TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 06:12
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Aktualność św. Józefa w nowej ewangelizacji

Aktualność św. Józefa w nowej ewangelizacji

Z pewnością (…) postać Józefa z Nazaretu nabiera dla Kościoła naszych czasów szczególnej aktualności w związku z nowym Tysiącleciem chrześcijaństwa”. To stwierdzenie Jana Pawła II, zawarte w Adhortacji apostolskiej Redemptoris Custos, znalazło swoje potwierdzenie w sytuacji Kościoła i społeczeństwa, tak samo trudnej obecnie, jak i w przeszłości, kiedy Pius IX uciekał się do wstawiennictwa św. Józefa.

Odnowiona aktualność św. Józefa poszerza się dzisiaj od działalności mającej na celu obronę przed zewnętrznymi zagrożeniami do wysiłków zmierzających do wewnętrznej odnowy. Jego działanie należy widzieć w kategoriach uodpornieniawsparcia, czyli, inaczej mówiąc, zarówno uchronienia organizmu od choroby, jak i jego wewnętrznego umocnienia. Cała Adhortacja apostolska Redemptoris Custos skoncentrowana jest więc na zbawczej ekonomii, której św. Józef, wraz z Maryją, był szczególnym sługą. Tak jawi się w przepowiadaniu apostolskim, poświadczonym w Ewangeliach tam, gdzie mowa o „początkach zbawienia”, czyli „tajemnicach ukrytego życia Jezusa”, tych samych, które Kościół uobecnia w rocznym cyklu swojej liturgicznej celebracji. Jednakże, św. Józef stał się wiernym sługą tych tajemnic „poprzez sprawowanie swego ojcostwa: właśnie w ten sposób (…) współuczestniczy w pełni czasów w wielkiej tajemnicy odkupienia”.

 

Św. Józef w nowej ewangelizacji

Dziedzictwo Starego Przymierza, zawarte w obietnicy danej naszym ojcom, począwszy od Abrahama, poprzez Dawida obejmuje Józefa, małżonka Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem. Lektura Ewangelii w świetle tajemnic bez trudu pozwala na uświadomienie sobie, jak cała uwaga Kościoła apostolskiego była skoncentrowana na św. Józefie, postaci absolutnie koniecznej do tego, by uznać w Jezusie „Chrystusa”, czyli syna Dawida i owoc „wielkiej obietnicy” Starego Testamentu.

Tak wiele razy spotykamy w pismach apostolskich tytuł „Syn Dawida” w odniesieniu do Chrystusa! Św. Paweł czyni z niego przedmiot swojego przepowiadania w synagodze w Antiochii Pizydyjskiej; po ukazaniu historii Izraela do czasów Saula, Apostoł uściśla: „Gdy zaś jego odrzucił, powołał Dawida na ich króla […] Z jego to potomstwa, stosownie do obietnicy, wyprowadził Bóg Izraelowi Zbawiciela Jezusa” (Dz 13, 23).

Mowa tu o tradycji sięgającej 2 Sm 7,
gdzie zawarte jest najważniejsze proroctwo Starego Testamentu, odnoszące się do trwałości Dawidowej dynastii. Nie dziwi więc, że u św. Łukasza wprowadzeniem do opisu zwiastowania są następujące słowa: „posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi imieniem Józef, z rodu Dawida” (Łk 1, 26-27). Anioł potwierdza Maryi, że Bóg da Jezusowi „tron Jego praojca Dawida” (Łk 1, 32). Podróż do Betlejem, gdzie narodzi się Jezus, jest również umotywowana faktem, że Józef udał się do „Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, żeby dać się zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna” (Łk 2, 4-5). 

To, że nie mamy tu jedynie do czynienia ze szczegółami historycznymi, lecz z wymogami teologicznymi, ukazuje nam przede wszystkim Ewangelia według św. Mateusza, który jest najbardziej zainteresowany problemem z powodu charakteru jego wspólnoty, złożonej w większości z Żydów, wyczulonych na obietnice Starego Przymierza. Dziewicze macierzyństwo Maryi, wynikające z natury poczętego Syna, nie mogło nie stwarzać trudności w tym, co dotyczy uznania Jego mesjańskości. Bo jak pogodzić dziewictwo Maryi z pochodzeniem Jezusa z rodu Dawida? Kto rozwiązuje ten problem przypuszczeniem, że Maryja pochodziła z rodu Dawida, nie bierze pod uwagę kontekstu kulturowego, dobrze znanego Mateuszowi, który podąża naprzód w zupełnie inny sposób. Zaraz na początku otwiera swoją Ewangelię rodowodem Jezusa, na potwierdzenie, jak bardzo istotny jest problem Jego Dawidowego pochodzenia, ze względu na tytuł „Chrystus”, który bierze się właśnie stąd. 

Struktura rodowodu zarówno u Mateusza, jak i Łukasza, ma za punkt dojścia i wyjścia imię Józefa, człowieka „najbliższego Chrystusowi”. Kościół apostolski absolutnie potrzebował tego „syna Dawida”, jak zwrócił się do niego anioł we śnie (Mt 1, 20), aby zagwarantował Jezusowi pochodzenie Dawidowe i objął go swoim ojcostwem. Co by powiedział św. Mateusz, gdyby odkrył obecny brak roli św. Józefa w traktatach chrystologicznych, które są jednocześnie tak bardzo zatroskane o ich biblijny fundament?

Podczas, gdy ludzie żyjący w otoczeniu Jezusa nie brali pod uwagę Jego osoby, ponieważ uznawali Go po prostu za syna Józefa i Maryi (por. Mt 13, 55; J 6, 42), pierwsi chrześcijanie wierzyli, że jest Zbawicielem, a odblaskiem tej wiary są tytuły Bogarodzicy w odniesieniu do Maryi i pater Salvatoris do św. Józefa. Nie zapominajmy, że Jan Paweł II określa
św. Józefa mianem „opiekuna Zbawiciela” i „sługi zbawienia”! Słowo zbawienie (salus), używane w kontekście całego Pisma Świętego, zawierającego historię zbawienia (historia salutis), można z pewnością odnieść, jak to najczęściej bywa, do zbawionej ludzkości, ogarniętej miłością Boga i wyzwolonej z niewoli grzechu. Teologicznie jednak ma ono pierwszorzędne odniesienie do Jezusa, Boskiego Zbawcy świata. Redemptoris Custos podkreśla ten fakt, wyjaśniając imię Jezus: „W tym wypadku […] chodzi o Syna, który – zgodnie z Bożą obietnicą – wypełni całe znaczenie tego imienia: Jezus – Jehošua znaczy: «Bóg, który zbawia»”. (...) Tu ma swoje źródło szczególne miejsce św. Józefa, który, ze względu na wypełniane zadania, „nie należy do Nowego Testamentu, ani też do Starego, lecz do «Autora» obydwóch i do kamienia węgielnego, który z obydwu uczynił jedno”. Tak więc dwa Przymierza ani nie stawiają się jedno obok drugiego, ani też się nie zastępują! 

 

Drogi zbawczego przymierza

W tym momencie jesteśmy w stanie zrozumieć, jak św. Józef może ukazać „drogi tego zbawczego przymierza na progu tysiąclecia, w którym ma trwać i dalej się rozwijać «pełnia czasu» związana z niewysłowioną tajemnicą Wcielenia Słowa”. Podczas gdy pełnia czasów jest okresem dziejowym, w którym żyjemy i który zakończy się, kiedy Jezus przekaże królestwo Bogu Ojcu (por. 1 Kor 15, 24), drogi zbawczego Przymierza utożsamiają się z „wielkimi dziełami Boga”, na które „Sobór Watykański II na nowo uwrażliwił wszystkich”. Mowa o „tajemnicach życia Chrystusa”, „zwiastowanych przez Apostołów i sprawowanych w liturgii”; stanowią one „tę «ekonomię zbawczej tajemnicy», w której Józef w sposób szczególny uczestniczył”. Służebność św. Józefa względem zbawczej ekonomii, będąca przedmiotem adhortacji apostolskiej, jawi się już w incipit tego dokumentu: „Opiekun Zbawiciela”. Dlaczego „opiekun”? Wspomnieliśmy już o możliwości ukazania postaci i roli św. Józefa, używając wręcz tytułu „Pater Verbi” czy „Pater Dei”. Aby nie poruszać zbytnio wrażliwości prostych wiernych, można by uciec się do wyrażenia jej bliższego, obecnego już w brewiarzu gallikańskim40 i szeroko znanego w religijności ludowej. Kto nie pamięta hymnu: „Salve, pater Salvatoris; salve, custos Redemptoris”?

Dlaczego więc nie wybrać spomiędzy tych dwóch tytułów „Pater Salvatoris”, który wydaje się mieć charakter bardziej pochwalny? Z tego, co zostało wyżej ukazane, łatwo wydedukować, że tytuł „opiekun”, świadomie wybrany w miejsce „ojca”, bardziej odpowiada charakterowi całego dokumentu, w którym papież zmierza do tego, by ukazać św. Józefa jako sługę zbawienia (minister salutis). Trzeba więc postawić pytanie inaczej: dlaczego Jan Paweł II chciał ukazać św. Józefa jako sługę zbawienia, chociaż wyniósł i dowartościował jego ojcostwo? Odpowiedzi należy szukać w fundamentalnej orientacji magisterium Jana Pawła II, a jest nią odkupienie. Jako że odkupienie ludzkości jest wyrazem umiłowania przez Boga swojego obrazu (Rdz 1, 27), przyjętego przez Jego Syna we wcieleniu, wszyscy powinni uczestniczyć w tym dziele, nazywanym ekonomią zbawienia. Przypomnijmy, że papież adresuje swoją adhortację do całego Kościoła: „Do Biskupów, do Kapłanów i Diakonów, do Zakonników i Zakonnic, do wszystkich Wiernych”. Całemu Kościołowi, który włącza się w to dzieło, pragnie przypomnieć o jego tożsamości, proponując konkretny wzór, a jest nim św. Józef. Cel ten został wyraźnie określony we Wprowadzeniu (RC 1) i rozwinięty w ostatniej części, będącej przedmiotem naszej refleksji (nn. 28-32).

Stwierdzenie Jana Pawła II, pragnącego, aby „wszyscy żywili coraz większe nabożeństwo do Patrona Kościoła”, ma ostatecznie na celu wzrost „miłości do Odkupiciela, któremu on tak przykładnie służył”. Owo „służył” stanowi profil św. Józefa, zawsze ukazywanego w Ewangeliach jako uważny i wierny wykonawca Bożych poleceń, przekazanych mu przez anioła we śnie. Św. Tomasz z Akwinu określa ten profil za pomocą dwóch słów, które ukazują devotio św. Józefa, czyli nacechowaną hojnością służbę względem tajemnicy Wcielenia: ministerium et custodia. Custodia, ponieważ w zachowaniu św. Józefa nie ma nic, co zdradzałoby jakiekolwiek pragnienie bycia pierwszym; ministerium, ponieważ widzimy go jako tego, który zawsze uważnie wykonuje polecenia.

Jednakże ten profil św. Józefa jest tym samym, który powinien cechować i określać Kościół, który „będzie miał zawsze przed oczyma jego pokorną, dojrzałą służbę i udział w ekonomii zbawienia”. Wobec powszechnego dzisiaj kryzysu tożsamości, który nie oszczędził również Kościoła, właśnie „ponowne rozważenie uczestnictwa Małżonka Maryi w Boskiej tajemnicy pozwoli Kościołowi, podążającemu ku przyszłości wraz z całą rodziną ludzką, odnajdywać wciąż na nowo swą tożsamość na gruncie tej odkupieńczej ekonomii, która wiąże się u podstaw z tajemnicą Wcielenia”.

Rozumiemy więc, dlaczego wzywanie opieki Kościół powinien konsekwentnie połączyć z koniecznością naśladowania swego Opiekuna: „Pokładając ufność w przemożnym wstawiennictwie św. Józefa, Kościół widzi w nim również wspaniały wzór nie tylko dla poszczególnych stanów życia, ale dla całej chrześcijańskiej wspólnoty, niezależnie od warunków życia i zadań, jakie w niej pełni każdy z wiernych”. Mając zawsze przed oczyma ekonomię zbawienia, której wyjątkowym sługą był św. Józef, również cały Kościół powinien uczyć się od niego tej służby: „Niech św. Józef stanie się dla wszystkich szczególnym nauczycielem uczestnictwa w mesjańskiej misji Chrystusa, która jest w Kościele udziałem każdego i wszystkich: małżonków i rodziców, ludzi żyjących z pracy rąk czy też z jakiejkolwiek innej pracy, osób powołanych do życia kontemplacyjnego, jak i do apostolstwa”.

Jeśli służba stanowi charakterystyczny profil zarówno św. Józefa, jak i Kościoła, to cnotą, która to umożliwia, jest posłuszeństwo. „Jak stwierdza Konstytucja Soboru Watykańskiego II o Objawieniu Bożym, fundamentalną postawą całego Kościoła winno być «nabożne słuchanie Słowa Bożego», czyli całkowita gotowość wiernego służenia zbawczej woli Boga objawionej w Chrystusie. I oto już na początku dziejów odkupienia odnajdujemy wcielony wzór posłuszeństwa – po Maryi – właśnie w Józefie, który wyróżnił się wiernym wypełnieniem Bożych przykazań”. Liturgia staje się wierną wyrazicielką tego wymogu, przed którym stoi Kościół, przypominając w modlitwie, że „Bóg «powierzył młodość naszego Zbawiciela wiernej straży św. Józefa, prosi Go, by pozwolił Kościołowi wiernie współpracować z dziełem zbawienia»”. 

Nie można wreszcie zapominać, że wraz w profilem zewnętrznym, czyli posłuszeństwem, u św. Józefa jest obecny również profil wewnętrzny. Jan Paweł II wyraźnie zaznacza, że „Ewangelie mówią wyłącznie o tym, co Józef «uczynił». Jednakże w tych osłoniętych milczeniem «uczynkach» Józefa pozwalają odkryć klimat głębokiej kontemplacji: Józef obcował na co dzień z tajemnicą «od wieków ukrytą w Bogu», która «zamieszkała» pod dachem jego domu”. Otwiera się w tym miejscu ważny wymiar duchowości świętojózefowej, koniecznej – jak mówił Paweł VI – do realizowania „więzi między działaniem Bożym i ludzkim w wielkiej ekonomii odkupienia”. Redemptoris Custos zatrzymuje się nad „głębią życia wewnętrznego” św. Józefa, podtrzymywaną przez doskonałość miłości i umożliwiającą „zarówno miłość prawdy, czyli czystą, kontemplacyjną miłość Boskiej Prawdy, która promieniowała z człowieczeństwa Chrystusa, jak i konieczność miłości, czyli równie czystą miłość służby, jakiej wymagała opieka nad tym człowieczeństwem i jego rozwój”. Jak bardzo sztuczne jawi się w tym kontekście nasze rozróżnienie na życie aktywne i życie kontemplacyjne!

Jednym z głównych wyzwań Trzeciego Tysiąclecia jest kryzys tożsamości. Eksperci przyznają, że w świecie zdominowanym przez mit skuteczności i wydajności, globalizacji, umasowienia, naznaczonym przez triumf indywidualizmu oraz kryzys podmiotu, coraz trudniejsze staje się budowanie własnej tożsamości. Sobór ukazał ją Kościołowi w „nabożnym słuchaniu Słowa Bożego”, a Jan Paweł II jasno zinterpretował to „nabożne słuchanie” jako pełną gotowość do wiernej służby zbawczej ekonomii i ukazał jej ewangeliczny wzór w św. Józefie, który „uczynił tak, jak mu polecił Anioł Pański”.

Słowami modlitwy liturgicznej prośmy Boga Ojca, „abyśmy zawsze żyli w sprawiedliwości i świętości, wspierani przykładem i wstawiennictwem Świętego Józefa, który jako mąż sprawiedliwy i posłuszny służył spełnieniu się wielkiej tajemnicy Wcielenia”.

O. Tarcisio Stramare OSJ, tłumaczenie:
ks. Jan Grzeszczak (fragmenty artykułu z książki „Aby mieli życie - w służbie Bogu, 

Kościołowi, społeczeństwu”)


 

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!