Aby nie dyskryminować, nie będziemy wymagać
Amerykanie zmykają z Afganistanu do swojej Ameryki, to i my zabierzmy się tam na chwilę razem z nimi (choć bynajmniej nie pochwalamy pospiesznego porzucenia tego biednego kraju po niemal 20 latach próbowania zaszczepienia zachodniej demokracji – tak nawiasem mówiąc, to by wskazywało, że zaszczepianie nie zawsze jest skuteczne. Od razu muszę zastrzec, że moja konstatacja nie ma nic wspólnego z „wyszczepianiem” na Covida – w tej kwestii się nie wypowiadam).
Niestety tym razem nie chodzi o naszego ulubionego prezydenta Joe Bidena, ale o reprezentującą tę samą formację intelektualną i ideową panią gubernator stanu Oregon. Pani nazywa się Kate Brown i właśnie zniosła wymóg umiejętności... czytania, pisania i rachowania jako warunku koniecznego do otrzymania dyplomu ukończenia szkoły średniej. Od 14 lipca takie prawo obowiązuje w Oregonie przez pięć lat. Pani gubernator chyba zdawała sobie sprawę, że nowe prawo trochę kontrowersyjne, bo podpisała je trochę w tajemnicy, ale ostatecznie jednak wszyscy się dowiedzieli, nawet my, tu u nas, na wsi. Jakie są motywacje tej kuriozalnej decyzji? Otóż chodzi o to, aby wspomóc następujące grupy mieszkańców: „Black, Latino, Latina, Latinx, Indigenous, Asian, Pacific Islander, tribal and students of color”. Specjalnie wam to napisałem w oryginale, żeby czegoś nie namieszać, ale wrażenie jest takie, że chodzi generalnie o KOLOROWYCH (proszę mi nie zmniejszać czcionki, bo za wszelką cenę chcę pokazać, że ja nikogo nie dyskryminuję, ani nie wyśmiewam). Chodzi o to, żeby ktoś, kto sobie kiepsko radzi z czytaniem i pisaniem, nie czuł się gorszy... Czyli to, co kiedyś mówił do młodych Jan Paweł II, „chciejcie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali”, może stać się znacznie bardziej aktualne niż kiedyś...
Kurczę, znowu mi przychodzi do głowy stwierdzenie Noama Chomsky’ego (którego nie lubię, bo to lewicowiec), a który już dawno powiedział: „Mam wrażenie, że już niedługo tolerancja dojdzie do takiego momentu, w którym mądrym ludziom zabronią myśleć, aby nie urazić ludzi głupich”. Panie Chomsky, pan jakiś prorok jesteś, to już się dzieje! W Oregonie! Ale od razu muszę powstrzymać wszystkich, którzy postanowili, żeby swoją dalszą edukację z Polski przenieść do znanego głównie z uprawy ziemniaków stanu Ameryki, że nowe prawo będzie obowiązywać, póki co, do 2027 roku, a to oznacza, że kolejne roczniki będą musiały, niestety, nauczyć się czytać i pisać. Biedaki...
Kiedy mieszkałem w USA, sami Amerykanie opowiadali taki dowcip: „Jak się nazywa ktoś, kto mówi więcej niż dwoma językami? Polyglot. A ten co mówi dwoma językami? Bilingual. A ten co mówi jednym językiem? American”. Myślałem wtedy, że są wobec siebie zbyt surowi, bo przecież wielu Amerykanów, kiedy słyszeli, że jestem Polakiem mówili natychmiast „Jak sze masz?”, ale jeszcze parę lat i może być z nimi znacznie gorzej...
Wiecie, że za bardzo nie lubię mieszać się tutaj w politykę, ale przecież w muzykę i rozrywkę chyba można w miarę bezpiecznie się zagłębić, więc zupełnie spokojnie pogadamy chwilę o pewnym muzyku, mianowicie Pawle Kukizie. Pan ten wsławił się całkiem fajnymi piosenkami przed laty, na przykład „Stoję na ulicy z nią...”, czyli „Skórą”, którą ja po dziś dzień, na każdym spotkaniu wspomnieniowym z przyjaciółmi, śpiewam do zdarcia gardła. Potem jednak źle się zapisał parodią pieśni eucharystycznej „Pan Jezus już się zbliża” i od tego czasu, u mnie plebana ze wsi, przestał istnieć. Potem poszedł w politykę, stał się wielkim antysystemowcem, który miał ten system zwalczać i przywrócić realną władzę głosującym i tak z tym systemem walczył, że aż wszedł w koalicję z pewną partią, która jest tegoż systemu uosobieniem od samego początku transformacji. I o dziwo, nikt go wtedy nie krytykował, a ja się wręcz cieszyłem, że wydmuszka się skończyła.
I sobie funkcjonował pan Kukiz na obrzeżach, aż do momentu, w którym poparł pewną ustawę forsowaną przez rząd. I wtedy jego koledzy artyści nie zostawili na nim suchej nitki. Oto kilka bardziej cenzurowalnych przykładów: „Bycie politykiem to nie jest wstyd. To też nie grzech! Ale bycie zdrajcą – to hańba!” – autor Robert Janowski. A teraz aktorka Dorota Naruszewicz: „Mam nadzieję, że będzie tak długo zapamiętany, że każdy następny potencjalny sprzedawczyk i zdrajca będzie wiedział, co go czeka, gdy np. niespodziewanie pomylą mu się przyciski podczas głosowania. Nie żal mi p. Kukiza. Niech cieszy się, że to nie czasy średniowieczne, bo wtedy za zdradę groziło łamanie kołem, ćwiartowanie, wbijanie na pal, palenie na stosie, rozrywanie końmi”. I jeszcze Janusz Panasewicz, który swego czasu w zespole Lady Pank śpiewał „Mniej niż zero”, nie przywalił co prawda cytatem z tej piosenki, ale delikatny nie był: „Wstydzę się każdego dnia, kiedy przyszło mi podać ci rękę, ty gnoju”. Dalej, aktor Arkadiusz Jakubik: „Myślę, że po tym, co zrobił, to jajka i śmierdzące pomidory poleciałyby na scenę”. I na koniec pisarz Szczepan Twardoch: „Serio dzisiaj dopiero się dowiedzieliście, że Kukiz jest idiotą?”.
Pomyślcie teraz, jak ciężko musi być komukolwiek z tego światka, stanąć po innej stronie frontu niż ta liberalno – lewicowa, już o tym wspominałem kiedyś przy okazji pewnej modelki. I jako pleban ze wsi jestem przekonany, że tu nawet nie chodzi o tego Kukiza, ale o wszystkich innych, żeby im czasem nie przyszło do głowy, żeby się zbuntować. Bo z piedestału i ochów, i achów do gnoja i idioty jest bardzo niedaleko. A pierwsze strzały polecą od dawnych przyjaciół.
Pleban na wsi
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!