Błogosławieni śpiący
„Błogosławieni śpiący, albowiem oni spać będą” - napisał kiedyś niemiecki filozof Fredrich Nietzsche. Czasami trafne diagnozy w sprawach wiary potrafią stawiać ci, którzy znajdują się poza Kościołem czy w ogóle poza wiarą w Boga. Jak lekarz, który sam nie chorując, potrafi ocenić stan pacjenta stojąc z boku.
Oczywiście nie jest tendencją, że ludzie obserwujący z boku wierzących, zawsze mają rację w swoich sądach. Ale nie jest również prawdą, iż nigdy nie mają racji. Czasem widzą oni to, co nam umyka. I Nietzsche, choć sam mocno krytykujący religię, chrześcijaństwo i Kościół, odkrywa przed nami pewien problem. Parafraza obietnicy z Góry ośmiu błogosławieństw zjawia nam się również jako obietnica. Ale jest to obietnica tragiczna. Dlaczego? Sen jest niezwykle potrzebny naszemu organizmowi, pozwala odpocząć, zregenerować siły. Dzięki niemu nasze ciało może funkcjonować, wykonywać różne zadania. Długotrwały brak snu nie wpływa najlepiej na nasze samopoczucie fizyczne i psychiczne. Sen jest czymś bardzo dobrym. Ale czy taki sen ma na myśli Nietzsche? Gdyby tak było, jego słowa głosiłyby obietnicę wyspania się, a on sam musiałby być raczej lekarzem, a nie filozofem. Nie jest to więc ten kierunek. Oprócz ciała posiadamy także ducha i duszę. Czy można zatem spać w sensie duchowym? Można. Czy jest to więc rodzaj duchowej regeneracji? Nie. Ponieważ duchowy sen jest pewnego rodzaju niepełnosprawnością. Podczas fizycznego snu jesteśmy wyłączeni z aktywnego życia i bezwolni. Analogicznie dzieje się ze śpiącym duchem – nie uczestniczy w aktywnym przyjmowaniu wiary, nie jest zaangażowany w relację z Bogiem, jest więcej niż bierny, gdyż nawet nie obserwuje, ale znajduje się poza tym wszystkim, co w życiu duchowym się dzieje. Uśpiony duch jest niepełnosprawny, ponieważ nie wzrasta, nie rozwija się, zatrzymał się na pewnym etapie, a jak mówiła pewna święta, kto stoi w miejscu, ten się cofa. Zatem duchowy sen jest duchowym uwstecznianiem, degradacją. Ale także jest stanem, który można przerwać, można wybudzić ducha, gdyż nie jest on martwy. Jeszcze.
Nietzsche mówi: „Błogosławieni śpiący, albowiem oni spać będą”. W błogosławieństwach wygłoszonych przez Jezusa pierwsza część zdania odnosi się do stanu obecnego, do życia na ziemi, natomiast druga odsyła nas do innej rzeczywistości, jaką jest niebo. Nietzsche myśli w ten sam sposób. Jest to sen wieczny. Chociaż św. Efrem Syryjczyk mówił: „szalony, kto śmierć uważa za sen mający trwać wiecznie”, to sytuacja ta jest możliwa w taki sposób, w jaki rozumie ją Nietzsche. Dla ludzi wierzących życie wieczne jest przebywaniem z Bogiem. Ale czy można przebywać z kimś, śpiąc? Przebywanie zakłada minimum aktywności, na którą sen nie pozwala. A co jest przeciwieństwem przebywania z Bogiem w wieczności? Wieczne potępienie. Wtedy na przebudzenie jest za późno.
Można próg wieczności przekroczyć w stanie uśpienia, można przespać ten najważniejszy moment. Słowa Nietzschego brzmią ostrzeżeniem. Lepiej dla nas byłoby, aby ta tragiczna obietnica nie wypełniła się w naszym życiu. Człowiek błogosławiony to człowiek szczęśliwy. W słowach filozofa to błogosławieństwo jest jedynie złudzeniem. Jeśli jednak ktoś ma jeszcze wątpliwości, czy Nietzsche może trochę nie przesadza, z pomocą przychodzi Biblia: „Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. A to rozumiejcie: Gdyby gospodarz wiedział, o której porze nocy złodziej ma przyjść, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie”. W okresie zwykłym Kościół nie przymusza nas do wzmożonej pracy duchowej – nie funduje nam okresowych rekolekcji, warunkowych spowiedzi i obowiązkowego celebrowania uroczystości. Może więc sobie odpuścić, „wrzucić na luz”, przystopować z religijnym zaangażowaniem? Odpocząć. Zdrzemnąć się. Pospać. Zaspać. I co dalej?
Katarzyna Strzyż
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!