Bezwęchowcy
Jako mała dziewczynka miałam wypadek samochodowy. Było to jakieś szesnaście lat temu… Nie było wtedy oczywiście siodełek dla dzieci. W zasadzie nic mi się nie stało, pamiętam tylko długie czekanie na policję i tatę, który szarpał się z pijanym facetem, który w nas wjechał... Później zorientowałam się, że jest coś nie tak z moim węchem. Już w korytarzu ktoś umiał powiedzieć, co gotuję. Ja nic nie czułam. Koleżanka zachwycała się perfumami przystojniaka, który przeszedł obok. Ja nic nie czułam. W kuchni ulatniał się gaz. Ja nic nie czułam… Nie zliczę już sytuacji, które dały mi do myślenia. Nie wiem, czy kiedykolwiek czułam zapach, nie pamiętam. Prawie każdy dziwi się, kiedy twierdzę, że nie mam węchu. Nie wyobrażają sobie życia bez tego zmysłu. Są ludzie, którzy mają podobny problem, albo na przykład nie czują smaku. Dla mnie to też dziwne, bo jedzenie straciłoby przyjemność… Są gorsze problemy. Niewidomi, głusi, z rakiem, białaczką, utraconymi kończynami, czekający na przeszczep. W zasadzie to przyzwyczaiłam się. Koleżanka pocieszała mnie, że powinnam widzieć w tym dobre strony, bo podobno świat coraz bardziej śmierdzi. Lekarze rozkładają ręce. Po badaniach stwierdzono, że po wstrząsie najwyraźniej nastąpiły trwałe uszkodzenia mózgu. Dam radę z tym żyć, no przecież.
Nie wiem jak pachną kwiaty, trawa po własna skóra, pot, mężczyzna… Zamiast zapachów mam radar na ludzi. Do tego wszystkiego jestem bardzo spostrzegawcza. Mam wyczulone pozostałe zmysły. Radar działa przy ich pomocy i powiem szczerze, że z pomocą intuicji bywam niemalże nieomylna, czego niestety żałuję.
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!