TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 21:19
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Bolesne, ale owocne doświadczenie

Bolesne, ale owocne doświadczenie

fot. Justyna TwardowskaO  fundamencie - pierwszym etapie rekolekcji ignacjańskich dowiedziałam się w duszpasterstwie akademickim prowadzonym przez jezuitów. Nie znałam wtedy celu, jaki przyświecał tym rekolekcjom, planu dnia, czy formy modlitwy. Wiedziałam jednak, że odbywają się w ciszy. I ten fakt okazał się wystarczający do zachęcenia mnie.

Pragnęłam wyłącznie wyciszenia, oderwania się od zawrotnego tempa, któremu się poddałam. Byłam przekonana, że tam nie będę musiała myśleć o przytłaczających obowiązkach, niewiadomej przyszłości, będę się tylko rozkoszować nicnierobieniem. Jak nietrudno zauważyć moją zasadniczą motywacją stała się ucieczka. Myślałam, że zafunduję sobie wakacje od realnego życia. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy te oczekiwania okazały się płonne. Pierwszy dzień ciszy był dla mnie brutalnym wstrząsem. Mając naturę introwertyka nigdy nie miałam problemu z powstrzymaniem się od rozmów. Pomimo tego, gdy nadeszła oczekiwana cisza, z mojej strony pojawił się bunt. Bo przecież poznałam ciekawych ludzi, którzy mnie zafascynowali. Pytałam więc Boga, czy to nie rozmowy z nimi, wymiana doświadczeń pozwoliłyby mi się bardziej rozwinąć, zbliżyć do Niego, niż wszechogarniająca cisza. Z każdą jednak upływającą minutą Bóg pozwalał mi się zatapiać w owej tajemnicy i coraz wyraźniej dostrzegałam fundamentalne znaczenie ciszy, która bezpośrednio przekładała się na relacje z Nim. On już nie musiał krzyczeć. Mógł zacząć działać. Jego obecność była szczególnie zauważalna. On przychodzi również w codziennym życiu. We współczesnym świecie jest tyle czynników rozpraszających naszą uwagę, że nie zawsze potrafimy dostrzec Jego działania. Właśnie te rekolekcje stwarzają idealne warunki, by w pełni objawiła się moc Najwyższego. Cisza ma w sobie szczególną właściwość, wszystkie zmysły wyostrzają się na działanie Boga. Nie można już zagłuszyć Jego głosu. Nawet jeśli początkowo nie chciałam dopuścić do siebie pewnych myśli, prawd, po pewnym czasie się poddawałam. Jezus znalazł sposób, by powiedzieć mi to, czego tak bardzo nie chciałam usłyszeć. Panicznie bałam się powrotu do rzeczywistości. Na co dzień przecież nie poświęcam tyle czasu na modlitwę, nie trwam w tak przejmującej ciszy. Nie chciałam, by wszystkie moje przeżycia, których doświadczyłam były tylko chwilowymi przebłyskami. I co się okazało? Świat nie uległ metamorfozie. Wszystko było niby takie samo. Sąsiad, który naraża mnie na czynniki stresogenne nie wyprowadził się, zadana praca na studiach nie została cudownie napisana, koleżanka z roku nie zmieniła swojego postępowania, a profesor dalej nieustanie prowadzi w ten sam monotonny sposób zajęcia. Tylko, że jest jedna zasadnicza różnica między tym, co było przed wyjazdem na fundament, a tym, co jest po nim. A mianowicie zmieniło się moje nastawienie. Przybyło wiary, że to wszystko ma sens. Towarzyszy mi świadomość, że nie jestem sama. Te sprawy, które dawniej wydawały mi się nie do rozwiązania, okazały się zadziwiająco łatwe. To, co rysowało się jako przerażające zdeklasowało się do miana błahostki. Zrozumiałam, że tak wiele nieistotnych spraw zaprzątało moje myśli. Odkryłam przyczyny moich lęków, obaw. Pojęłam, że moc w słabości się doskonali, i że wcale nie muszę zasłużyć na miłość Boga. To właśnie Jego bezwarunkowa miłość, której tam doświadczyłam pozwoliła mi zaakceptować samą siebie. Chcę przez to powiedzieć, że nie można oczekiwać po fundamencie, że wszystko będzie inne. To nie świat się zmienił, to ja się zmieniłam i moje postrzeganie wszystkich rzeczy z innej perspektywy, Bożej perspektywy.

Agnieszka

Fot. Justyna Twardowska

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!