Cesarz Tyberiusz i zmartwychwstanie
Czy to możliwe, że cesarz Tyberiusz, za panowania którego ukrzyżowano Chrystusa, nie tylko dowiedział się o zmartwychwstaniu żydowskiego Mistrza z Nazaretu, nie tylko zafascynował się Jego nauką, ale także zamierzał ogłosić Go rzymskim bogiem?
Euzebiusz z Cezarei, autor pierwszej w dziejach chrześcijaństwa historii Kościoła, odpowiada twierdząco na wszystkie z powyższych pytań nie szczędząc nam przy tym szczegółów. „Był stary zwyczaj, który na zarządców prowincji nakładał obowiązek zdawania cesarzowi relacji ze wszystkich nowych i ważnych wydarzeń, aby nic nie uszło jego uwagi – podaje Euzebiusz na kartach swej „Historii Kościelnej”. – Piłat doniósł więc cesarzowi Tyberiuszowi o tym, co wszyscy już w Palestynie głośno opowiadali o zmartwychwstaniu naszego Zbawiciela, Jezusa”. Poncjusz poinformował również imperatora o licznych cudach, które miał uczynić Mistrz z Nazaretu, oraz o tym, że wielu w Izraelu wierzy, iż jest On Synem Boga. Gdyby nie był, nie zmartwychwstałby – dodał prokurator Judei, podkreślając, że cytuje słowa mieszkańców Jerozolimy. Nie jego. On, Poncjusz Piłat oddany jest wyłącznie Tyberiuszowi i wierzy w cesarza, jak w boga. Reakcja imperatora jednak bardzo go zaskoczyła, bowiem opowieść o młodym rzemieślniku z Nazaretu bez reszty urzekła starego władcę.
Jezus w panteonie rzymskich bóstw?
Chciał wiedzieć o Jezusie wszystko, a wkrótce potem wystąpił do rzymskiego senatu z wnioskiem o uznanie Chrystusa za boga i włączenie Go do panteonu rzymskich bóstw. Senat jednakże odrzucił postulat imperatora, a ponieważ prawo rzymskie stanowiło, iż cesarz nie może nikogo uczynić bogiem, zanim nie uczyni tego senat, cała idea spaliła na panewce. Zarówno Euzebiusz z Cezarei, który na kartach swej „Historii Kościelnej” przytacza owe wydarzenia, jak i Tertulian, na którego Euzebiusz powołuje się w swym dziele, zaznaczają, że senat rzymski odrzucając wniosek Tyberiusza wypełnił wolę Bożą. Po pierwsze, Jezus nie mógł otrzymać przecież statusu jednego z pogańskich bóstw, a po drugie, jak stwierdza Tertulian w swoim „Apologetyku” (skądinąd wielki znawca prawa rzymskiego), nie potrzebował do uznania za boga ludzkiej łaskawości. Prawo rzymskie stanowiło bowiem, że jeśli dane bóstwo, nie zostało zaakceptowane przez człowieka (lud, senat), nie stawało się bogiem. Kandydat na boga w Imperium Romanum, by stać się pełnoprawnym, państwowym bóstwem musiał znaleźć więc łaskawość u swych przyszłych poddanych. Zaś Biskup z Cezarei, idąc w ślad za Tertulianem dodaje, że „zbawcza nauka Bożej Ewangelii nie potrzebowała ludzkiej oceny, ani ludzkich ustaw”. Choć senat nie przychylił się do życzenia cesarza, Tyberiusz miał do końca życia pozostać zwolennikiem nauki Chrystusa i jak relacjonuje Tertulian „zagroził śmiercią oskarżycielom chrześcijaństwa”. Euzebiusz kończąc tę opowieść podkreśla, iż sympatia cesarza dla chrześcijan była dziełem Opatrzności. Dzięki jego „przyjaznym poglądom, jak pisze, słowo Ewangelii bez żadnych przeszkód mogło rozprzestrzeniać się po całej ziemi”. A skoro już o Tyberiuszu i Jezusie mowa, jako ciekawostkę warto dodać, iż bł. Anna Katarzyna Emmerich w czasie jednego ze swych objawień historycznych, widziała jak cesarz Tyberiusz wysłał do Jerozolimy swoich posłów w celu zebrania świadectw o działalności, cudach, śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa.
Tyberiusz i płótna pogrzebowe Chrystusa?
Mistyczka podaje, iż miało to miejsce w trzecim roku po wniebowstąpieniu. Jak czytamy w zapisie jej wizji, wysłannicy cesarscy wrócili do Tyberiusza z grupą uczniów Jezusa, by imperator miał bezpośredni dostęp do ich wiedzy o Nim.
Wśród przybyłych do Rzymu uczniów dwoje najważniejszych stanowili Nikodem i Weronika, ta sama, która w czasie Drogi krzyżowej otarła chustą twarz swego Pana. Kiedy Weronikę przyprowadzono przed oblicze cesarza, ten był bardzo słaby, bo chorował. Weronika zaś nie ograniczyła się jedynie do opowieści o Chrystusie, ale rozłożyła przed Tyberiuszem przywiezione ze sobą niezwykłe tkaniny. Pierwszą – jak mówi Błogosławiona – był całun grobowy Jezusa, drugą chusta pogrzebowa. „Na chuście, dość długiej, odbite było na jednym końcu oblicze Jezusa. Nie było to czyste malowidło, bo odbite razem z krwią. Twarz święta wyglądała dość szeroko, gdyż powstała przez przyłożenie chusty do całej twarzy wokoło – podaje Anna Katarzyna. - Weronika pokazała ten wizerunek cesarzowi, ująwszy chustę w dłoń za dłuższy koniec. Na całunie grobowym odciśnięty był ślad ciała Jezusa, poranionego biczowaniem”. Cesarz miał przyglądać się tkaninom ze wzruszeniem, a sam ich widok, zdaniem mistyczki, przywrócił mu zdrowie. Swoją drogą, czyż oba płótna nie przywodzą na myśl Całunu Turyńskiego i Chusty z Manopello? Wracając jednak do Weroniki, władca Imperium Romanum, zgodnie z relacją bł. Katarzyny, próbował wszelkimi sposobami zatrzymać ją w Rzymie, ofiarował jej na własność willę, posiadłości i służbę, jednak ona pragnęła wrócić do Palestyny i jak podaje mistyczka, umrzeć w mieście, w którym umarł jej Mistrz. I wróciła.
Możemy domniemywać, że z relikwiami z Grobu Pańskiego. Co ciekawe, przekazy apokryficzne również wspominają o prochrześcijańskich poglądach i postawach Tyberiusza.
Aleksandra Polewska
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!