TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 09:45
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Boże echa stadionów

Boże echa stadionów

Jest połowa lat pięćdziesiątych XX wieku. Nad brazylijskim miastem Três Corações zapada parna noc. Nastoletni Edson Arantes do Nascimento długo nie może zasnąć. Leży w łóżku, płacze i tuli do siebie figurkę Matki Bożej. Doradź Madonno – szepcze rozpaczliwie do ceramicznego posążka. – Pomóż Matko, pokieruj mną…

Kilka dni wcześniej do domu Edsona Arantesa, którego w przyszłości świat będzie znał jako Pelé, przyszedł jego trener, Waldemar de Brito, były reprezentant Brazylii. Chciał przekonać rodziców chłopca, by posłali go na uniwersytet Santos, bo dostrzegł w młodziutkim do Nascimento ogromny talent piłkarski. Obserwował Edsona od lat. Chłopak często brał udział w meczach ze swoimi starszymi kolegami i doskonale sobie z nimi radził. Był bardzo pracowity, a do tego jeszcze zdyscyplinowany. Ćwiczył całymi godzinami i bardzo poważnie traktował wskazówki trenera. Takiego talentu i charakteru nie można było zmarnować. Państwo do Nascimento mieli jednak  duże wątpliwości. 

Talent piłkarski, to dar od Boga

Mimo tego, że ojciec Edsona Arantesa, João Ramos kochał piłkę nożną i w młodości marzył, by samemu zająć się nią zawodowo. Był niegdyś środkowym napastnikiem, niestety nagła i dość poważna kontuzja szybko rozwiała jego marzenia. Rodzina  do Nascimento nie należała do zamożnych. Rodzicom Edsona zależało więc bardzo na tym, by ich pierworodny zdobył konkretny zawód, który w przyszłości dostatecznie zabezpieczałby jego byt. „Mama bardzo płakała, a tato był zamyślony i smutny” – wspominał po latach Pelé dzień, w którym jego trener przyszedł odbyć rozmowę z rodzicami. „Mama kilkakrotnie powtarzała: Panie trenerze, przecież to jeszcze dziecko, niech najpierw skończy szkołę, a później zdobędzie zawód, konkretną pracę!” Wtedy de Brito powiedział twardo: „Ale Santos to jest uniwersytet piłkarski! To jest wielka szansa dla waszego syna! Nie ma sensu dłużej czekać!” No i ulegli. Mama uszyła wtedy Edsonowi pierwsze długie spodnie, by wyglądał poważnie, gdy już dotrze do Santos. Chłopiec wyczuwał, że rodzice są przerażeni jego wyjazdem i mimo tego, że bardzo pragnął zostać zawodowym piłkarzem, sam nie był pewien czy tym razem również powinien posłuchać rad trenera. Źle wówczas sypiał. Kładł się do łóżka z figurką Madonny i płakał prosząc ją o znak czy oby na pewno dobrze robi jadąc do Santos. Którejś nocy jego płacz usłyszał ojciec. Przyszedł wtedy do niego, usiadł na łóżku i powiedział: „Widziałem, że nie śpisz, synu. Uniwersytet Santos to było marzenie mojego życia. Nie spełniło się. Może to dla ciebie Pan Bóg przygotował moje miejsce. Będziesz grał z zawodowcami.  Szanuj ich. Trzymaj na wodzy swój charakter. Graj tak, jakby to miał być ostatni mecz. Krzykacze do niczego nie dochodzą. Talent piłkarski, to dar od Boga”.  Pele wspominał po latach, że tamtej pamiętnej nocy, nawet po odwiedzinach ojca nie miał pewności co ostatecznie zrobić. Nadal płakał, tulił posążek Matki Bożej i prosił ją o radę. Zmęczony płaczem w końcu zasnął. Rano obudził się jak nowonarodzony, a w jego głowie wszystko było już poukładane. Ma jechać! „Poczułem wtedy, że choćby nie wiem co się miało dalej dziać, dam radę, bo nie jestem sam!” Jak potoczyła się dalej historia domyślają się zapewne nawet ci, którzy w ogóle nie interesują się piłką nożną. Jednak na wszelki wypadek przypomnę, że Brazylijczyk trzykrotnie zdobył Mistrzostwo Świata – w roku 1958, 1962 i 1970 – i dziś uznawany jest za najlepszego piłkarza w historii. Niemal całą swoją karierę spędził w Santosie biorąc udział w 605 meczach i strzelając 589 goli. W 1974 roku Pelé postanowił zakończyć piłkarską przygodę. Został działaczem sportowym, Honorowym Prezydentem New York Cosmos, a w latach 1995 – 1998 był nawet ministrem sportu w brazylijskim rządzie. Choć jego życie prywatne było dość burzliwe, Pelé nigdy nie ukrywał swej wiary. Zawsze podkreślał, że jego sukcesy sportowe i talent piłkarski to dary od Boga.  Przed każdym meczem piłkarz modlił się też na klęczkach w szatni, kiedy stał już na boisku i wysłuchał hymnu Brazylii wyciągał spod koszulki medalik i go całował.

Wiara pomaga mi na boisku i poza nim

Jednak Pelé nie jest jedynym w dziejach i w świecie piłkarzem, który otwarcie mówi o wierze w Boga. Najsłynniejszy obecnie polski zawodnik piłkarskiej reprezentacji Polski Robert Lewandowski w 2012 roku przyłączył się do akcji „Nie wstydzę się Jezusa” zainicjowanej przez instytut im. ks. Piotra Skargi. „Jestem katolikiem i nie wstydzę się Jezusa ani swojej wiary. Wiem, że Pan Bóg na pewno cały czas nade mną czuwa. Jeśli chodzi o wiarę to wiadomo, że czasem nie tylko w życiu, ale też w świecie wszystko idzie bardzo szybko, nieraz zapominamy o naszych wartościach i o tym, co tak naprawdę jest dla nas najważniejsze. Dlatego też ta wiara pomaga mi na boisku, ale też i poza nim, aby być po prostu dobrym człowiekiem i popełniać jak najmniej błędów” – mówi w filmiku udostępnionym w Internecie trzymając w dłoniach breloczek będący symbolem ww. akcji.  Magazynowi dla dzieci Dein Spiegel Lewandowski opowiedział natomiast o swoim pierwszym sezonie w Bundeslidze, kiedy gra szła mu akurat nie zbyt dobrze. „Chodziłem wtedy często przed meczami do małego kościółka, w pobliżu miejsca mojego zamieszkania i rozmawiałem z Bogiem. Mogłem się tam pozbyć wszystkich obaw i zmartwień. Swój sukces zawdzięczam Bogu.” Również Kamil Grosicki, przed laty skrzydłowy reprezentacji Polski przyznaje się do katolicyzmu. W przeszłości Grosicki walczył z nałogiem hazardu. Później w jednym z wywiadów wyjaśnił, że hazard pomogła mu przezwyciężyć Maryja i dlatego zdecydował wytatuować sobie jej wizerunek na ręce. „Bardzo mi pomaga. Kiedy chcę zrobić coś głupiego, kiedy znów mam ten kołowrotek w głowie, to patrzę na tatuaż i odechciewa mi się złych rzeczy” – powiedział. Kiedy piszę ten tekst, mistrzostwa EURO 2020 powoli dobiegają końca, ale wiarą mistrzów sportu można przecież inspirować się bez końca.

Tekst Aleksandra Polewska – Wianecka

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!