Chocim, Kalisz i św. Stanisław Kostka
czyli o wielkim zwycięstwie Polaków i Kozaków w 1621
Obchodzimy kolejną rocznicę, nieco zapomnianego, ale niezwykle ważnego zwycięstwa polskiego oręża, dzięki któremu został ocalony nie tylko byt narodowy, ale być może również los części ówczesnej Europy.
Nie była to typowa bitwa tamtych czasów, można ją nawet nazwać bitwą pozycyjną, na długo przed tym, zanim tego rodzaju działania rozgrywały się podczas I wojny światowej. Natomiast na pewno był to wielki wspólny tryumf Polaków i Kozaków, którzy stanowili podstawę przyszłego ukraińskiego narodu. Dowodził zaś nimi znany hetman kozacki Piotr Konaszewicz-Sahajdaczny.
Polacy i Kozacy
Opisując przebieg tej bitwy chcemy zwrócić uwagę właśnie na udział Kozaków w tym zwycięstwie, gdyż był on znaczny. A szczególnie trzeba powiedzieć o tym w naszych czasach, kiedy Ukraina budzi się do prawdziwego bytu państwowego, na potwierdzenie, iż naród ten nie należy do Rosji, ale jego korzenie rzeczywiście mają podstawy w chwalebnej obronie Europy. Jak ważna była to rola, ukazuje proste wskazanie liczbowe. Armia turecka miała bowiem wówczas liczyć do stu pięćdziesięciu tysięcy, wojska polskie szacuje się na jakieś trzydzieści kilka tysięcy, no i wojska kozackie, które przybyły - liczyły drugie trzydzieści kilka tysięcy. Można zatem zadać sobie pytanie: co by się wówczas stało, gdyby Kozacy (pradziadowie obecnych Ukraińców) nie nadeszli na pomoc? Czy Polska i cała Europa były w stanie dać odpór nawale tureckiej? Warto o tym pamiętać w kontekście wszystkich późniejszych niesnasek polsko-ukraińskich i dzisiejszych prób powrotu do dawnej przyjaźni i wsparcia dla narodu ukraińskiego. Świadectwo zaś czynów kozackich będzie dane z najwyższego szczebla, bo zaczerpnięte z zapisków Stanisława Lubomirskiego, który po śmierci hetmana Jana Karola Chodkiewicza, pełnił najwyższe dowództwo w obozie polskim.
Listy i podchody
1 września 1621 roku hetman Chodkiewicz otrzymał list od wezyra, który w dosyć bezpardonowy sposób domagał się poddania. Hetman zbył te tureckie zakusy odpowiadając wezyrowi, aby ten pisał listy po europejsku, bowiem nie ma on nikogo, kto by mu przełożył listy z języka tureckiego. Była to oczywiście forma politycznego wydrwienia. Jednakże hetman nie zaniechał odpowiednich taktycznych posunięć, bowiem zdecydował się wówczas nie wydawać walnej bitwy, ale nękać liczniejsze siły tureckie ciągłymi wypadami i czekać na jesienną zmianę pogody, która na tamtych terenach jest dosyć gwałtowna, i to ona miałaby dokończyć dzieła zniechęcenia tureckiej armii. Tego samego dnia nadeszło też wsparcie wojsk zaporoskich, czyli Kozaków, co wzbudziło radość i otuchę w całym polskim obozie. Natomiast 2 września miała miejsce pierwsza wspólna walka, którą sprowokował atak zwiadu tureckiego na pozycje Kozaków. Zostali oni wsparci przez polskie wojsko i szczęśliwie przegnali Turków.
Taktyka forteli i zasadzek
3 września nastąpił duży atak, bowiem do walki stanęła prawie cała turecka armia. Hetman Chodkiewicz stosował taktykę forteli i zasadzek, w które powpadały rozliczne tureckie oddziały, tak, iż wielu Turków zginęło. Również silny atak na obóz kozacki został odparty, tak iż zachwiało się morale armii tureckiej i do Kozaków zaczęli przechodzić pierwsi tureccy dezerterzy.
4 września Polacy i Kozacy mieli szczęście w nieszczęściu, bowiem najpierw przez cały dzień trwała wymiana ognia z dział pomiędzy stroną turecką, a naszymi oddziałami. W końcu pod wieczór hetman Chodkiewicz wysłał przedstawiciela, aby namówił Kozaków do ataku w celu zagwożdżenia (zniszczenia) tureckich dział. Kozacy poszli zatem w bój, jednak wówczas na ów atakujący oddział wyjechała turecka jazda. Polacy poszli na pomoc, ale i z obozu tureckiego wyszły nowe posiłki. W sukurs przyszedł zapadający zmrok, tak iż strony rozdzieliły się. Dobrze się stało, ponieważ przewaga turecka mogła doprowadzić do totalnej klęski atakujących, a tak Polakom i Kozakom nie tylko udało się umknąć, to jeszcze Kozacy pojmali wielu jeńców, z których część podarowali hetmanowi Chodkiewiczowi. Zaś hetman miał dzięki temu nieudanemu atakowi przestrogę, aby jednak trzymać się obranej na początku taktyki i nie wchodzić w otwarty bój.
7 września Turkom udało się zająć wysunięte pozycje polskie i ośmieleni tym zaczęli postępować dalej na polski obóz. Sytuacja była poważna. Hetman kierował kontrnatarciem, a gdy stało się jeszcze bardziej niebezpiecznie, sam ze swoją chorągwią ruszył do walki, za nim zaś wielu innych możnych polskich panów. Szczególną rolę odegrała husaria, która w nielicznej liczbie, jednak przepędziła z pola wielotysięczne tureckie zastępy. Obrona była jednak krwawa, z ran zmarło wielu polskich rycerzy.
9 września Turcy mając na uwadze tę swoją wcześniejszą klęskę z husarią, postanowili zaatakować teraz Kozaków. Najpierw jednak pozorowany atak ponownie nastąpił w stronę polską, w tym celu, aby wiązać polskie siły i wtedy dopiero ruszyć na osamotnionych Kozaków (i gdyby to się udało, uderzyć następnie na samotne już polskie siły). Gdy zatem poszedł pierwszy atak na Polaków, główna część Turków uderzyła na zaporożców. Gwałtowność tureckich dowódców była taka, iż naganiając swe wojska do szturmu, zabijali maruderów. Niemniej i ten szturm nic nie dał - Kozacy wytrzymali go.
11 września miał miejsce zmasowany, ale niecelny ostrzał artylerii tureckiej na obóz kozacki. Tego też dnia zaczęła się choroba hetmana Chodkiewicza.
Śmiertelna choroba Hetmana
14 września w związku z pogarszającym się morale wojsk polskich, Hetman, mimo swego złego stanu, wygłosił płomienną mowę, w której mówił np. że nieprzyjaciel nie jest tak straszny, ani tak mocny, aby mógł przemóc Polaków, że mieczem ich zwojować nie może, bo dawno by to uczynił i choć od 6 lat przygotowywał się do tej wyprawy, a wojsko ma największe, jak dotąd, nic nie może poczynić. Hetman zdawał sobie sprawę z powagi tej sytuacji dla całej Europy, bowiem powiedział, iż władca turecki Osman II ma świadomość, że cały świat patrzy i oczekuje w przerażeniu i strachu, albo na jego zwycięstwo, albo na jego hańbę i upadek wieczny (w tym stwierdzeniu Hetman okazał się nieomal proroczy, bowiem Osmana zabili niedługo po kampanii chocimskiej jego dworzanie i janczarzy). Dalej Hetman dodał, iż władca turecki wie, że teraz albo ma być całej Europy panem albo pośmiewiskiem. Hetman stwierdził zatem, iż trzeba wytrwać, a uciekającymi z polskiego obozu tchórzami nie należy się przejmować.
15 września przybył do obozu tureckiego nowy dowódca, z którym Osman wiązał swe nadzieje na przełamanie polsko-ukraińskiego oporu. Tego zatem dnia nastąpiło jednoczesne uderzenie tureckie z dwu stron. Pociski wystrzelone ze strony polskiej zabiły owego dowódcę tureckiego, a następnie atak husarii załamał natarcie mahometan. Wówczas również Osman załamał się i zaczął rozważać możliwość negocjacji. Pomiędzy 19 i 22 września miały miejsce udane ataki tak Polaków jak i Kozaków, ale niestety, 24 września umarł hetman Jan Karol Chodkiewicz, zasłużony w licznych walkach dla Rzeczypospolitej.
Nie czary, a opieka Boga i Archaniołów
Kiedy Turcy dowiedzieli się 28 września o śmierci Hetmana, przypuścili wielki frontalny atak, spodziewając się zwycięstwa nad pozbawionymi takiego dowódcy Polakami. Ostrzelali najpierw obozy polski i kozacki, a następnie z wielką siłą natarli na wszystkich kierunkach. Choć walki trwały cały dzień, nic to Turkom nie dało. W obozie polskim zaś, jako że było to w przeddzień wspomnienia św. Michała Archanioła, wszyscy dziękowali Bogu i Archaniołom za ratunek.
4 października zaczęli przechodzić ze strony tureckiej do polskiego obozu uciekinierzy donosząc o tureckich obawach przed Polakami, którzy ich zdaniem używają magii i czarują wojska tureckie, co się miało przejawiać strzelaniem strasznymi... zielonymi pociskami. Te rewelacje wywołały z kolei śmiech Polaków, bowiem tymi zielonymi pociskami były wiechcie trawy wkładane do armat razem z prochem. Tego też dnia zaczęły się negocjacje pokojowe, które trwały kilka kolejnych dni. 10 października zawarto pokój, odśpiewano dziękczynne Te Deum, ale z wymarszem odczekano kilka dni, by opuścić obóz po armii tureckiej.
Św. Stanisław objawia się w Kaliszu
Wymiar wojskowy nie był jedynym w tej walce. Istotna bowiem wydaje się również strona duchowa całego zdarzenia, o której cała Polska dowiedziała się jakiś czas potem.
Cały kraj modlił się bowiem o zwycięstwo, a liczni prosili o to za przyczyną niedawno beatyfikowanego Stanisława Kostki. Tymczasem przebywającemu w Rzymie księdzu Achacemu Grochowskiemu (późniejszemu biskupowi przemyskiemu i łuckiemu) udało się wyprosić u papieża Grzegorza XV relikwię głowy błogosławionego Stanisława. Ksiądz Grochowski z tym darem wracał ku Rzeczypospolitej.
Tymczasem w Polsce, w Kaliszu, jednym z tych, którzy modlili się za kraj był jezuita o. Mikołaj Oborski. Odznaczał się on dużym nabożeństwem do Stanisława Kostki. Zawierzenie to zostało nagrodzone, bowiem podczas jednej z modlitewnych nocy, podczas których zanosił modły za polskie wojsko pod Chocimiem, nagle na spokojnym niebie zobaczył następującą wizję: dwa śnieżnobiałe konie ciągnęły przepiękny wóz, na którym zasiadała Królowa Niebios trzymająca w rękach małe Dziecię Jezus. Poniżej na zgiętych kolanach i ze złożonymi w modlitwie dłońmi, Stanisław Kostka, modlił się i błagał za swą ojczyznę. Wóz zaś ten (a więc cała ta wizja) przesuwał się z zachodu na wschód. Dziecię Jezus wyrażało zgodę na to, o co prosił błogosławiony Stanisław. Następnie widzenie znikło. Ojciec Oborski obwieścił to swoim przełożonym, a następnie wiadomość o tym zaczęła się szerzyć w całym kraju.
Ciekawe są też dwa związane z tym fakty. Otóż widzenie miało miejsce w nocy z 9 na 10 października, czyli w przeddzień ostatecznego podpisania traktatu pokojowego w Chocimiu. Kiedy ojciec Oborski oglądał tę wizję, podczas której Dziecię Jezus wyrażało aprobatę dla próśb błogosławionego Stanisława, wspomniany wcześniej ksiądz Grochowski właśnie przekraczał granice kraju z relikwiami Błogosławionego.
Skoro zatem skojarzono te fakty, zwycięstwo chocimskie zostało przez wszystkich przypisane wstawiennictwu błogosławionego Stanisława Kostki, który nie tylko je wybłagał, ale i przybył w swoich relikwiach do ojczyzny w czasie zagrożenia.
Jakub Szymański
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!