21.37 pamiętna godzina
2 kwietnia na ekranach kin w całej Polsce pojawi się wyjątkowy film „21.37”. Warto wybrać się do kina, aby jeszcze raz przeżyć tamten czas, kiedy ludzie tłumnie gromadzili się w kościołach i na ulicach miast, by łączyć się w modlitwie, gdy padali sobie w ramiona, a telewizje i radia przerywały emisje programów.
Film „21.37” to produkcja polska. Jego reżyser Mariusz Pilis przenosi widzów do 2005 roku, do dnia, w którym cały świat zamarł, czyli 2 kwietnia. To właśnie o tej godzinie do domu Pana odszedł człowiek, który prawie 27 lat kierował Kościołem.
Chwila odejścia
Ta opowieść ma swój początek 1 kwietnia 2005 roku. Zaczyna się w Poznaniu. Tego dnia doszło do przerwania meczu Lecha Poznań z Pogonią Szczecin, kiedy stadion obiegła informacja o śmierci papieża. Jeden z działaczy sportowych opowiada w filmie, że po wbiegnięciu na boisko kibica i przekazaniu tej informacji sędziemu mecz został przerwany. Piłkarze zebrali się na środku boiska, zaczęto się modlić, a wielu z nich płakało. Potem okazało się, że informacja była nieprawdziwa, bowiem papież zmarł dzień później.
W filmie swoimi wspomnieniami z odejścia Jana Pawła II dzieli się kard. Stanisław Dziwisz. - Wieczorem o ósmej przyszła taka myśl, że trzeba odprawić Mszę św. przed Niedzielą Miłosierdzia Bożego, bo Jan Paweł II był mocno związany z nabożeństwem do Bożego Miłosierdzia. Te ostatnie momenty przeżył poprzez Mszę św. z okazji Bożego Miłosierdzia. Daliśmy papieżowi łyżeczką troszkę wina konsekrowanego, które przyjął. Ks. Ryłko, dzisiaj kardynał, zachował tę łyżeczkę i ją mamy. Potem przyszedł lekarz, śledziliśmy jak to serce biło, biło i w pewnym momencie się zatrzymało. Normalnie gdy ktoś umiera to odmawia się „Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie”, my odmawialiśmy „Chwała na wysokości Bogu” jako dziękczynienie za jego życie – mówił ówczesny sekretarz Jana Pawła II.
Ślub i śmierć
O tym co robili w momencie śmierci papieża opowiadają w filmie m.in. dziennikarze, fotografowie, operatorzy kamer, architekci, dzwonnicy z katedry wawelskiej, kibice klubów krakowskich. W tym miejscu zacytuję jedną z wypowiedzi. - To był sobotni wieczór, kiedy zrobiłem normalne wydanie „Wiadomości”. Pamiętam, że założyłem kurtkę, bo to był wieczór deszczowy, wietrzny, nieprzyjemny. Schodziłem schodami, żeby wyjść z redakcji i pamiętam jak wiceszef „Wiadomości” krzyknął Ziemiec wracaj. Musiałem poprowadzić specjalne wydanie „Wiadomości”. Papież był obecny w moim życiu od początku do końca, dorastałem i dojrzewałem z nim, prywatnie i zawodowo. Jak ja miałem podać tę informację, że papież nie żyje, pamiętam, że mi tak zaschło w gardle, że nie byłem w stanie wykrztusić z siebie słowa – opowiada dziennikarz telewizyjny. Tyle Krzysztof Ziemiec.
Więcej wspomnień usłyszycie państwo oglądając film. Uchylę jeszcze rąbka tajemnicy, że w kościele akademickim św. Anny w Warszawie w sobotę, 2 kwietnia, odbywało się wiele ślubów. Ostatni z nich miał miejsce wieczorem. Agnieszka i Jacek ślubowali sobie w otoczeniu tłumów ludzi, którzy gromadzili się w świątyni, aby modlić się za Jana Pawła II. Całe to wydarzenie relacjonują małżonkowie i ks. Robert Skrzypczak, który wtenczas zastanawiał się jak ci młodzi udźwigną ten najpiękniejszy moment ich życia.
Dziejowy moment
O tym dlaczego powstał dokument opowiadający o historii sprzed 20 lat, w którym powrócono do czasu żałoby po Ojcu Świętym opowiada reżyser filmu. - Czas odchodzenia i to, co wydarzyło się po śmierci św. Jana Pawła II, to moment dziejowy. Żadne doświadczenie globalne nie zatrzymało w taki sposób czasu. To był czas wyjścia z codzienności, wejścia w inny wymiar. Dziennikarze pochylali się wtedy nad opisem każdego detalu. Pisali o kwiatach, świecach, wstążeczkach, odtwarzali przebieg wydarzeń „z minuty na minutę”. Zwykle nie mają na to miejsca i czasu. W „papieskim tygodniu”, którego początek wyznacza dzień i godzina śmierci papieża Polaka, było inaczej. Czas płynął powoli, jak modlitwa różańcowa, a każdy drobny gest, świadczący o ludzkiej dobroci, był skrupulatnie odnotowywany. Telewizje i radia przerywały emisję programów, samochody zatrzymywały się na ulicy. Ludzie gromadzili się w kościołach, spotykali się w „miejscach papieskich”, łączyli w modlitwie. Godzina 21.37 była godziną modlitwy indywidualnej, ale też umownym czasem, w którym inicjowały się spotkania i społeczne inicjatywy – mówi Mariusz Pilis. Reżyser twierdzi, że wtedy czas zatrzymał się. - Zatrzymanie tamtego czasu nie polegało na zatrzymaniu zegara. Odczytuję to głębiej – ten „zatrzymany czas”, „czas, który nie płynie”, to metaforyczna cecha czasu mitycznego. W Polsce ta metafora została odczytana i zrozumiana dosłownie. Jak w przypadku słonecznego zegara w Wadowicach. Na jego tarczy zapisano datę śmierci papieża. Wpisana jest między godziny IX i X, co ma symbolizować 21.37 – godzinę, w której odszedł Jan Paweł II. To był w naszym kraju moment wielkiej pauzy. Zatrzymanie się na cywilizacyjnej drodze, w której zanikło poczucie wspólnego celu. Czuliśmy, że dzieje się coś, co nas przerasta„ że Polska znalazła się w czasie szczególnym. Jak ktoś napisał: „ujrzeliśmy naród w stanie świętości” – zaznacza reżyser.
W wywiadzie dla Rafael Film Mariusz Pilis opowiada, że „21.37” to przede wszystkim próba opisania tamtego czasu z perspektywy ludzi, którzy mają swoje własne wspomnienia z tamtych dni, mają ich materialne ślady w postaci archiwalnych nagrań wideo i audio. - Opisujemy te kwietniowe dni 2005 roku właśnie z perspektywy bardzo subiektywnych spojrzeń, refleksji zwykłych Polaków, mediów, wydarzeń, które rodziły się w „tamtym tygodniu” – podkreśla reżyser, który wyjawia, że w filmie zobaczymy, jak potrafiliśmy trwać razem w wielkim pojednaniu.
Dla młodego pokolenia
Dystrybutorem filmu jest Rafael Film znany nam z dystrybucji wielu filmów. Ostatnim z nich był dokument „Serce Ojca. Cuda św. Józefa”, który cieszył się bardzo dużą popularnością, także wśród naszych diecezjan. - W „21.37” chcemy przypomnieć to, jak wielką rolę św. Jan Paweł II odegrał w naszym życiu. Przy okazji pracy nad filmem wszyscy dostrzegliśmy wyjątkowy szczegół. Zdarza się nam nawet nagminnie zapominać o tym, co robiliśmy wczorajszego dnia. Jeśli chodzi o pamiętny 2 kwietnia 2005 roku wszyscy, z którymi rozmawialiśmy, pamiętają dokładnie, gdzie wtedy byli i co robili. Śmierć papieża była momentem „wielkiego zatrzymania”. To właśnie chcemy pokazać widzom na wielkim ekranie – mówi Przemysław Wręźlewicz z Rafael Film, który zapewnia, że film będzie dla widza pełnym wzruszeń i dobrych emocji doświadczeniem, wywołującym tęsknotę za pięknem tamtych dni. - Już dzisiaj zapraszamy wszystkich Państwa do kin indywidualnie i grupowo. Przeżyjmy razem tę chwilę, która nas połączyła. To też być może ostatni dzwonek, aby przekazać młodemu pokoleniu prawdę o tym, jakie miejsce w życiu całego świata miał św. Jan Paweł II. Nie chcemy, żeby „21.37” była tylko internetowym memem – podkreśla dystrybutor.
Ewa Kotowska - Rasiak
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!