TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Sierpnia 2025, 07:20
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Biegająca babcia

Biegająca babcia  

Żona, matka, babcia, biegaczka, która ukończyła niejeden maraton, żyje pełnią życia, choć było ono bardzo zagrożone. Wychowana w duchu sportowej rywalizacji, zmierzyła się z największym przeciwnikiem – nowotworem. Małgorzata Skrzypczak, obecnie emerytowana nauczycielka wychowania fizycznego, dopiero teraz rozwija skrzydła!

Kiedy myślimy o osobie, jaką jest babcia, przywołujemy w głowie obraz starszej osoby o siwych włosach, z włóczką, raczej narzekającą i skarżącą się na zły stan zdrowia. Niestety wielu osobom starość nierozerwalnie kojarzy się z samotnością i to nie bez przyczyny. Patrząc natomiast na panią Małgosię, odnosi się wrażenie, że ta kobieta dopiero co wkracza w świat z garścią pomysłów i marzeń. W sumie tak jest, ale może poszczycić się też karierą pedagogiczną, wieloletnim małżeństwem i wychowaniem dzieci, które mają już swoje rodziny. Bardzo sympatyczna, pozytywna osoba, która jest wielką inspiracją dla innych, nie tylko w kontekście sportowym.

Odpoczywa wyłącznie aktywnie. Prócz biegania interesuje się też jazdą na rowerze, na nartach, rolkach, pływaniem, jazdą na motocyklu, a zimą morsuje. Lubi fotografować, tworzy albumy tematyczne zdjęć przyrody. Jej grafik jest bardzo napięty! Robi więcej niż niejedna młoda osoba, a nie narzeka na zmęczenie. To naprawdę godne podziwu! Aktywna od dziecka, reprezentowała szkołę w zawodach sportowych. Drogę zawodową związała również z ruchem fizycznym, ucząc dzieci w szkole podstawowej WF-u. Dla niektórych znienawidzony przedmiot, ale dzięki pani Gosi przestawał być przykrym obowiązkiem, a stawał się frajdą. Hobby zeszło na dalszy plan, a jak każda mama zaabsorbowana była wychowywaniem dzieci, dbaniem o gospodarstwo domowe. Po ukończeniu 50., gdy przybyło czasu dla siebie i gdy dzieci dorosły, powróciła do dawnych zainteresowań. By nie dać się syndromowi pustego gniazda, postanowiła wrócić do dawnej siebie. 

Nie wszystko poszło zgodnie z planem
Dlaczego biegająca babcia? Bo bieganie to największa z pasji pani Małgosi. Przed chorobą pochłonęło ją to całkowicie, wszystko było podporządkowane pod treningi. Sukces za sukcesem, poprawiane życiówki, zdobycie korony maratonów. Pewnego jesiennego dnia w 2018 roku, dla biegającej babci życie stanęło w miejscu. Usłyszała diagnozę, rak złośliwy piersi. Wyjątkowo aktywna i energiczna osoba, na dwa tygodnie usiadła w fotelu, zamarła w bezruchu. Podcięcie skrzydeł to mało powiedziane. Milion myśli, strach, poczucie smutku. Nagle wszystko zostało postawione pod znakiem zapytania. Ogromną pomocą, wsparciem i odwagą za siebie i żonę wykazał się mąż pani Gosi. Zajął się organizacją procesu leczenia, rozmawiał z lekarzami, zadawał wiele pytań. Duch waleczności odezwał się w pani Małgorzacie i podeszła do leczenia zadaniowo. Gotowy plan realizowała krok po kroku. Gdy już doszła do siebie, przykre doświadczenia przekuła w wielkie dobro. 5 grudnia 2018 roku usłyszała, że choruje na raka złośliwego, a w międzyczasie spotkało ją miłe zdarzenie. 

- Wygrałam plebiscyt Mistrzowie Sportu „Głosu Wielkopolskiego” i pojechałam na piękną galę wręczenia nagród do Poznania. Tam właśnie postanowiłam, że nie odpuszczę. Byłam najstarszą uczestniczką gali, ale powiedziałam sobie, że jeszcze tam wrócę – stwierdziła.

Nie myśl za dużo. To nie pomaga
Miliony osób zaczynają biegać, ale ich przygoda szybko się kończy. Problem tkwi w tym, że za dużo zastanawiamy się nad faktem, jak bardzo nam się nie chce. - Bieganie męczy! – mówi wprost biegająca babcia. – To nie jest lekkie i przyjemne, ale daje satysfakcję. Przede wszystkim należy ubrać się i po prostu wyjść z domu. Najpierw jest to marsz przeplatany truchtem, każdy tak zaczyna. Później wydłużamy bieg, skracamy marsz, aż w końcu wyeliminowujemy go. Prawda jest też taka, że jeśli kilka razy w tygodniu trenujemy, staje się to częścią naszego życia, wchodzi w krew. Początki są najtrudniejsze. 

Oczywistym było, że po powrocie z choroby kondycja nie będzie taka sama, jak przed nią. Należało się pogodzić z tym, że intensywność biegania i forma już nigdy nie powróci, ale można nadal cieszyć się każdym dniem, robić nowe fascynujące rzeczy. Triathlon? A czemu nie! To właśnie po Calisia Triathlon dowiedziała się, że pokonała chorobę. Rekordy biegającej babci to 3h 56’ w maratonie, 1h 46’ 02” półmaraton, na 10 km 46’ 56”” i 5 km 22’ 11”. Często wymówką starszych osób od aktywności fizycznej jest wiek i choroby. Babci rekordzistce takie rzeczy nawet nie przychodzą do głowy! 

spStrzeżonego Pan Bóg strzeże
Uważność. Hasło dziś bardzo popularne, ale nie do końca zrozumiałe. Pani Małgosia regularnie korzystała z profilaktyki, wykonywała mammografię. Tam wykryto u niej drobną zmianę. Intuicja nie dawała jej spokoju. Czuła, że coś się dzieje. Zgłosiła się do lekarza, zdiagnozowano ją. Dzięki swej czujności i słuchaniu swego ciała, dziś żyje, jest zdrowa. Angażuje się w wiele akcji, mających na celu popularyzację samobadania, profilaktyki. Opowiada o swoim przypadku: „Dwa tygodnie po mastektomii i limfadektomii rozpoczęłam ciężką chemię w ilości 16 sztuk. Byłam książkowym przykładem pacjentki onkologicznej, która w czasie chemii straciła włosy, rzęsy, brwi, która musiała brać sterydy, by móc otrzymać kolejny wlew, bo poziom neutrofili był krańcowo niski. Nie miałam apetytu, a tyłam. Jedynym pożywieniem w tym czasie była pszenna bułka. Obrzmiała i napuchnięta wstydziłam się swojego wyglądu i budziłam się każdego ranka z myślą MAM RAKA… Kiedy w sierpniu skończyłam chemię, przez miesiąc poddawana byłam radioterapii na głębokim wdechu, który miał ochronić moje serce. Po zakończeniu trzyetapowego leczenia, nadal co pół roku mam profilaktyczny wlew kwasu zolendronowego, chroniącego kości przed przerzutami i przez 5 lat mam brać antyhormony”.

Choroba może zabrać czas, zdrowie, siły, ale nie pokonać. Pani Małgosia dziś opowiada innym o sobie, inspiruje, daje przykład heroicznej siły. W ciele drobnej kobiety tkwi potężny tytan walki. Cieszy się ogromnym szacunkiem wielu biegaczy w każdym wieku. Zimą gościła w Technikum im. św. Józefa w Kaliszu. Tam spotkała się z dużą grupą młodzieży i okazało się, że różnica wieku wcale im nie przeszkadzała w zafascynowaniu się postacią biegającej babci. Spotkanie trwało nawet za krótko, bo młodzi mieli ogrom pytań. Życie nabiera sensu, kiedy nie tkwimy w nim sami. Małgorzata Skrzypczak pomimo przejścia na emeryturę, wciąż jest wśród ludzi. Ma wielu znajomych, poznaje nowe osoby, ludzie otaczają ją serdecznością i radością, a ona im to odwzajemnia. Pragnie pomagać, dawać innym od siebie. We wstępie swojej książki pisze: „Na podstawie własnych doświadczeń pragnę pokazać paniom w moim wieku, że jeszcze wiele mogą dla siebie zrobić. Mogą sprawić, że ich życie stanie się barwniejsze. Mogą spełniać ukryte na dnie serca marzenia. Mogą wyznaczać sobie cele, również te, które wydają się nieosiągalne. Wystarczy jednak skutecznie się zmotywować i po prostu spróbować”.

Na drogę życiową biegającej babci spadło wiele ciężkich głazów. Spowodowały, że przewróciła się, ale wstała, nie przygniotły jej. Mało tego! Pozwoliły, by zaczęła się po nich wspinać i zmierza na szczyt. ■

 Katarzyna Krupińska

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!