TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Lipca 2025, 07:32
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Bić się czy nie bić?

Bić się czy nie bić?

bp dydycz

Rozmowa o Powstaniu Styczniowym z ks. bp. Antonim Pacyfikiem Dydyczem, ordynariuszem drohiczyńskim

Z jednej strony Powstanie Styczniowe to malarstwo Artura Grottgera, Juliusza Kossaka, Józefa Chełmońskiego, przedstawiające wzniośle wydarzenia tego okresu. Jednakże gdybyśmy tylko bazowali na tych obrazach, to mielibyśmy wypaczone pojęcie tego zrywu narodowego. To także kłótnie wśród dowódców powstańczych, niechęć chłopów do walki zbrojnej czy stosunkowo niewielkie sukcesy militarne oddziałów partyzanckich. Księże Biskupie, jak oceniać Powstanie Styczniowe?

Odpowiadając na to pytanie, chcę zaznaczyć, że w świetle badań historycznych, odwołując się do literatury pięknej, medytując nad dziełami sztuki, czy też nucąc powstańcze pieśni – obraz owego zrywu jest dość zróżnicowany. Mamy opinie autorstwa historyków związanych z Białymi, ale są i w innym tonie pisane notatki przez Czerwonych. Zresztą, wystarczy sięgnąć do wypowiedzi samego marszałka Józefa Piłsudskiego, aby patrzeć na styczniowe wydarzenia z większym spokojem i powagą. A w literaturze krew w żyłach ścinają zapowiedzi o tym, że „Rozdziobią nas kruki, wrony”, ale też nie można zapominać o Orzeszkowej. Malarstwo Juliusza Kossaka, Józefa Chełmońskiego i wreszcie Artura Grottgera z jego Polonią i Lithuanią wyraźnie apoteozuje powstanie. Pieśni natomiast, jak to bywa zwykle, są razem z powstańcami i dlatego powstańcza legenda, podobnie jak pieśń, z pewnością mimo krytycznych ocen, z tego wszystkiego „wyjdzie cało!”.

Z tymi kłótniami to musimy być ostrożni. Dyskusje były i zawsze będą pomiędzy dowódcami. Nie możemy natomiast zapominać, że ich możliwość porozumiewania się była wielce ograniczona. Nie było tak naprawdę ogólnego dowództwa, bo być nie mogło, nie było takich szans. Nie wypada nam tak bez cudzysłowu pisać o niechęci chłopów. Owszem, pokusy były różne. Carat wszystko robił, aby chłopów przeciwstawić „panicom leśnym”. Może gdzieś się to i udało, ale bez przesady. Chłopi brali udział w powstaniu, jeśli tylko mieli jakieś powiązania z tzw. „partiami”. Gdyż było to powstanie partyjne. Jasna rzecz, że słowo „partia” ma w tym wypadku całkiem inne znaczenie. Ponieważ nie było szans na połączenie wszystkich sił walczących po stronie powstańczej, przyjęto koncepcję małych grup, czyli partii.

Mając na uwadze okoliczności wybuchu powstania, trudno byłoby oczekiwać większych sukcesów militarnych. Były bitwy wygrane, mamy swoje Termopile. Podlasie walczyło wyjątkowo dzielnie, co widać na przykładzie partii Rogińskiego, Deskura, a następnie ks. Brzóski. Ale wszyscy, nawet najbardziej aktywni uczestnicy powstania zdawali sobie sprawę z tego, że szanse na zakończenie powstania zwycięstwem militarnym są bliskie zeru.

Mieli jednak na widoku coś innego. Polakom pod zaborem rosyjskim groziła „mdła” rusyfikacja. I w tym wypadku możemy mówić o sukcesie powstania. Polskość pojawiła się na nowo w umysłach i sercach mieszkańców Rzeczypospolitej jako fakt i jako wartość, jako coś godnego czynu. I tak się stało.

Obok Orła – chyba już po raz ostatni – wystąpiła na sztandarach Pogoń litewska i Święty Michał Archanioł, patron Rusi.

I nie godzę się, że Powstanie Styczniowe było tym czasem, kiedy nastąpiło rozstanie Orła, Pogoni i św. Michała Archanioła. Biorąc bowiem pod uwagę dokumenty z lat wcześniejszych, to mało kiedy widzimy godło Rzeczypospolitej trójpłaszczyznowe. To godło ożyło właśnie w czasie Powstania Styczniowego. To wtedy pojawi się Matka Boża Częstochowska jako postać obejmująca wszystkie trzy symbole, jako ta Osoba, która stanowi pewną gwarancję co do trwania tej przedziwnej jedności.

I Rzeczpospolita politycznie stała się nieobecną po trzecim rozbiorze, a później podczas Kongresu Wiedeńskiego. Ale ta sama Rzeczpospolita istniała nadal w umysłach i sercach, a na zewnątrz ujawniało się to poprzez ówczesną kulturę, która ogarniała całość Rzeczypospolitej. „Pan Tadeusz” wiernie to wykazuje w odniesieniu do czasów po Powstaniu Listopadowym, a „Trylogia” idzie dalej. 

Znając współczesne reakcje na Rzeczpospolitą jako taką mogę powiedzieć, że nikt, kto zagłębi się w jej wyjątkowe dzieje, nie pozostanie obojętnym na jej przesłania, osiągnięcia i misję.

Symbolami Powstania Styczniowego są m.in. święci Józef Kalinowski i brat Albert Chmielowski. Z kolei Romuald Traugutt to człowiek świątobliwy, o którego potrzebie wyniesienia na ołtarze mówili kard. Stefan Wyszyński i kard. Józef Glemp. Z grona osób związanych z Kościołem mamy jeszcze ks. Stanisława Brzóskę, ostatniego dowódcę powstańczego.

Świętych, takich jak Józef Rafał Kalinowski czy brat Albert, świątobliwy niewątpliwie Romuald Traugutt i kolejny duchowny, który oddał swoje życie za Polskę w wieku 31 lat – ostatni dowódca powstańczy – ks. gen. Stanisław Brzóska – nie są i nie mogą być symbolami powstania. Oni byli jego uczestnikami. Obecność zaś wśród powstańców tak wielu ludzi świętych, szlachetnych świadczy tylko o jednym – to powstanie nie było wydarzeniem militarnym, ani politycznym, to powstanie stało się faktem moralnym, zakorzenionym w miłości do własnej Ojczyzny.

Jak aktywne były działania powstańcze na terenie obecnej diecezji drohiczyńskiej, czy też na całym Podlasiu?

Podlasie niemal w całości włączyło się do walki. I trzeba podkreślić, że to dotyczyło katolików obu obrządków: łacińskiego i grecko-katolickiego. To w wyniku klęski powstania carat zniósł obrządek grecko-katolicki i diecezję chełmską, która istniała na terenie Królestwa Kongresowego. W efekcie nie osłabiło to wiary, gdyż już w 1905 roku, przy najbliższej sposobności, wszyscy niemal, z wyjątkowo pogłębioną tożsamością narodową powrócili na łono Kościoła katolickiego, przyjmując obrządek łaciński. Wcześniej wspomniane przez mnie powstańcze partie działały na Podlasiu. Biała Podlaska, Siemiatycze, Węgrów i pomniejsze miejscowości pielęgnują pamięć o bohaterskich walkach. Wtedy to Węgrów nazwano Polskimi Termopilami.

Bić się czy nie bić – tymi słowami można określić spór pomiędzy Białymi a Czerwonymi, dotyczący wydarzeń poprzedzających Powstanie Styczniowe. Czy to powstanie miało sens? To pytanie można rozszerzyć na inne wydarzenia z historii Polski, np. wojnę obronną w 1939 r., czy Powstanie Warszawskie. Księże Biskupie, więc należało się bić, czy też nie?

Niestety, nie jestem ekspertem od tego, czy warto się bić, czy też nie. Nie widzę jakiegoś gruntownego uzasadnienia ani dla jednej, ani dla drugiej perspektywy. Historia tak biblijna, jak zwyczajna, mówi, że różne napięcia, konflikty i wojny są wpisane w dzieje świata po grzechu pierworodnym.

Z pewnością lepiej byłoby, aby wojny zostały wyeliminowane na zawsze z historii i przyszłości człowieka. Natomiast, kiedy odwołujemy się do lat sprzed Powstania Styczniowego, to konflikt, czy raczej spór Białych z Czerwonymi praktycznie został zawieszony na czas walk. Wznosił się później, kiedy Czerwoni, przynajmniej niektórzy, chełpili się, że mieli rację. W powstaniu wzięli udział wszyscy, którzy mogli, którzy mieli odpowiednie przygotowanie. A wiemy, że to byli ludzie najszlachetniejsi. Nie mnie oceniać tych młodych chłopców, jak nie mnie oceniać Szare Szeregi. Chcę i muszę ich podziwiać, bo ich życie uwznioślił czyn, czyn z najgłębszych pobudek wyrosły.

Módlmy się, aby wojen nie było. Ale dziękujmy Panu Bogu za bohaterów!

Serdeczne „Bóg zapłać” za rozmowę!

Rozmawiał: Kajetan Rajski

Wywiad publikujemy dzięki uprzejmości redakcji miesięcznika  „Wzrastanie”.

 

Kajetan Rajski - tegoroczny maturzysta I Liceum Ogólnokształcącego im. B. Nowodworskiego w Krakowie, ceremoniarz i lektor w parafii pw. św. Józefa Oblubieńca NMP w Krakowie. Dotychczas publikował m.in. na łamach „Niedzieli”, „Źródła”, „Naszego Dziennika” i wielu stronach internetowych. Współpracuje z przemyskim Radiem Fara. Autor książek m.in. „Historia żywa”, „Służyć normalności”, „Zasłuchani w ciszę” i „Oto jestem. Misjonarze i misjonarki o powołaniu”.

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!