Bóg w małym obrazie
W głównym ołtarzu świątyni w Ciężkowicach umieszczony został obraz Pana Jezusa Miłosiernego. Syn Boży może swoją miłością przemienić wszystko, dlatego wielu wiernych przed Jego cudownym wizerunkiem modli się i zostaje obdarowanych wieloma łaskami.
Potwierdza to prowadzona w kościele pw. Pana Jezusa Miłosiernego i św. Andrzeja w Ciężkowicach Księga Łask, w którą jak w wielu sanktuariach, ludzie wpisują swoje historie spotkania z Jezusem.
Papieski dar
Wizerunek namalowano na płótnie w stylu wczesnobarokowym. Jak trafił do Ciężkowic? Według pierwszej wersji wydarzeń w 1682 roku papież Innocenty XI ofiarował obraz księdzu z Ciężkowic. Ta historia opiera się na opracowaniach: ks. Franciszka Joschaza, nieznanego autora z 1895 roku „Wiadomości o Panu Jezusie Miłosiernym w Ciężkowich”, pamiętnikach Franciszka Lassatowicza z Ciężkowic - żyjącego na przełomie XVIII i XIX wieku i dokumencie z 1800 roku mówiącym o kulcie Jezusa Miłosiernego w Ciężkowicach. Druga wersja podaje, że księdzu obraz podarował papież Urban III w 1632 roku. Takie informacje znajdowały się w rocznikach diecezji. Niestety nie ma dokumentu potwierdzającego, kto podarował obraz, ale wielu skłania się ku informacjom z dokumentów starszych, szczególnie tych z 1800 roku.
Z narażeniem życia
Ksiądz z Ciężkowic najpierw przechowywał obraz Jezusa Miłosiernego na plebanii. Było tak aż do momentu cudownego uzdrowienia pani Kurdynanowskiej, która ciężko chora przyjechała do Ciężkowic. Zamieszkała na dworze pani Laskowskiej, prosiła Jezusa Miłosiernego o uzdrowienie i tak się stało. Pani Kurdynanowska spowodowała, że obraz przeniesiono do kościoła i umieszczono w nowo wybudowanym ołtarzu św. Antoniego. Ciężkowiczanie uznali wizerunek jako cenny dar Boży, dlatego do Jezusa Miłosiernego przybywały liczne pielgrzymki. Obchodzono odpusty, które nie miały jednak potwierdzenia władz kościelnych. Mieszkańcy Ciężkowic postanowili zatroszczyć się o zatwierdzenie kultu Jezusa Miłosiernego na Konsystorzu w Krakowie. Obraz musiano przenieść do Krakowa, gdzie zaginął i odnalazł się dopiero w 1753 roku. Wtedy Ciężkowiczanom udało się go sprowadzić z powrotem do miasteczka. Dramatyczne chwile przeżyli w 1830 roku, kiedy podczas pożaru kościoła obraz był narażony na całkowite zniszczenie. Wiedząc o tym mieszczanin Sebastian Wilga wbiegł do świątyni, młotkiem odbił śruby, którymi był przytwierdzony obraz i wyniósł go z płomieni. Wrócił też po puszkę z Najświętszym Sakramentem. Potem sklepienie runęło. Podczas pożaru obraz uległ częściowemu zniszczeniu, dlatego poddano go konserwacji i przemalowaniu.
Przed Jezusem Miłosiernym
W Liście pasterskim na Wielki Post 1984 roku ówczesny biskup tarnowski Jerzy Ablewicz napisał: „Jest w naszej diecezji obraz, przed którym wierni śpiewają pieśń zaczynającą się od słów „O, Boże wielki w tym małym obrazie”. Jest to rzeczywiście obraz mały co do rozmiarów 71x53 (cm), ale w sposób wymowny wyraża on wielkość Boga w Jego cierpieniu i miłosierdziu. Przedstawia on Chrystusa pokrytego ranami, z rękami związanymi, z koroną cierniową na głowie, z płaszczem purpurowym na ramionach i trzciną w ręku”. Prowadzona od wielu lat księga potwierdza, iż wielu wiernych modląc się przed cudownym obrazem otrzymuje wiele łask od Boga. Można w niej przeczytać historie cudownych uzdrowień chorych dzieci, osób starszych, nawróceń i opieki Jezusa Miłosiernego w trudnych chwilach np. w czasie działań wojennych. W latach 1914 - 1918 i 1939 - 1945 fronty wojenne praktycznie przechodziły przez Ciężkowice, a miejscowość nie została dotkliwie zniszczona ani przez pożar, ani bombardowanie. W księdze jest też historia z 1980 roku opowiedziana przez panią z Bielska Białej, która dziękowała Jezusowi Miłosiernemu w Ciężkowicach za łaskę spowiedzi. „Przez 10 lat prowadziłam życie niegodne nie tylko katolika, ale i kobiety. Jeden grzech pociągał za sobą drugi. Będąc na wakacjach w Ciężkowicach przechodząc koło kościoła, zaskoczyła mnie silna ulewa. Nie mając parasola byłam zmuszona wejść do jego wnętrza. Ze zwykłej ciekawości podeszłam do głównego ołtarza. Moją uwagę przyciągnął znajdujący się w nim obraz. Stałam i patrzyłam, wtedy uświadomiłam sobie, że Chrystus ma cierniową koronę na głowie, liczne ślady krwi. Bezwiednie uklękłam i dokonałam obrachunku z sobą. Następnego dnia uklękłam u kratek konfesjonału wyznając swoje grzechy. Ten cudowny obraz przemówił do mnie w sposób szczególny zmieniając moje życie”.
Tekst Renata Jurowicz
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!