyć wiarą.

„Ojcze nasz...”

- W tym, powiedzmy sobie, rodzinnym sakramencie został nam dany zalążek nowego, Bożego życia, które ma wzrastać, aż do ostatecznego spełnienia w chwale niebios. Staliśmy się członkami Kościoła Świętego, wielkiej rodziny Boga, która jest zjednoczona jednością Ojca, Syna i Ducha Świętego. To modlitwa, która ma szczególną wartość i moc kształtowania w nas postawy przebaczenia – podkreślił ksiądz bp Tadeusz Lityński, biskup pomocniczy diecezji zielonogórsko-gorzowskiej w homilii podczas pierwszoczwartkowego spotkania. Podkreślając, że do dróg umożliwiających przebaczenie w rodzinie należy utrzymywanie stałej więzi z Bogiem przez modlitwę i życie sakramentalne, uczestnictwo w życiu Kościoła, troskę o dialog, poszanowanie punktu widzenia drugiej osoby, gotowość do służby, cierpliwość, przebaczenie i prośbę o przebaczenie. Wskazał, że na przeszkodzie realizacji miłości w rodzinie, czyli domowym Kościele stoi nienawiść, doznana krzywda, brak zgody i przebaczenia. Zauważył, że polskim rodzinom szczególnie trudno jest realizować swoje powołanie.

Na zakończenie modlitewnego spotkania głos zabrał biskup ordynariusz Edward Janiak, podkreślając szczególny czas, w jakim spotkaliśmy się w sanktuarium Świętego Józefa. Zauważył, iż dane jest nam przeżywać wyjątkowy, a zarazem historyczny moment, kiedy to na Watykanie gromadzi się Kolegium Kardynalskie, aby wybierać Ojca Świętego. 
- Św. Józef jest Opiekunem Kościoła i dzisiaj, kiedy spotykamy się, widzimy jak to różne kalkulacje, zwłaszcza świeckie gazety, wskazują, który to kardynał będzie wybrany. My, ludzie wiary, wierzymy mocno, że Kościół jest Chrystusowy i ten będzie papieżem, kogo Bóg przewidział, naznaczył. Chcemy pamiętać o tym i modlić się o to z całym Kościołem Powszechnym – mówił Ordynariusz. 

Tekst i foto Arleta Wencwel

 

Wspólnota Trudnych Małżeństw SYCHAR powstała jako dzieło małżonków sakramentalnych, którzy w obliczu kryzysu ich małżeństwa chcą wytrwać w miłości, wierności i w zobowiązaniach wynikających z przysięgi małżeńskiej. Wspólnota powstała w 2003 roku u księży pallotynów w Warszawie. Jej charyzmatem jest dążenie członków do uzdrowienia sakramentalnego małżeństwa, które przeżywa kryzys. Współpracując z Chrystusem – Bogiem w każdej sytuacji, nawet po ludzku patrząc beznadziejnej, możliwe jest odrodzenie małżeństwa. Dla Boga bowiem nie ma rzeczy niemożliwych. Motywem przewodnim dla wspólnoty stały się słowa Pana Jezusa wypowiedziane do Samarytanki przy studni Jakuba nieopodal miejscowości Sychar: „Kto zaś będzie pił wodę, którą ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskującej ku życiu wiecznemu” (Jan 5, 14).

 

Wdzięczni za Kościół 

Mam na imię Sergiusz i jestem Bogu wdzięczny za wszystko, co zrobił w naszym życiu. Jesteśmy małżeństwem od lat 13, mamy 6 dzieci. Dzisiaj jesteśmy w Kościele i jesteśmy Bogu wdzięczni za Kościół, za to, że możemy tworzyć małżeństwo sakramentalne. 15 lat temu mogliśmy wrócić na łono Kościoła dzięki darowi drogi katechumenalnej, ale wcześniej żyliśmy w związku niesakramentalnym i nasze życie w tamtym czasie wyglądało bardzo źle i doprowadziło nas do takiego momentu, że nasz związek był „zniszczony”. Jestem jedynakiem i pochodzę z rodziny, w której nie była mi przekazana wiara. Oczywiście byłem u I Komunii św.,
jednak rodzice jakoś szczególnie nie przykładali wagi, aby przekazać mi wartości związane z wiarą. Nikt mi nie mówił, że Bóg jest ważny, jest moim Ojcem, kocha mnie i żebym Go szukał w swoim życiu. Dlatego też szukałem szczęścia gdzie indziej. Bardzo szybko stałem się samodzielny. Wydawało mi się, że mogę podbić świat własnymi siłami. Zacząłem pracować zawodowo, założyłem własną firmę. Poznaliśmy się z Julą w szkole średniej. Ona też jest jedynaczką i pochodzi z domu, gdzie rodzice się rozwiedli. Chcieliśmy być ze sobą, ale nikt nam nie powiedział jak. Nasi rodzice nie powiedzieli nam, że trzeba budować na Chrystusie, żeby wejść w związek sakramentalny i żyć w czystości.  Nikt nam nie powiedział, żeby najpierw przejść przez okres narzeczeństwa, poznawać się, zbliżać się do siebie, aby w końcu zapragnąć być małżeństwem.  Bardzo szybko nasze życie „doprowadziło” nas do takiej sytuacji, że nie mogliśmy patrzeć na siebie. Wszystko zaczęło się w naszym życiu sypać. Kiedy minął pierwszy okres fascynacji zaczęliśmy się wzajemnie krzywdzić i wzajemne się wyniszczać. Do tego moja firma zbankrutowała i popadłem w depresję. Doszło do tego, że byliśmy już tak bardzo oddaleni od siebie, że rozstaliśmy się. W tym samym czasie dowiedzieliśmy się, że będziemy mieli dziecko i że urodzi sie chore. Nie byliśmy gotowi tego przyjąć. Nie miałem złudzeń, byłem przekonany, że nie ma nikogo kto mógłby mi pomóc. Wołałem wewnętrznie do Boga, bo nie wiedziałem do kogo się zwrócić. Wówczas moja mama, która trzy lata wcześniej trafiła na drogę neokatechumenatu, zaczęła mnie namawiać na katechezy. Bardzo sceptycznie do tego podchodziłem, ale poszedłem. Zacząłem prosić Pana Boga: jeśli jesteś to pomóż mi, bo widzisz, że nikt nie jest mi w stanie pomóc! W tym czasie zaczęły się dziać rzeczy niesamowite. Na tych katechezach usłyszałem, że Pan Bóg mnie kocha, że jest moim Ojcem, że przebacza mi wszystkie grzechy. Poczułem, że Pan Bóg jest wszechmogący, że On ma moc zmienić moje życie. Chwyciłem się tego słowa jako ostatniej deski ratunku. Powiedziałem, Panie Boże ja pragnę, abyś Ty interweniował w naszym życiu. Poczułem, że muszę z tym iść do Julii. Po kilku miesięcach poszła ze mną na katechezę i doświadczyła również tego samego. Doświadczyła, że Pan Bóg przebacza. I od tego zaczęło się budowanie na Chrystusie naszego związku. Wpierw mogliśmy otrzymać przebaczenie od Boga i On dał nam moc przebaczenia sobie wzajemnie. Wcześniej było to niemożliwe. Dojrzało w nas pragnienie, że chcemy razem budować nasz związek na Chrystusie, wejść w sakrament małżeństwa. I tak się stało. Zawarliśmy związek sakramentalny. To są cuda jakie Pan Bóg dokonał, że możemy mieć dzieci, że Jula trwała się na życie, że możemy mieć ich szóstkę i przyjmować je naprawdę z wdzięcznością, że to są dary Boga. To jest cud, bo kiedy urodził się Adrian, Jula była przekonana, że już nigdy nie będzie miała dzieci, że ona już nie chce, gdyż zawsze wiązało się to z ogromnym strachem. Pan Bóg dokonał cudu w życiu Adriana. Funkcjonuje dziś normalnie i jest normalnym chłopakiem. Wszystko co dzisiaj mamy zawdzięczamy Bogu i Kościołowi. W Kościele uczymy budować się na Chrystusie i przebaczać sobie wzajemnie. 

świadectwo Julii i Sergiusza

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!