Ziemska ambasada Świętego Józefa
Ten plac był świadkiem wielu wydarzeń, doświadczał jarzma zaborców i okupantów, nosił nawet imię Adolfa Hitlera. O tych i innych szczegółach w rozmowie z autorką książki „Tajemnice Placu Świętego Józefa”.
Pani Aleksandro, wydaje się jakby to było wczoraj, ale minęły prawie dwa lata jak rozmawiałyśmy o filmie „Opiekun”, do którego napisała Pani scenariusz, a dziś chcę porozmawiać o książce: „Tajemnice Placu Świętego Józefa”. Skąd myśl, by właśnie taki temat poruszyć?
Aleksandra Polewska – Wianecka: Prapierwsza wręcz myśl o napisaniu książki pod takim tytułem błysnęła mi w głowie kilkanaście lat temu. Byłam wtedy po raz pierwszy na Placu Świętego Józefa, stałam przed pomnikiem Jana Pawła II i przyglądałam się tej ścianie placu, którą tworzą zabudowania pojezuickie. Kiedy mój wzrok odkrył granatową tabliczkę z napisem „Plac Św. Józefa” pomyślałam, że ta nazwa to świetny tytuł. Nie miałam pojęcia o czym miałaby opowiadać, czy miałaby być powieścią, czy reportażem czy pracą historyczną. Zrobiłam nawet zdjęcie tej tabliczce na murze. Mijały lata, cały czas pamiętałam o tamtym zdarzeniu, ale pomysłu na książkę nie było. Moment olśnienia przyszedł kiedy dostałam propozycję stworzenia scenariusza do filmu o św. Józefie Kaliskim. Od razu wiedziałam, że będzie to opowieść o tym placu przez pryzmat tego świętego. Tytuł pierwszego scenariusza do filmu brzmiał „Plac św. Józefa” i był historyczną panoramą kultu św. Józefa w Kaliszu. Wersja ta nie została jednak zaakceptowana. Głównie z powodu horrendalnych kosztów produkcji, jakie by generowała. Projekt wymagał bardzo wielu rekonstrukcji historycznych. Pamiętam, jak producent zapytał mnie, czy wiem, ile kosztuje wypożyczenie samochodu z lat 20. XX wieku, którym w filmie przez Plac Św. Józefa miałby przejechać prezydent Stanisław Wojciechowski. Albo jak trudno będzie kręcić sceny w KL Dachau. Zważywszy, że dzisiejsze muzeum w Dachau w niczym nie przypomina obozu, w którym byli osadzeni m.in. polscy księża.
Pierwszy scenariusz spodobał się jednak ks. kustoszowi Jackowi Plocie, który wnikliwie go przeczytał i to on zasugerował, żeby jednak jakoś go wykorzystać, coś z niego zrobić. Najpierw postanowiłam zamienić go w powieść, ale w trakcie przygotowywania jej szkicu skonstatowałam, że nie da się w powieści sensownie przedstawić bardzo ciekawych wątków historycznych dotyczących Placu św. Józefa. Postanowiłam więc napisać tzw. książkę hybrydową, czyli połączenie dokumentu z fikcją literacką. Nigdy czegoś podobnego nie robiłam, ale w tym wypadku naprawdę nie widziałam innej możliwości. W efekcie każdy rozdział składa się z dwóch opowieści: historycznej/dokumentalnej i fikcyjnej. Bohaterami części powieściowych są wielkie postacie historyczne, które miały coś wspólnego z tytułowym placem i terenem, którym stał się nim w 1818 roku. Między innymi to słynny sołtys Stobienia i jego synowie, ojciec Kordecki, Adam Asnyk i jego ojciec Kazimierz, Tadeusz Kulisiewicz, czy wreszcie artysta, spod ręki którego wyszedł cudowny obraz Świętej Rodziny.
Z tego co wiem pisanie książki zajęło Pani pięć lat. To aż, czy tylko pięć lat? Skąd pozyskiwała Pani materiały?
Aż. Połowę materiałów pozyskałam pisząc już wspomnianą pierwszą wersję scenariusza filmowego. Później jednak dotarłam do bardzo wielu kolejnych. W domu, przy biurku, miałam dwie stare skrzynie pełne książek i opracowań historycznych dotyczących Kalisza, z przedwojennymi mapami miasta i zdjęciami miasta włącznie. Wśród tych książek były nawet „Noce i dnie”, bo nawet wymyślona przez Marię Dąbrowską pani Barbara Niechcic przebiega przez strony rozdziału o zniszczeniu Kalisza w 1914 roku. Na kilka późniejszych książkowych wątków nakierował mnie też ks. kustosz Jacek Plota. Zresztą kiedy zaczynałam pracę nad „Tajemnicami”, osobiście oprowadził mnie po placu i opowiedział mnóstwo związanych z nim historii. Jedna z nich dotyczyła rozstrzelania ks. Romana Pawłowskiego w 1939 roku. Kiedy o tym pisałam ze zdumieniem odkryłam, że kapłan ten był katechetą małej siostry Faustyny, on udzielił jej I Komunii Świętej, on wysłuchał jej pierwszej spowiedzi. Kiedy o nich obojgu pisałam nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że po egzekucji zabrała duszę swojego przewodnika duchowego z czasów młodości do nieba. Ks. prałat Plota opowiedział mi też o rosyjskiej cerkwi, którą po odzyskaniu niepodległości rozebrano, o pomniku Strzelców Kaniowskich, czy wreszcie o pielgrzymce Jana Pawła II do św. Józefa. Ja później te wszystkie informacje pogłębiałam, a przy okazji znajdowałam też kolejne ciekawostki do książki.
Plac św. Józefa na przestrzeni swych dziejów doświadczył wiele złego. Zmieniała się jego nazwa. Nawet był „placem Adolfa Hitlera”.
Tylko naziści odważyli się zmienić nazwę placu. Nawet komuniści się na to nie zdobyli. Plac św. Józefa w czasach okupacji to niezwykle ciekawy temat. Bazylika była otwarta tylko dla Niemców, jednak jej proboszcz, niemiecki oczywiście, przymykał oko kiedy zakradali się do niej Polacy. Pozwalał na to, nie donosił władzom. Myślę, że poważnie ryzykował. Bardzo mało wiem dziś o jego osobie, jednak zamierzam dalej szukać informacji. Moim zdaniem był swego rodzaju bohaterem. W czasie okupacji na placu odbywały się rozmaite uroczystości i akademie. Zachowały się zresztą zdjęcia jednej z nich. Plac bogato udekorowany był flagami ze swastyką, a całą przestrzeń wypełniały dzieci i młodzież z organizacji nazistowskich. Okupanci krótko po zajęciu miasta wysadzili też w powietrze zapomniany dziś przez mieszkańców pomnik 29 Pułku Piechoty Strzelców Kaniowskich, który odsłonięto na placu w 1937 roku. Niemcy dopuścili się naprawdę ogromnego okrucieństwa odbierając Polakom wstęp do św. Józefa, a jego plac przemianowując na Adolf Hitler Platz. Nazwisko Hitlera było zastrzeżone dla miejsc najbardziej prestiżowych w miastach. Mogli nazwać nim Rynek, ale doskonale wiedzieli, że jeśli nazwą imieniem Führera miejsce, które jest duszą Kalisza, ugodzą mieszkańców w najczulszy punkt. Zniszczą ich morale. Wspaniałe jest to, że nie tylko go nie zniszczyli, ale że w końcu lat 40. XX wieku na ten „Adolf Hitler Platz” przybyli po raz pierwszy dachauowczycy, czyli świadkowie i jednocześnie uczestnicy największego cudu św. Józefa, cudu uwolnienia z obozu koncentracyjnego w Dachau. Jarzmo zostało złamane. Św. Józef nie tylko wygrał, ale wręcz zatriumfował.
Rozdział IX zatytułowany jest „Trzech Józefów”, kim oni są, jaka historia kryje się w tym rozdziale?
To Józefowie Piłsudski, Haller i Dowbor-Muśnicki. Generał Haller, nawiasem mówiąc, był osobą wyjątkowo wierzącą i kochał św. Józefa. 27 maja 1919 roku w salonce pociągu stojącego na peronie dworca w Kaliszu Piłsudski, Haller i Dowbor Muśnicki ustalali szczegóły jednoczenia sił zbrojnych wszystkich trzech zaborów. Przypomnę, że każdy z nich stał na czele jednej z tych armii. Po rozmowach generałowie wybrali się na zwiedzanie zniszczonego w 1914 roku Kalisza. Skutkiem kaliskich porozumień było powstanie jednolitego Wojska Polskiego, na czele którego stanął Piłsudski.
Mówi Pani, że książka ta jest przede wszystkim bardzo kaliska. Ale można śmiało powiedzieć, że Plac św. Józefa jest bardzo ważnym miejscem nie tylko dla kaliszan, ale dla diecezji, a nawet dla kraju.
To, że ta książka jest bardzo kaliska, nie kłóci się ani trochę z tym, że Plac św. Józefa jest ważny dla diecezji czy kraju. Myślę jednak, że mógłby się stać jeszcze ważniejszy. W ostatnim czasie byłam w Krakowie na spotkaniach autorskich. Pojawiły się na nich pytania o „Tajemnice Placu…”. Byłam tym bardzo zaskoczona. Krakowianie domagali się opowieści o św. Józefie Kaliskim mimo, że spotkania miały zupełnie inne tematy wiodące. Opowiadałam im głównie o cudzie w Dachau. Słuchali jak zaczarowani. Osobiście stawiam Plac św. Józefa na „tej samej półce” co Jasną Górę. Ranga tych dwóch świętych miejsc jest ogromnie podobna jeśli nie taka sama. Moją ocenę wzmacnia fakt, że w historię placu i Kalisza, wpisuje się jeszcze licząca ponad cztery wieki pielgrzymka „Od Józefa do Maryi. Od Maryi do Józefa”, no i oczywiście fakt, że św. Józef był mężem Maryi. Poza tym, nie potrafię myśleć o kaliskim sanktuarium św. Józefa inaczej niż o jego ziemskiej ambasadzie. I co najważniejsze Kalisz, Józef wybrał sobie sam!
Przygotowuje Pani kolejną pozycję związaną ze św. Józefem, która będzie pierwszą taką w Polsce. Czy zdradzi Pani, co będzie jej tematem?
Takiej publikacji rzeczywiście nie ma i nie było w Polsce. To będzie książka pt. „Relikwie św. Józefa” i dotyczyć będzie relikwii drugiego stopnia. To bardzo ciekawe relikwie m.in. fragment szaty, laska czy pierścień, który jak mówi tradycja Józef podarował Maryi jako zaręczynowy. Ukaże się ona na początku maja.
Rozmawiała Arleta Wecnwel-Plata
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!