W stronę nieba
Rok 2024 został ogłoszony przez papieża rokiem modlitwy. W obecnym cyklu wielkopostnych refleksji pragniemy przyjrzeć się modlitwie z nieco innej perspektywy – z punku widzenia człowieka zabieganego, wyczerpanego tempem życia i obowiązkami. Jak się modlić, by czuć związek z Bogiem?
Ludzie od zawsze spieszyli się do pracy, do szkoły, do fabryki czy sklepu. Przez wiele wieków najprostszą, najbardziej podstawową modlitwą człowieka zabieganego były tzw. akty strzeliste. Pozwalały wracać myślami do swego Stwórcy, uświęcały mijające minuty i godziny, dawały człowiekowi poczucie przynależności do Bożego świata. Dzisiaj zostały lekko zapomniane, może nawet porzucone. Czekają cierpliwie na uboczu innych, wielkich modlitw. Może warto je wykorzystać, by w zabieganym świecie odnowić działanie Ducha Świętego?
Mam osobisty, sentymentalny stosunek do aktów strzelistych. W czasach szkolnych przedzierałem się przez miasto autobusami tak zatłoczonymi, że nie sposób było czytać gazet lub książek. Ludzie ciągle się przesuwali, trącali sąsiadów, deptali po nogach. Nudziło mnie oglądanie tych samych przesuwających się za oknem widoków. W pewnym momencie pomyślałem właśnie o aktach strzelistych. Słyszałem o nich na lekcjach religii. Zacząłem je w myślach odmawiać, najpierw na widok kapliczek czy kościołów. Potem rozpocząłem z Panem Bogiem konfidencjalny dialog. Prosiłem, aby sam dyskretnie dawał mi znaki, kiedy mógłbym tchnąć do nieba krótką modlitwę dziękczynną lub błagalną: za człowieka o kulach, za staruszkę z wnuczkiem, za pierwsze wiosenne kwiaty, za każdego spotkanego po drodze znajomego lub chociażby za każdym razem, kiedy jakiś młody człowiek ustąpił seniorowi miejsca siedzącego. Możemy pomyśleć, że to śmieszny sposób prowadzenia modlitwy, ale piętnastoletni chłopak dopiero uczy się trudnej sztuki relacji z Bogiem. A dzisiaj pojawia się marzenie, by powrócić do dawnej gorliwości.
Akty strzeliste znane są w chrześcijaństwie niemal od samego początku. Używali ich ojcowie pustyni, o czym zaświadcza św. Augustyn. Przyjęły się w Kościele wschodnim, jak i zachodnim. Pomagały wypełniać czas pomiędzy godzinami modlitw porannych i wieczornych, stając się praktyczną realizacją prośby Jezusa: „Zawsze powinniście się modlić” (Łk 18, 1). Formuły pierwszych aktów pochodziły z Biblii, były prośbami o światło, o opiekę, były wyznaniami własnej słabości albo miłości do Boga. Czytając Biblię nadal możemy wybierać z niej niektóre zdania – także ze Starego Testamentu – i czynić je swoimi aktami w ciągu dnia. Niewyczerpaną skarbnicą takich zawołań jest Księga Psalmów, ale praktycznie w każdej księdze można znaleźć odpowiednie zwroty. Pamiętajmy przy tym, że słowa Biblii, w odróżnieniu od słów ludzkich, nawet najpiękniejszych, mają wielką moc wpływania na rzeczywistość i na ludzkie serce.
Wielu świętych i błogosławionych praktykowało ten rodzaj modlitwy. Święty Alfons Maria de Liguori napisał: „Ojcowie Pustyni przywiązywali wielką wagę do aktów strzelistych. Uważali, że są one skuteczniejsze dla utrzymania w duszy pamięci o obecności Boskiej niż długie modlitwy”. Nie jest to krytyka długiej modlitwy, a raczej uświadomienie sobie, że człowiek zabiegany i zapracowany może zbyt głęboko pogrążyć się w światowym chaosie, bez refleksji o Bogu. Ta refleksja chroni jego motywację do pracy, chroni jakość jego pracy, odstrasza szatana, pozwala zwalczać pokusy. Zalecano odmawianie aktów także w momentach cierpienia, bólu, pokusy, a nawet grzechu. Modlitwa miała wtedy charakter błagalny i ekspiacyjny. Podobnie tłumaczył sens aktów strzelistych św. Maksymilian Maria Kolbe: „Akty strzeliste podtrzymują i oczyszczają duszę. (…) Są one bardzo ważne w życiu duchownym; podsycają je, jak drewna podkładane do ognia”.
Akty strzeliste stawały się ratunkiem dla wszystkich osób, które z różnych przyczyn nie mogły pozwolić sobie na długie modlitwy. „Jeżeli nie możesz oddać się dłuższej modlitwie, wzywaj Jezusa w ciągu całego dnia” – zapraszał ojciec Pio. W jednym z listów do Raffaeliny Cerase pisał: „Nie zatapiajcie się tak bardzo waszego ducha w pracach domowych i rozlicznych sprawunkach, żeby nie cierpiało na tym przebywanie w obecności Pana. Z tego powodu proszę często odnawiać Waszą dobrą intencję, jaką powzięła Pani na początku; od czasu do czasu odmawiać akty strzeliste, które są jak liczne strzały, które mają zranić serce Boga i zobligować Go, proszę mi pozwolić na to wyrażenie, które wcale nie jest przesadzone w naszym przypadku, zobligować Go, mówię, do udzielenia nam łask i wszelkiej pomocy”.
W podobnym duchu wypowiadała się Matka Teresa z Kalkuty: „Możesz modlić się podczas pracy. Praca nie przeszkadza w modlitwie, ani modlitwa nie przeszkadza w pracy. Potrzeba tylko zwykłego wzniesienia myśli ku Niemu. Wystarczy, że powiemy: Kocham Cię, Boże, ufam Ci, wierzę w Ciebie, potrzebuję Cię teraz. Właśnie takie zwyczajne słowa. To są cudowne modlitwy”. Można dodać, że nie tylko praca zawodowa, ale także obowiązki domowe czy społeczne wręcz proszą nas o taką modlitwę.
Z biegiem czasu powstawały kolejne formuły aktów. Niektóre z nich weszły na stałe do kanonu modlitw Kościoła. Któż nie słyszał o słynnym zawołaniu św. Ignacego z Loyoli: „Na większą chwałę Bożą! Ad maiorem Dei gloriam”. W naszej Ojczyźnie zrodziły się słowa jednej z najsłynniejszych współczesnych modlitw: „Jezus, ufam Tobie!”. Coraz większą popularnością cieszy się prośba ułożona przez o. Dolindo: „Jezu, Ty się tym zajmij!” Bardzo popularną modlitwą, odmawianą często w różańcu, jest akt strzelisty z Fatimy: „O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy…”. Akty strzeliste mogą też być wołaniem o wstawiennictwo konkretnych świętych, Matki Bożej, Anioła Stróża.
Przez wiele lat sprawowałem Msze z udziałem dzieci. Czasem sami układaliśmy krótkie akty strzeliste, do wykorzystania w ciągu dnia. Najczęściej miały formę dwuwersowej rymowanki, krótkiej prośby albo uwielbieniem Boga za dar życia, rodziny, szkoły, przyrody itp. Wiele tekstów – jak już wspomniałem – możemy zaczerpnąć z Biblii. Warto spróbować od czasu do czasu sztuki układania własnej modlitwy. Wystarczy połączyć kilka słów, nadać im odpowiednie brzmienie, zanotować na kartce. Z biegiem lat doczekamy się własnego modlitewnika, może nawet przekażemy go dzieciom i wnukom. Z pomocą przychodzi nam także współczesna technika. Istnieją portale, które mogą nam codziennie w określonych godzinach przysyłać cytaty do rozważenia lub słowa krótkich modlitw. A ponieważ bez telefonu komórkowego prawie nikt nie wychodzi już z domu, będziemy – mówiąc żartobliwie – cały czas „w kontakcie” z Panem Bogiem i z Kościołem. ■
Tekst Ks. Janusz Stańczuk
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!