Serce Jezusa
Jeśli Bóg pozwolił, żeby Serce Jezusa zostało otwarte to chce, abyśmy tam zajrzeli. I zamieszkali.
To już ostatnie spotkanie w naszych rekolekcjach z sercem. Rozpoczęliśmy je od serca ucznia, konkretnie Świętego Piotra, potem odkryliśmy, że nawet serce Matki Bożej jest przede wszystkim sercem uczennicy, a dzisiaj idziemy do Serca Jezusa, o którym papież Franciszek napisał, że „jest ekstazą, drogą wyjścia, darem, jest spotkaniem. W Nim stajemy się zdolni do zdrowych i szczęśliwych relacji oraz do budowania Królestwa miłości i sprawiedliwości na tym świecie. Udajmy się do Serca Chrystusa, tego centrum Jego istoty, które jest gorejącym ogniskiem miłości Bożej i ludzkiej oraz najwyższą pełnią, jaką może osiągnąć człowiek. To tam, w tym Sercu, ostatecznie rozpoznajemy samych siebie i uczymy się kochać”.
Święci rozumieli to najlepiej
Razem z papieżem Franciszkiem, który na ten rok ofiarował nam encyklikę właśnie o Sercu Pana Jezusa, spójrzmy teraz na niektórych Świętych i na to, co oni znajdowali w tym przebitym, ale najważniejszym Sercu świata.
Dla Świętego Augustyna Serce Jezusa było miejscem osobistego spotkania z Panem. Pierś Chrystusa nie była jedynie źródłem łaski i sakramentów, ale ją uosabiała, była symbolem intymnego zjednoczenia z Chrystusem, miejscem miłosnego spotkania. Tam znajduje się źródło najcenniejszej mądrości, którą jest poznanie Go. Augustyn pisze, że Jan, umiłowany uczeń, kiedy podczas Ostatniej Wieczerzy oparł głowę na piersi Jezusa, zbliżył się „do tajemnego miejsca mądrości”. To coś więcej niż intelektualna kontemplacja pewnej prawdy teologicznej, coś więcej niż przyglądanie się, to picie „żywej wody z boku Pana”, jak to określił z kolei św. Hieronim.
Św. Bernard natomiast podkreślił symbolikę przebitego boku Pana tłumacząc, że poprzez ranę Serce Jezusa staje się dostępne dla nas i w związku z tym możemy w pełni korzystać z tej tajemnicy miłości i miłosierdzia: „Domagam się z głębi Serca Pańskiego tego, czego mi brakuje, bo ono opływa w miłosierdzie i nie brakuje ran, z których by mogło wypłynąć. Przebili Mu ręce i nogi, przebili bok włócznią, przez te szczeliny mogę pić miód ze skały i olejek ze skały najtwardszej, to jest skosztować i zobaczyć, bo słodki jest Pan. Żelazo przeszyło Jego duszę, zbliżyło się do serca, aby naprawdę umiał współcierpieć z moją słabością. Stoją otworem głębiny Jego Serca, dzięki ranie ciała, stoi otworem owa ogromna tajemnica łaskawości, stoi otworem litość serdeczna Boga”.
Pewnie powinienem jeszcze zacytować wielu Śwętych, choćby mojego imiennika św. Bonawenturę, św. Franciszka Salezego, czy św. Małgorzatę Marię Alacoque, którzy pięknie pisali o Sercu Jezusa, ale pozwolę sobie zakończyć tę małą porcję świadectw z historii słowami, które św. Teresa od Dzieciątka Jezus napisała trzy miesiące przed śmiercią, do swojego przyjaciela Maurice’a Bellière’a: „Gdy widzę Magdalenę wkraczającą na salę wypełnioną biesiadnikami, żeby łzami swymi oblewać nogi uwielbianego Mistrza, którego dotyka po raz pierwszy, czuję, że serce jej zrozumiało przepastne głębiny miłości i miłosierdzia Serca Jezusowego. A jakkolwiek wielką jest grzesznicą, to Serce miłościwe, nie tylko gotowe jest przebaczyć jej, ale chce jeszcze obdarzyć ją dobrodziejstwami poufnego zjednoczenia z sobą, wznieść ją na najwyższe szczyty kontemplacji. Ach! Braciszku mój drogi, od czasu, gdy mnie również zostało dane zrozumieć miłość Serca Jezusowego, przyznam się, że wygnała ona wszelki lęk z serca mego! Wspomnienie moich przewinień upokarza mnie, skłania mnie, by nie opierać się nigdy na własnych siłach, gdyż one są jedynie słabością; ale to wspomnienie mówi mi jeszcze bardziej o miłosierdziu i miłości”.
To dobra droga
Być może te wypowiedzi pochodzące z wieków przeszłych mogą nam się wydawać nieco egzaltowane, zbyt kwieciste, ale warto pamiętać, że są one opisem nie teologii, ale osobistej relacji każdego z tych Świętych z Panem Jezusem i to właśnie w Sercu znaleźli oni najlepszy do Niego przystęp. W Sercu znaleźli sposób na zamieszkanie w Panu, na bezpieczeństwo, na szczęście. I tam znaleźli sposób, aby kochać bardziej.
Papież Franciszek cytuje nawet pewnego teologa, który przyznał, że to, „czego teologia nie rozwiązała na poziomie teoretycznym, znalazło swoje rozwiązanie w praktyce duchowości. Duchowość oraz religijność ludowa utrzymały silny związek z somatycznymi, psychologicznymi i historycznymi aspektami Jezusa. Droga krzyżowa, nabożeństwo do Jego ran, duchowość Przenajdroższej Krwi, nabożeństwo do serca Jezusa oraz praktyki eucharystyczne to elementy, które wypełniły luki teologii, zasilając wyobraźnię i serce, miłość i czułość do Chrystusa, nadzieję i pamięć, pragnienie oraz tęsknotę. Rozum i logika podążyły innymi ścieżkami”. Możemy więc śmiało zaufać tej formie pobożności i pozwolić się poprowadzić choćby słowom piosenki: „nic, nie musisz mówić nic, odpocznij we Mnie, czuj się bezpiecznie”. Ale przede wszystkim powinniśmy zaufać słowom Jezusa, który mówi: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11,28).
Na zakończenie posłuchajcie świadectwa Agaty, które zostało opublikowane na portalu Deon: „Kilka lat temu spowiednik u progu czerwca zadał mi właśnie taką, nietypową pokutę. Poprosił, bym każdego dnia brała sobie przed oczy jedno z wezwań Litanii do Najświętszego Serca Pana Jezusa i przykładała je do swojej codzienności. Była to niesamowicie owocna praktyka. Niczym papierek lakmusowy pokazywała, gdzie kocham (czy lepiej: uczę się kochania) w stylu Chrystusowym, a gdzie niestety daleko mi do upragnionego ideału. Zaczynałam od prostych wezwań - najpierw patrzyłam, gdzie, czy i w stosunku do kogo jestem cierpliwa, miłosierna, hojna, dobroci pełna. Potem schodziłam głębiej i przyglądałam się, ile jest w moim sercu zjednoczenia ze Słowem, ile nadziei, ile przyjętych z godnością zelżywości.
Czy najskrytsze obszary mojej osoby są rzeczywiście domem Bożym, czy raczej postawioną w hołdzie samej sobie szopą? Nie muszę dodawać, że gdy miesiąc później klękałam do konfesjonału miałam dużo, dużo więcej do wyznania niż zazwyczaj. Tamta pokuta popchnęła mnie do wyjścia na terra incognita. Serce Jezusa odkrywam dziś codziennie, ucząc się je na moją ludzką miarę zrozumieć i naśladować. Pewnie będę to robić do końca życia. Ale ile pięknych, konkretnych owoców ta przygoda mi już przyniosła”.
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!