TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 16 Kwietnia 2024, 23:54
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Chłopaki z Afryki robią muzykę

Chłopaki z Afryki robią muzykę

W samym środku Afryki misjonarz br. Benedykt Pączka założył pierwszą i jedyną w kraju szkołę muzyczną. Teraz przyjechał do Polski wraz z kilkoma najzdolniejszymi uczniami African Music School, bo potrzebna jest pomoc w wybudowaniu co najmniej pięciu klas. Na ich trasie koncertowej znalazł się Ostrów Wielkopolski.

Kapucyna br. Benedykta wraz z zespołem z African Music School w Republice Środkowoafrykańskiej spotykałam w parafii pw. Miłosierdzia Bożego w Ostrowie Wielkopolskim. Na zaproszenie proboszcza ks. prałata Andrzeja Szudry 25 lipca Benedykt wygłosił podczas niedzielnych Mszy Świętych homilie, a po południu zespół zaśpiewał i zagrał podczas koncertu. Tworzą go Hipolit (perkusja), Jospin (gitara basowa) i Christophe Matara (gitara solowa). Hipolit ma 12 rodzeństwa i pochodzi z bardzo biednej rodziny. Z kolei Christophe jest najzdolniejszym gitarzystą AMS, który otrzymał stypendium i w następnym roku wylatuje na studia do USA. Najmłodszy z tej trójki Jospin ma 14 lat i robi duże postępy. Podczas koncertu zaśpiewał Dezarus, czyli pochodzący z Republiki Środkowoafrykańskiej młody artysta, który obecnie mieszka i tworzy w Lyonie we Francji. Uczniowie AMS wystąpili wraz z Norbertem Wardawym, muzykiem pochodzącym z Ostrowa, który niedawno przez pół roku uczył w AMS i jak powiedział w rozmowie z „Opiekunem” już niedługo zamierza tam powrócić, ale o tym za chwilę.

Instrument zamiast broni

W homilii Kapucyn nawiązał do przeczytanego słowa Bożego i dał świadectwo swojej wiary. Opowiedział również jak wygląda sytuacja w niedawno jeszcze ogarniętej wojną Republice Środkowoafrykańskiej. Przybliżył ideę African Music Scholl, prosząc o pomoc w rozbudowie jedynej w RCA szkoły muzycznej.

Główną ideą szkoły jest stworzenie miejsca, w którym utalentowane dzieci z ubogich rodzin otrzymają profesjonalną edukację muzyczną. Dzięki temu w przyszłości będą mieli szansę na pracę i możliwość utrzymania rodziny. Dla większości z nich jest to również jedyna szansa na jakąkolwiek naukę, a zajęcia muzyczne pozwalają im choć na chwilę zapomnieć o trudnych realiach codzienności. Hasłem do działań w szkole są słowa: „Instrument zamiast broni”.

- Obecna budowa szkoły muzycznej African Music School jest na pierwszym etapie. Wybudowaliśmy pięć klas. Teraz od sierpnia rozpoczynamy budowanie kolejnych pięciu, później zajmiemy się studiem nagrań i salą koncertową. Potrzebujemy też kilka pokoi mieszkalnych, ponieważ przyjeżdżają do nas profesorowie i muszą gdzieś mieszkać – dzieli się po koncercie br. Pączka.

Uczniowie AMS pochodzą z miasta Bouar, które liczy około 40 tysięcy mieszkańców. - Każdy chce dostać się do naszej szkoły, na egzaminy przychodzi 300 osób, a wybieramy 40. Chcemy się troszczyć o te dzieci w całkowity sposób, tzn. dając im wyżywienie, czasem zabierając ich do lekarza, dając edukację i to co najpotrzebniejsze, bo nieraz w domach nie ma tych rzeczy – podkreśla Kapucyn, który wyjechał do Afryki we wrześniu 2013 roku. Szkołę w Bouar założył pięć lat temu. - Na początku byłem na innej misji i próbowałem tam coś zrobić, ale to była mała miejscowość i przełożeni postanowili mnie przenieść. Wtedy zostałem dyrektorem Radia diecezjalnego i byłem nim przez trzy lata. Prowadziłem też szkołę. Teraz moje obowiązki są większe, mam więcej pracy przy budowie i organizacji szkoły, dlatego pracuję tylko dla niej. Oczywiście dochodzi do tego jeszcze normalna praca parafialna – dodaje.

Z kolei zastanawiając się, dlaczego ważne jest, by w Republice Środkowafrykańskiej wykształcić młodych ludzi zauważa, że jest to kraj, w którym wielu ludzi śpiewa i interesuje się muzyką, jest tam mnóstwo chórów w kościołach, ale nie ma edukacji. - Nie wiem, dlaczego wcześniej nikt nie wpadł na ten pomysł, by zająć się edukacją muzyczną miejscowych dzieci. Bo to jest ważne dla nich, to jest ich kultura. Kiedy oni tańczą i śpiewają są sobą, tak jak to dzisiaj widzieliśmy w kościele. Oni to kochają robić. Teraz gramy praktycznie każdego dnia, jedziemy i gramy w kościołach lub domach prywatnych, klubach, by pokazać ich kulturę. Kultura afrykańska jest super, kiedy doda się do niej trochę edukacji. A trzeba, by umieli czytać nuty, by mogli grać z innymi artystami - mówi Kapucyn.

Jak wygląda sytuacja?

Br. Benedykt wie doskonale, że misjonarz, który przyjedzie do Republiki Środkowoafrykańskiej musi być przygotowany na wszystko, również na śmierć, ponieważ sytuacja w tym kraju nie jest jeszcze stabilna. Oficjalnie wojna skończyła się w 2014 roku, potem do Republiki Środkowoafrykańskiej przyjechały wojska ONZ i powoli zaczęły stabilizować kraj. Drugi raz wybrany został prezydent, dlatego jest nadzieja na to, że będzie lepiej, jednak nadal działają grupy rebelianckie. W rejonach na północy kraju, które opanowali, są problemy z przemieszczaniem się.

- Kiedy był u nas Norbert Wardawy jako nauczyciel, najpierw wszystko było ok, aż do momentu kiedy przez miesiąc nie mogliśmy wyjść z klasztoru. Główna droga była zablokowana i nie można było przejechać do stolicy, by wylecieli do Polski. Specjalnie na ich przelot musiałem załatwić mały samolot. To był koniec stycznia i początek lutego tego roku – opowiada br. Benedykt.

Wracam do Afryki

Pomimo trudnej sytuacji na zaproszenia br. Pączka do AMS przyjeżdżają nauczyciele – młodzi muzycy z Polski, tacy jak Norbert pochodzący z Ostrowa. - Pojechałem tam na początek, aby zwiedzić ten kraj, na miejscu poznać kulturę, ale dostałem dużo więcej niż się spodziewałem. Tak naprawdę poznałem swoją rodzinę, która mieszka tam na stałe. Pojechałem tam również, by sprawdzić siebie, to co potrafię i jak potrafię to przekazać innym, jak ta przekazana wiedza się rozwija – opowiada od miesiąca absolwent Akademii Muzycznej w Katowicach. - Podczas wyjazdu byłem jeszcze studentem, wziąłem urlop dziekański, a potem wróciłem do Polski na kilka miesięcy, aby skończyć studia. Natomiast od października wracam do Afryki pomagać dalej – mówi muzyk, którego głównym instrumentem jest trąbka, ale w szkole muzycznej był nie tylko nauczycielem gry na trąbce, ale tak naprawdę uczył gry na każdym instrumencie, prowadził też lekcje języka angielskiego po francusku. - Prowadziłem też zespoły, lekcje kształcenia słuchu, ale również zajęcia ogólnorozwijające, pokazywałem filmy, trochę mówiłem o astronomii, uczyłem matematyki – wymienia Norbert.

Czy w tym czasie obawiał się wojny i rebeliantów? - Oczywiście, bo poważne sprawy nas otaczały. W naszej okolicy byli zabijani ludzie. Zostało uwolnionych ponad 100 bardzo groźnych więźniów – wielokrotnych morderców, przywódców rebelii, podpalaczy wiosek, panował totalny chaos. Tak naprawdę byliśmy sami, chcieliśmy pomóc tysiącom ludzi, którzy przybyli do naszego klasztoru, a jednocześnie prowadzić zajęcia i tak naprawdę ze zdwojoną siłą, ponieważ dzieci były z nami od wschodu do zachodu słońca i jeszcze dłużej. Musieliśmy im pomagać i były to nie tylko dzieci ze szkoły, ale również dzieci z obozu uchodźców. Największym wyzwaniem było to, by pomóc im zapomnieć o otaczającej rzeczywistości, kiedy wokół „latały” kule, a musieliśmy ich uczyć o „kulkach” na pięciolinii – podkreśla. 

Każdy z nas może pomóc uczniom z Bouar m.in. pobierając aplikację Bakszysz i robiąc przez nią zakupy online oraz dołączając do kampanii 4 Kroki Szczęścia, która skierowana jest do gości weselnych. Młoda para może ich poprosić, aby zamiast kwiatów przekazali dobrowolną cegiełkę na rzecz budowy AMS. Więcej szczegółów na portalu African Music School.

Tekst Renata Jurowicz

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!