X Niedziela Zwykła
Wskrzeszenie młodzieńca
Z Ewangelii według Świętego Łukasza
Jezus udał się do pewnego miasta, zwanego Nain; a szli z Nim Jego uczniowie i tłum wielki. Gdy zbliżył się do bramy miejskiej, właśnie wynoszono umarłego, jedynego syna matki, a ta była wdową. Towarzyszył jej spory tłum z miasta.
Na jej widok Pan użalił się nad nią i rzekł do niej: „Nie płacz”. Potem przystąpił, dotknął się mar, a ci, którzy je nieśli, stanęli, i rzekł: „Młodzieńcze, tobie mówię, wstań”. Zmarły usiadł i zaczął mówić; i oddał go jego matce. A wszystkich ogarnął strach; wielbili Boga i mówili: „Wielki prorok powstał wśród nas i Bóg łaskawie nawiedził lud swój”. I rozeszła się ta wieść o Nim po całej Judei i po całej okolicznej krainie.
Z Pierwszej Księgi Królewskiej
Po tych wydarzeniach zachorował syn kobiety, będącej głową rodziny. Niebawem jego choroba tak bardzo się wzmogła, że przestał oddychać. Wówczas powiedziała ona Eliaszowi: „Czego ty, mężu Boży, chcesz ode mnie? Czy po to przyszedłeś do mnie, aby mi przypomnieć moją winę i przyprawić o śmierć mego syna?”
Na to Eliasz jej odpowiedział: „Daj mi twego syna”. Następnie wziąwszy go z jej łona, zaniósł go do górnej izby, gdzie sam mieszkał, i położył go na swoim łóżku. Potem wzywając Pana rzekł: „O Panie, Boże mój! Czy nawet na wdowę, u której zamieszkałem, sprowadzasz nieszczęście, dopuszczając śmierć jej syna?” Później trzykrotnie rozciągnął się nad dzieckiem i znów wzywając Pana rzekł: „O Panie, Boże mój! Błagam Cię, niech dusza tego dziecka wróci do niego!”
Pan zaś wysłuchał wołania Eliasza, gdyż dusza dziecka powróciła do niego, i ożyło. Wówczas Eliasz wziął dziecko i zniósł z górnej izby tego domu, i zaraz oddał je matce. Następnie Eliasz rzekł: „Patrz, syn twój żyje”.
A wtedy ta kobieta powiedziała do Eliasza: „Teraz już wiem, że naprawdę jesteś mężem Bożym i słowo Pana w twoich ustach jest prawdą”.
Z Listu Świętego Pawła Apostoła do Galatów
Oświadczam wam bracia, że głoszona przeze mnie Ewangelia nie jest wymysłem ludzkim. Nie otrzymałem jej bowiem ani nie nauczyłem się od jakiegoś człowieka, lecz objawił mi ją Jezus Chrystus.
Słyszeliście przecież o moim postępowaniu ongiś, gdy jeszcze wyznawałem judaizm, jak z niezwykłą gorliwością zwalczałem Kościół Boży i usiłowałem go zniszczyć, jak w żarliwości o judaizm przewyższałem wielu moich rówieśników z mego narodu, jak byłem szczególnie wielkim zapaleńcem w zachowywaniu tradycji moich przodków.
Gdy jednak spodobało się Temu, który wybrał mnie jeszcze w łonie matki mojej i powołał łaską swoją, aby objawić Syna swego we mnie, bym Ewangelię o Nim głosił poganom, natychmiast, nie radząc się ciała i krwi ani nie udając się do Jerozolimy, do tych, którzy apostołami stali się pierwej niż ja, skierowałem się do Arabii, a później znowu wróciłem do Damaszku. Następnie trzy lata później udałem się do Jerozolimy dla zapoznania się z Kefasem, zatrzymując się u niego tylko piętnaście dni. Spośród zaś innych, którzy należą do grona apostołów, widziałem jedynie Jakuba, brata Pańskiego.
Odziedziczę życie
Dzisiejszy świat jest dziwny. Z jednej strony nagłaśnia się śmierć poniesioną w wyniku katastrof czy zamachów. A z drugiej strony, jeśli śmierć nie jest tak spektakularna, to robi się wszystko, aby ją ukryć. Najlepiej byłoby o niej nie mówić. Jeżeli już, to niech to będzie sprawa między umierającym a lekarzem. Jednak śmierć ciągle przypomina każdemu z nas o tym, że nie jesteśmy panami naszych losów, że jest granica ludzkich możliwości, ludzkich zamiarów i planów. I dlatego, czy tego chcemy czy nie, stajemy wobec śmierci i pytamy: „Jaki ona ma sens?”. I dlatego przed nią nie uciekniemy! Stąd też jedni powiedzą, że „śmierć jest sprawiedliwa, bo każdy musi umrzeć”. Inni powiedzą, że „śmierć przychodzi zawsze za szybko i zawsze nie w porę”. „O, śmierci, jakże gorzka jest myśl o tobie, dla człowieka spokojnego wśród swoich, dla beztroskiego i opływającego we wszystko, i jeszcze na tyle silnego, by oddawać się przyjemnościom. O, śmierci, jakże dobre jest twoje przyjście dla człowieka biednego i bezsilnego, podeszłego w latach i przejmującego się wszystkim, zbuntowanego i tracącego cierpliwość. Nie bój się śmierci! Pomyśl, że taki jest los tych, którzy byli, i tych, co nadejdą. Pan ustanowił takie prawo dla każdego stworzenia. Dlaczego więc sprzeciwiać się woli Najwyższego?” (Syr 41, 1-4). I nasz Bóg przeprowadził przez śmierć swego Syna, Jezusa Chrystusa. I nasz Bóg nie usunął śmierci, ale mówi do nas: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto wierzy we Mnie, nawet jeśliby umarł, będzie żył. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki” (J 11, 25-26). I nasz Bóg „nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych” (Mt 22, 32). Ostatnie słowo należy więc do Boga, a nie do śmierci (w Piśmie Świętym słowo „życie” występuje dwa razy częściej niż słowo „śmierć”). Dlatego słowo Jezusa wystarcza, aby „zmarły usiadł i zaczął mówić” (Łk 7, 15). Bo, „Ty, [Boże], sprawujesz władzę nad życiem i śmiercią, prowadzisz pod wrota krainy umarłych i pozwalasz zawrócić” (Mdr 16, 13; dalsze słowa pokazują, że nie jesteśmy „panami życia”: „człowiek może wprawdzie bez skrupułów zabić, lecz nie przywróci tchnienia życia, które uszło, ani duszy raz zabranej nie przywoła z powrotem” - Mdr 16, 14). Choć Biblia nam o tym wszystkim wyraźnie mówi, to
- niestety - oddziela nas od tych słów ściana zwątpienia i niedowiarstwa. Ta ściana wznosi się zwłaszcza wtedy, gdy tracimy kogoś bliskiego, kogoś, kogo bardzo kochaliśmy i nie wyobrażaliśmy sobie życia bez niego. Dlatego Jezus pyta nas tak, jak zapytał Martę, siostrę zmarłego Łazarza: „Czy wierzysz w to?” (J 11, 26). Zapytał Martę, która wcześniej powiedziała do Jezusa: „Panie, gdybyś był tutaj, mój brat by nie umarł” (J 11, 21). Ale ta sama Marta odpowiada Jezusowi: „Tak, Panie! Wierzę, że Ty jesteś Chrystusem, Synem Bożym, który przyszedł na świat” (J 11, 27). Jezus jest więc gwarantem naszego życia bez końca! Jest tak, ponieważ jesteśmy „dziedzicami Boga i współdziedzicami Chrystusa” (Rz 8, 17). Bóg nie zapomniał o nas, pisząc w Jezusie i przez Jezusa swój testament. Jesteśmy ujęci w Bożym testamencie i dlatego możemy otrzymać życie i zmartwychwstanie. Bóg zapisał mnie, jako swojego spadkobiercę!
Czy potrzeba jeszcze jakiegoś dowodu? Mogę więc z mieszkańcami Nain mówić: „Bóg łaskawie nawiedził lud swój!” (Łk 7, 16).
ks. Tomasz Kaczmarek
Słowo Boże na każdy dzień
Niedziela, 9 czerwca
1 Krl 17,17-24; Ps 30; Ga 1,11-19; Łk 7,11-17
Poniedziałek, 10 czerwca
2 Kor 1,1-7; Ps 34; Mt 5,1-12
Wtorek, 11 czerwca
Dz 11,21b-26; 13,1-3; Ps 98; Mt 10,7-13
Środa, 12 czerwca
2 Kor 3,4-11; Ps 99; Mt 5,17-19
Czwartek, 13 czerwca
2 Kor 3,15-4,1.3-6; Ps 85; Mt 5,20-26
Piątek, 14 czerwca
2 Kor 4,7-15; Ps 116; Mt 5,27-32
Sobota, 15 czerwca
2 Kor 5,14-21; Ps 103; Mt 5,33-37
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!