TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 14:05
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Aby świat wiedział, że ON istnieje

Aby świat wiedział, że ON istnieje

flori

W czasie kanonizacji Jana Pawła II relikwię papieża niosła Floribeth Mora Diaz. To ona została uzdrowiona za wstawiennictwem Ojca Świętego, kiedy lekarze dawali jej pięć minut, dzień lub miesiąc życia.

Słyszałam, że „mapa” cudów jakie działy się i dzieją się za wstawiennictwem Jana Pawła II pokrywa się z tą przedstawiającą kraje, do których pielgrzymował Ojciec Święty. Na pewno na niej jest jeden szczególny, to Kostaryka, z której pochodzi wspomniana już Floribeth. Kostaryka to świat dla nas, Polaków, bardzo daleki i mało znany. Poznając go można odkryć, że to najbardziej bezpieczny rejon w Ameryce Środkowej. Nie ma tu mafii narkotykowej, jednak istnieje drobna przestępczość, zdarzają się kradzieże. Na dodatek to państwo (chyba jako jedyne na świecie) nie ma armii.
Kostarykanie czują wielką więź z Bogiem i Kościołem katolickim. Kiedy Jan Paweł II pielgrzymował do ich kraju w marcu 1983 roku na ulicach stolicy San Jose widać było tłumy, które witały go z radością, inaczej niż w sąsiedniej Nikaragui. Dlaczego o tym wspominam? To ważne, bo mąż Floribeth – Edwin pracował wtedy w policji i czuwał z innymi nad bezpieczeństwem przejazdu Ojca Świętego. Kiedy Jan Paweł II był tuż obok niego doświadczył wyjątkowego poruszenia, promieniowania, które pozostało w nim na zawsze. Flori też udało się zobaczyć Ojca Świętego, jak mówi: wtedy jej serce jakby zatańczyło. To było ich pierwsze spotkanie z Janem Pawłem II twarzą w twarz. Wtedy nie spodziewali się, że właśnie ten Ojciec Święty odegra w ich życiu tak ważną rolę.

Czas Flori
„Jestem kobietą, mam 48 lat (Floribeth urodziła się w 1963 roku – przyp. ReJ). Z całego serca chcę, aby świat dowiedział się, że dzięki wstawiennictwu mojego Ojca Świętego Jana Pawła II, Pan wejrzał na mnie w swoim miłosierdziu i mnie uzdrowił” - tak rozpoczęła swoje świadectwo Kostarykanka zamieszczając je na watykańskiej stronie internetowej o Janie Pawle II. Tą drogą trafiło ono do postulatora procesu kanonizacyjnego ks. Sławomira Odera, ale o tym za chwilę.
Flori chciała w nim zaświadczyć, że w dniu beatyfikacji Ojca Świętego jakby narodziła się na nowo. Polacy dowiedzieli się o tym, kiedy oficjalnie ogłoszono, że uznano cud potrzebny do kanonizacji. (Tuż przed rzymską kanonizacją w TVP można było obejrzeć film dokumentalny nakręcony w Kostaryce przez polską dziennikarkę Elżbietę Ruman albo przeczytać książkę „Uzdrowiona. Kostarykański cud Jana Pawła II” przez nią napisaną i wydaną przez „Znak”).
Po ślubie Floribeth mieszkała z mężem w Tres Rios, mieście położonym niedaleko stolicy Kostaryki. Na świat przyszła czwórka dzieci, a potem pięcioro wnuków. Uwielbiała gotować, kuchnia stała się jej królestwem. Pracę w domu połączyła z prowadzaniem z mężem firmy, który nie pracował już w policji. Do tego rozpoczęła studia prawnicze. Byli jedną z wielu szczęśliwych kostarykańskich rodzin, ale których najważniejsi byli Bóg i oczywiście najbliżsi. Tak było do 8 kwietnia 2011 roku. Jak co dzień Floribeth obudziła się o 6.30 i poszła do łazienki. „Wróciłam do pokoju i usiadłam na łóżku z bólem głowy, bólem tak silnym, że myślałam, że rozerwie mi czaszkę. Poprosiłam męża, żeby zabrał mnie do szpitala, bo czułam się bardzo źle. Kiedy dojechaliśmy do szpitala, cały czas wymiotowałam i czułam wielki ból głowy. Lekarz powiedział, że to ze względu na stres i wysokie ciśnienie. Pojechałam więc do domu z tym samym bólem głowy” - napisała w świadectwie Flori. Tego samego dnia wieczorem poszła na uniwersytet zaprezentować przygotowaną przez siebie pracę i wróciła do domu. Następnego dnia, w sobotę, mąż postanowił zabrać ją za miasto. Martwił się, bo nigdy nie chorowała. Również niedziela i poniedziałek upłynęły z bardzo silnym bólem głowy po prawej stronie, który nie mijał.

Tętniak mózgu
Kiedy przyjechali do San Jose postanowili znów udać się do lekarza, a on poradził jej pójść na ostry dyżur do szpitala. „Tam, po wykonaniu różnych badań, powiedziano mi, że miałam mały wylew krwi do mózgu. Potem wykonali mi tomografię i bardzo zdziwieni, że stoję na własnych nogach, powiedzieli mi, że mam tętniaka mózgu po prawej stronie i zdecydowali o natychmiastowym przeniesieniu mnie do innego szpitala (na oddział neurochirurgii Calderon Guardia w San Jose – przyp ReJ), gdzie wykonano mi arteriografię, próbując zamknąć wyciek krwi w moim mózgu, ale niestety nie było to możliwe, bo był on w nieprzystępnym miejscu” - kontynuowała Kostarykanka, która 14 kwietnia 2011 roku uświadomiła sobie, że jej stan jest bardzo poważny. Czuła coraz większy bezwład lewej części ciała i traciła nad nim kontrolę.
Dokładną diagnozę postawił neurochirurg Alejandro Vargas. Arteriografia (operacja ze względu na alergię Flori musiała zostać wykonana bez znieczulenia, pomogła jej modlitwa i obrazek z Janem Pawłem II trzymany w ręce) wykazała tętniaka typu wrzecionowatego tętnicy środkowej mózgu po prawej stronie. Ten typ choroby jest niezwykle ciężki i około 30 % pacjentów umiera już w momencie zaistnienia tętniaka. Flori miała przed sobą kilka minut, dzień, tydzień albo miesiąc życia. „Pozostawiono mnie na parę dni na obserwacji, a potem wypisano mnie do domu, ponieważ w moim kraju, w Kostaryce, nie wykonuje się tego typu operacji. To zamykało moje możliwości przeżycia po usłyszeniu tej śmiertelnej diagnozy” – wspominała Kostarykanka. Neurochirurg Vargas sprawdził, że nigdzie na świecie nie przeprowadza się tego typu operacji, bo tętniak umiejscowiony jest w centralnej części mózgu i interwencja chirurga kończy się śmiercią pacjenta. Medycyna jest bezradna wobec tego typu przypadków.

Nie lękaj się
Wszyscy bali się, że żona, mama i babcia niedługo umrze. Szczególnie Edwin, który nie chciał zabrać żony do domu. Płakał i modlił się: „Boże mój, pomóż mi! Pomóż mi! Nie pozwól żebym ją stracił”. Prosił też Karola Wojtyłę, by wstawił się za nimi u Boga. W tym momencie usłyszał głos: „Zabierz ją! Zabierz ją, nie lękaj się” i pojawiła się myśl, że to Jan Paweł II mówi do niego. To były jego słowa: „Nie lękaj się”. Edwin poczuł wielką siłą, taką, jaką czuł przed laty w czasie spotkania z papieżem na kostarykańskiej ulicy i zdecydował się zabrać żonę do domu, była Wielka Sobota, 23 kwietnia. W domu Floribeth czuła się coraz gorzej, nawet samodzielne przejście do łazienki stało się niemożliwe. Potem była tak słaba, że budziła się tylko wtedy, kiedy mąż podawał jej lekarstwa. W końcu bolało nawet oddychanie. Postanowili na werandzie zbudować dwa ołtarze i na jednym ustawili portret papieża Polaka, a na drugim wizerunek Matki Bożej Fatimskiej. Rodzina i sąsiedzi modlili się za nią. Ona prosiła o pomoc Jana Pawła II.

Wstań, nie bój się
Dla wielu katolików 1 maja 2011 roku był dniem szczególnym, kiedy Benedykt XVI ogłosił Jana Pawła II błogosławionym. Flori musiała wziąć lekarstwa, po których zwykle zasypiała. Tym razem stało się coś niespotykanego. Całą noc czuwała i oglądała transmisję z beatyfikacji. Zasnęła dopiero po uroczystości. Kiedy się obudziła była sama w pokoju i usłyszała głos mówiący: „Wstań”. Zaskoczona spojrzała na gazetę z portretem Ojca Świętego, który miał ręce wzniesione do góry. Znowu usłyszała „Wstań, nie bój się” i obie ręce papieża jakby wysunęły się ze zdjęcia i podniosły ją z łóżka. Wstała, poszła do kuchni i zaczęła zmywać pozostawione tam kubki. Tak jak to robiła przed chorobą. Czuła się dobrze, odzyskała radość i chęć do życia. Od tego momentu wszystko zaczęło się zmieniać, jej zdrowie wyraźnie się poprawiało. Kilka dni po beatyfikacji była już nieomal samodzielna. Jednak nikomu nie mówiła o głosie, który słyszała. Bala się, że uznają ją za wariatkę albo pomyślą, że to skutek leków. W końcu opowiedziała o wszystkim mężowi. Nie był zaskoczony, przecież on też usłyszał głos w szpitalu. Teraz już wiedzieli: Jan Paweł II wstawił się za Flori i Bóg ją uzdrowił.
W czasie wizyty kontrolnej doktor Vargas był zaskoczony. Zrobił badania, patrząc na zdjęcia myślał, że należą do kogoś innego. Nie było na nich śladu tętniaka. Flori była zupełnie zdrowa. Czy tętniak mógł uleczyć się sam? Lekarz wiedział, że nie ma żadnych dowodów medycznych, czy badań o tym mówiących. Uwierzył, że to Bóg interweniował. Stał się cud. Był 11 listopada 2011 roku.

On istnieje
Kiedy Floribeth w 2012 roku zamieściła swoje świadectwo o tym, co się wydarzyło, nie napisała pod nim adresu, czy telefonu. Na szczęście udało się do niej dotrzeć dzięki kustoszowi kostarykańskiego sanktuarium maryjnego, które Flori i Edwin odwiedzili, by spotkać się z Janem Pawłem II w znaku relikwii, które właśnie tam przybyły. Po telefonie z Watykanu zaskoczona Flori zgodziła się na ponowne badania i przedstawienie dokumentacji medycznej nieuleczalnej choroby. Na Kostarykę pojechała grupa księży i sędziów trybunału. Przesłuchano świadków. Sprawę zbadali również lekarze, także niewierzący. Zorientowali się, że stało się naprawdę coś wyjątkowego. Papież Franciszek 5 lipca 2013 roku uznał uzdrowienie za cud za wstawiennictwem Jana Pawła II potrzebny do jego kanonizacji.
Teraz Flori dzieli swoje życie na to przed beatyfikacją Jana Pawła II i po niej. Ale mówiąc o sobie przyznaje: „Ja czuję się tą samą kobietą co zawsze – z tą różnicą, że teraz mówię światu, iż Bóg spojrzał na mnie ze swoją miłosierną miłością. Ale wiem, iż jestem tylko narzędziem, którego Pan użył, aby świat wiedział, że On istnieje”.

Renata Jurowicz

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!