TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 11 Sierpnia 2025, 11:55
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Błogosławieństwo tych, którzy są „jeszcze grzesznikami”

Błogosławieństwo tych, którzy są „jeszcze grzesznikami” (Rz 5,8)

Deklaracja Dykasterii Nauki Wiary, Fiducia supplicans (Błagająca ufność) o duszpasterskim znaczeniu błogosławieństw, zaaprobowana przez papieża Franciszka, wywołuje skrajne reakcje w Kościele. Chciałbym podzielić się z czytelnikami „Opiekuna” refleksją na temat tego dokumentu.

Do lektury papieskiego dokumentu wydaje mi się potrzebny wstęp o pierwszeństwie Boga w historii zbawienia.

„Bóg sam pierwszy nas umiłował” (1J 4, 19)

Bóg jest pierwszy w taki sposób, że każde ludzkie działanie jest odpowiedzią na uprzedni dar Boży. Ten związek przyczynowo - skutkowy opisuje cytat: „My miłujemy, ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował” (1J 4, 19). Nigdy odwrotnie! Nie jesteśmy kochani dlatego, że jesteśmy dobrzy, mądrzy i piękni, ale możemy być dobrzy, mądrzy i piękni, bo jesteśmy kochani. Możemy, jeśli w sposób wolny odpowiemy na uprzednią miłość Boga. 

Apostoł tak formułuje tę prawdę: „Bóg okazuje nam swoją miłość przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami” (Rz 5, 8). Czyli nie wtedy, gdy już zrozumiemy naszą winę, wyrazimy skruchę i postanowimy poprawę, ale kiedy jeszcze uparcie trwamy w grzechu. Miłość Boga jest absolutnie bezwarunkowa: nigdy nie jest uzależniona od odpowiedzi człowieka. Podsumuję najdobitniej jak umiem: człowiek nie może zrobić nic, aby Bóg przestał go kochać. 

Uprzedzając nieporozumienie: „Bóg nas nie może nie kochać, więc hulaj dusza, piekła nie ma”. Nic podobnego: piekło jest i jest otwarte, bo jesteśmy wolni. A wolność sprawia, że ta i taka miłość Boga może być dla nas całkowicie bezużyteczna, jeśli jej nie przyjmiemy. Jak można nie przyjąć bezwarunkowej miłości Boga? Choćby nie godząc się na to, że dotyczy ona także mojego najgorszego wroga…  Mówimy tutaj o darmowości w relacji Boga do człowieka, czyli o samym sercu Ewangelii. Ten aspekt znajduje się – według mnie – w centrum przepowiadania Ojca Świętego. 

Teraz spróbuję zaaplikować powyższą prawdę do Deklaracji Fiducia supplicans, łącznie z wypowiedzią będącą jej przygotowaniem, czyli odpowiedzią papieża na Dubia kardynałów. W tych dokumentach znajdujemy – w moim przekonaniu – dwie nowości wobec dotychczasowej nauki i praktyki Kościoła. Pierwsza to poszerzony sens gestu błogosławieństwa; drugą stanowi udzielanie tak rozumianego błogosławieństwa osobom, które pozostają „jeszcze grzesznikami”. Omówię po kolei oba aspekty.

Nie aprobata i przyzwolenie, ale otwarcie i przyjęcie

Błogosławieństwo jest potocznie rozumiane jako gest aprobaty, przyzwolenia na sposób życia i działania człowieka. Błogosławiąc osobę lub osoby wyrażamy akceptację i poparcie dla ich postępowania. Tymczasem Franciszek – odpowiadając na drugie Dubium - proponuje poszerzone rozumienie tego gestu: „Bowiem kiedy ktoś prosi o błogosławieństwo, wyraża prośbę o pomoc od Boga, prośbę o lepsze życie, ufność Ojcu, który może nam pomóc lepiej żyć” (Responsum ad dubium 2,e.). Takie rozumienie błogosławieństwa zostało dopracowane przez Dykasterię w rzeczonej Deklaracji. W Prezentacji do niej czytamy: „Wartość tego dokumentu, polega na tym, że wnosi on szczególny i nowatorski wkład w duszpasterskie znaczenie błogosławieństw, co pozwala poszerzyć i wzbogacić ich klasyczne rozumienie, ściśle związane z perspektywą liturgiczną”. Albowiem, „ze ściśle liturgicznego punktu widzenia błogosławieństwo wymaga, aby to, co jest błogosławione, było zgodne z wolą Bożą wyrażoną w nauczaniu Kościoła” (Fiducia supplicans 9). 

Jednak Deklaracja stwierdza, że istnieją takie błogosławieństwa, „które są udzielane nie za pośrednictwem form obrzędowych właściwych liturgii, ale jako wyraz macierzyńskiego serca Kościoła, podobnie do tych, które pochodzą z głębi pobożności ludowej” (Fs 40). Z tego punktu widzenia, błogosławieństwa należy oceniać jako akty pobożności, które „zajmują inne miejsce niż celebracja Eucharystii i innych sakramentów” (Fs 24).

Takie błogosławieństwa należą do porządku sakramentaliów i są udzielane „wszystkim, nie pytając o nic” (Fs 27). Dając takie błogosławieństwo „nie zamierza się niczego legitymizować, ale jedynie otworzyć własne życie na Boga, prosić Go o pomoc, aby żyć lepiej, a także wzywać Ducha Świętego, aby wartości Ewangelii mogły być przeżywane z większą wiernością” (Fs 40). 

Właśnie takie rozumienie błogosławieństwa pozwala „zrozumieć możliwość błogosławienia par w sytuacjach nieregularnych i par tej samej płci, bez oficjalnego zatwierdzania ich statusu lub zmieniania w jakikolwiek sposób odwiecznego nauczania Kościoła na temat małżeństwa” (Prezentacja).

Nieżałujący i nawróceni, ale szukający i potrzebujący

Biorąc pod uwagę takie teologiczne rozumienie błogosławieństwa, Deklaracja Fiducia supplicans orzeka, że będzie ono możliwe, dla tych którzy nie żyją zgodnie z normami chrześcijańskiej doktryny moralnej, ale pokornie proszą o bycie pobłogosławieni (por. Fs 31). 

Aby jednak uniknąć pomieszania dwóch porządków: liturgicznego (sakramentów) i ludowego (sakramentaliów), oraz związanego z tym nieporozumienia i zgorszenia, Deklaracja wprowadza cały szereg warunków, pod którymi takie błogosławieństwo jest możliwe:

„Należy unikać wszystkiego, co czyniłoby ten ryt aktem liturgicznym lub paraliturgicznym, podobnym do sakramentu” (Fs 36).

Nie są dopuszczalne „obrzędy i modlitwy, które mogłyby powodować zamieszanie między tym, co jest konstytutywne dla małżeństwa” (Ad dubium 2,a.).

Zabrania się używania „strojów, gestów i słów właściwych” (Fs 39) liturgii towarzyszącej zawieraniu małżeństwa.

Błogosławieństwo to nigdy nie może być udzielane w kontekście cywilnych obrzędów zawarcia związku lub w powiązaniu z nimi (por. Fs 39).

Błogosławieństwa takie nie mogą stać się normą, a ich udzielanie powinno być poprzedzone „praktycznym rozeznaniem konkretnej sytuacji” (Fs 37).

„Nie należy ani promować, ani wprowadzać rytuału błogosławieństwa par w sytuacji nieregularnej” (Fs 38).

Nie potrzebują błogosławieństwa zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają

Po co papież podejmuje ten kontrowersyjny temat, powodując zamieszanie w Kościele? Aby właśnie w relacji do publicznych grzeszników – za jakich uchodzą osoby w nieregularnych związkach - ukazać serce chrześcijaństwa: bezwarunkową miłość Boga do każdego człowieka. 

Uważam, że ten dokument jest rodzajem prowokacji ze strony papieża, który ma na celu obnażyć to, co każdy z nas ma w sercu, gdy mówi, że wierzy w Boga. Widzę tutaj pewne podobieństwo do uzdrowienia przez Jezusa człowieka z uschłą ręką (Mt 12, 9-14; Mk 3, 1-6; Łk 6, 6-11). Faryzeusze czekali na to, aby mieć powód do oskarżenia, a Jezus - ponieważ „znał ich myśli” (Łk 6, 8) - dokonał cudu, aby okazała się „zatwardziałość ich serc” (Mk 3, 5). Czy Chrystus nie mógł poczekać z uzdrowieniem do następnego dnia? W jakim celu prowokował faryzeuszy? Po co Franciszek prowokuje wiernych takimi dokumentami? Aby wyszedł ze mnie i z ciebie mały faryzeusz, który myśli, że zasługuje na miłość Boga, a innymi pogardza.

Uważam, że Jezus goszczący w domach celników i grzeszników, oraz papież błogosławiący pary homoseksualne to podobny poziom zgorszenia: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem, aby powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (Mk 2, 17).

„W naszych relacjach z ludźmi – pisze Franciszek - nie możemy stracić miłości duszpasterskiej, która musi przenikać wszystkie nasze decyzje i relacje. Obrona obiektywnej prawdy nie jest jedynym przejawem tego miłosierdzia, które przejawia się również w dobroci, cierpliwości, zrozumieniu, łagodności i zachęcie” (Ad dubium 2,d.). ■

Tekst ks. Robert Pisula

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

~ administrator
2024-02-14  /  16:09

Szanowny Panie, dziękujemy za komentarz. Odpowiedź na niego w najbliższym numerze Opiekuna, który ukaże się 25 lutego.

~ Jan Czarnek
2024-02-05  /  17:42

"Obrona obiektywnej prawdy nie jest jedynym przejawem miłosierdzia" napisał Ksiądz w swym artykule. Ładnie to nawet wygląda, ale czy jest prawda "nieobiektywna"? A może chodzi o Tisznerowski trzeci rodzaj prawdy? Przecież Chrystus sam się nazwał "drogą, prawdą i życiem. Jaka to wg Przewielebnego Autora prawda? Czyżby obrona tej Prawdy stała w opozycji do miłosierdzia?
Podobnie pokrętnie przedstawiają się wywody na temat kontrowersyjnych "błogosławieństw" par homoseksualnych, które kwestionują kolejne Episkopaty wierne odwiecznemu nauczaniu Kościoła.. To jasne, że Pan Bóg nas wszystkich kocha bezwarunkowo i bezgranicznie, ale tylko jednemu łotrowi dał przepustkę do nieba - temu, co uznał swoją grzeszność i poprosił o wybaczenie. Należy więc w "sposób wolny odpowiedzieć na uprzednią miłość Boga". Jak Ksiądz słusznie zauważa, nasza "wolność sprawia, że ta i taka miłość Boga może być dla nas całkowicie bezużyteczna". Sodoma i Gomora n