Bez ducha
Okres świąt Bożego Narodzenia jest szczególnym czasem nie tylko dla wierzących. Także ludzie żyjący daleko od chrześcijaństwa zwykle w jakiś sposób świętują te dni. Jednak zarówno oni, jak i wielu chrześcijan, skupiają się mocno na warstwie obyczajowo-obrzędowej tego okresu roku liturgicznego. Można wręcz odnieść wrażenie, że warstwa duchowa jest w owym czasie jeszcze bardziej zepchnięta na drugi plan niż w innych jego okresach.
Mało kto z zabieganych w świątecznych przygotowaniach zdawał sobie zapewne sprawę, że Adwent, a zwłaszcza pierwsza jego część, nie jest w teologicznym sensie oczekiwaniem na samo narodzenie Chrystusa, ale na Jego powtórne przyjście - czyli na koniec świata. Zresztą generalnie chrześcijaństwo koncentruje się wokół Paschy i paruzji. Jakby nie patrzeć realnie oczekujemy już tylko końca świata, bo pozostałe wydarzenia związane z przyjściem Zbawiciela dawno przecież miały miejsce. Najprawdopodobniej jednak, nie tylko wśród wiernych, ale i ogólnie zastanawianie się nad kwestiami takimi jak koniec świata, nie zajmuje zbyt wiele czasu w rozmyślaniach współczesnego Europejczyka.
Transcendencja
Rozmyślanie nad zjawiskami, które przekraczają granice ludzkiego poznania wchodzi w sferę zwaną w filozofii transcendencją. Podobnie jak sama filozofia wydaje się ona być we współczesnym świecie traktowana co najmniej po macoszemu. Problem naszej cywilizacji z transcendencją polega także na tym, że nie ma ona jednorodnej definicji. Jeśli zaś przyjąć, że opisuje ona te zjawiska i elementy rzeczywistości, które nie poddają się ocenie za pomocą zmysłów, ani nie dadzą się empirycznie doświadczyć nietrudno mylnie zaliczyć do transcendencji niemało dziedzin współczesnej nauki. I być może z tej przyczyny z nauki tak łatwo zrobić religię, gdyż to religia właśnie jest naturalną dla człowieka metodą komunikacji ze światem transcendentnym.
Duchowość niezrozumiała
Poniekąd ojcem duchowym tego współczesnego bałaganu pojęciowego jest sam Immanuel Kant, jeden z najwybitniejszych filozofów oświecenia. To on właśnie nazwał transcendentalnym wszelkie poznanie dotyczące nie samych przedmiotów, z których świat się składa, a opisujących i charakteryzujących je pojęć. Dla przeciętnego człowieka, który nie jest wykształconym filozofem może się to wydać równoznaczne z przyznaniem statusu poznania transcendentalnego wszelkim współczesnym naukom, tak ścisłym, jak humanistycznym. Analogicznie, jasne rozróżnienie między transcendencją a duchowością, również pojęciem niesłychanie wieloznacznym przekracza zapewne możliwości człowieka bez kierunkowego wykształcenia.
Biologia duchowości
Być może w tym pojęciowym galimatiasie zakorzenione jest również widoczne w badaniach socjologicznych zjawisko malejącego w ostatnich dekadach zainteresowania duchowością wśród społeczeństw bogatych, a w szczególności wśród młodzieży. Obok niego jasno widocznym trendem jest też postępujący spadek religijności w tychże społeczeństwach. Jednak czy jest to faktycznie powiązane z brakiem zainteresowania duchowością, czy odzwierciedla jedynie spadek atrakcyjności dostępnych form religijności jako narzędzia rozwoju duchowego nie jest łatwo orzec.
Na poziomie neurobiologii wiadomo bowiem, że nasz mózg dysponuje specyficznymi ośrodkami i szlakami nerwowymi związanymi z myśleniem transcendentnym, czyli również z duchowością. Struktury te rozwijają się u człowieka szczególnie intensywnie od wieku nastoletniego aż do wczesnej dorosłości i mają liczne połączenia z innymi obszarami mózgu, odpowiedzialnymi za emocje, myśli czy zachowania. Co więcej, ośrodki te powiązane są z centrami sterującymi zarówno emocjami, jak i pracą narządów wewnętrznych. Nie ma więc wiele przesady w poglądzie, że sprawy duchowe należy rozważać jak Maryja, w sercu. A przynajmniej tak właśnie powinniśmy ich rozważanie odczuwać, nawet jeśli naprawdę dzieją się w głowie.
Bezduszna młodzież?
W pewnym uproszczeniu budowa takich połączeń w mózgu w okresie dojrzewania służy nadawaniu znaczeń późniejszym postawom i wyborom życiowym. Skoro jest to proces biologiczny, obecny w pewnej fazie rozwoju w zasadzie u każdego człowieka bardzo mało prawdopodobne jest, żeby współczesna młodzież akurat tego etapu rozwoju nie przechodziła i na poziomie biologicznym pozbawiona była zdolności budowania i przeżywania własnej duchowości. Nie można jednak wykluczyć, że współczesny świat nie sprzyja przechodzeniu tego procesu w sposób zdrowy i prawidłowy.
Niemniej badania prowadzone wśród młodych ludzi z ciężkimi chorobami, przede wszystkim z nowotworami wykazują, że nawet jeśli nie określają się jako osoby religijne czy uduchowione w trakcie choroby przechodzą z rozmyślań związanych z samą chorobą do rozważań bardziej ogólnej natury. Zdrowiejąc mają już zwykle sprecyzowane odległe cele i perspektywy życiowe o zdecydowanie transcendentnym charakterze. Co ciekawe lekarze i psychologowie prowadzący takie badania często przyznają, że brakuje im zasobów słownictwa do zarówno opisywania takich zagadnień, jak i rozmów o nich z pacjentami. Chyba nic w tym dziwnego, psychologia aż do lat 70. ubiegłego wieku dosyć jasno odżegnywała się od wszelkich powiązań z duchowością, pogardliwie nazywaną „spirytyzmem”. Dopiero pod koniec ubiegłego wieku ilość badań nad duchową sferą rozwoju człowieka zaczęła wzrastać i obecnie nauki biologiczne przyjmują już z reguły, że jest ona ważna i istotnie wpływa na inne sfery zdrowia człowieka. Rozwija się też powoli zestaw pojęć i terminów pozwalających zjawiska związane z religijnością i duchowością człowieka bardziej precyzyjnie badać i komunikować.
Komunikacja ducha
Być może analogiczny problem mamy dziś z ewangelizacją. Zwłaszcza w stosunku do młodszych pokoleń brakuje nam języka, którym można skutecznie komunikować duchowe treści. Język Pisma Świętego jest bardzo konkretnie osadzony w rzeczywistości ludzi czasów, w których ono powstawało. Większość ze znaczeń opisywanych tam zjawisk, pojęć czy obyczajów jest dla nas współcześnie nieczytelna bez odpowiednich objaśnień.
Na szczęście Kościół przez wieki skutecznie dawał sobie radę z przekładaniem ich na przekaz zrozumiały dla sobie współczesnych wiernych. Proces zmian języka i systemu pojęciowego kolejnych generacji przyspieszył jednak w ostatnich dekadach tak bardzo, że mogło dojść do zaburzenia tej komunikacji. Przekaz, który jest adekwatny dla pokolenia rodziców, może być niemal nieczytelny dla pokolenia ich dzieci, o wnukach nie wspominając. Nie wydaje się jednak, żeby te kolejne pokolenia były pozbawione otwartości na treści duchowe.
Rozwój własny
Warto byłoby także zastanowić się, czy trudności w przekazywaniu treści duchowych nie wynikają czasem z tego, że sami należymy już do pokolenia z duchowości odartego? Owszem, przygotowujemy i obchodzimy święta kościelne, ale czy naprawdę czekamy na powtórne przyjście Zbawiciela? I czy potrafimy np. wyjaśnić młodszym pokoleniom, dlaczego świętujemy Narodzenie Pańskie w grudniu, skoro najpewniej wcale nie narodził się On w tym miesiącu, ani w ogóle w zimie? A przecież mamy w naszych głowach te wszystkie ośrodki i połączenia, które rozmyślanie nad takimi sprawami nie tylko umożliwiają, ale będą również pomocne w przekazywaniu innym ludziom prawd wiary. ■
Dr Jarosław
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!