V Niedziela Wielkanocna
Owoc obfity
Z Ewangelii według Świętego Jana
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie, o ile nie trwa w winnym krzewie, tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poprosicie, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami”.
Czytanie z Dziejów Apostolskich
Kiedy Szaweł przybył do Jerozolimy, próbował przyłączyć się do uczniów, lecz wszyscy bali się go, nie wierząc, że jest uczniem. Dopiero Barnaba przygarnął go i zaprowadził do apostołów, i opowiedział im, jak w drodze Szaweł ujrzał Pana, który przemówił do niego, i z jaką siłą przekonania przemawiał w Damaszku w imię Jezusa. Dzięki temu przebywał z nimi w Jerozolimie. Przemawiał też i rozprawiał z hellenistami, którzy usiłowali go zgładzić. Bracia jednak dowiedzieli się o tym, odprowadzili go do Cezarei i wysłali do Tarsu. A Kościół cieszył się pokojem w całej Judei, Galilei i Samarii. Rozwijał się i żył bogobojnie, i napełniał się pociechą Ducha Świętego.
Czytanie z Pierwszego listu Świętego Jana Apostoła
Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą. Po tym poznamy, że jesteśmy z prawdy, i uspokoimy przed Nim nasze serce. Bo jeśli nasze serce oskarża nas, to przecież Bóg jest większy od naszego serca i zna wszystko.
Umiłowani, jeśli serce nas nie oskarża, mamy ufność wobec Boga, i o co prosić będziemy, otrzymamy od Niego, ponieważ zachowujemy Jego przykazania i czynimy to, co się Jemu podoba. Przykazanie Jego zaś jest takie, abyśmy wierzyli w imię Jezusa Chrystusa, Jego Syna, i miłowali się wzajemnie tak, jak nam nakazał. Kto wypełnia Jego przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim; a to, że trwa On w nas, poznajemy po Duchu, którego nam dał.
Jak trwać w dobrym?
Jezus kreśli przed nami piękny obraz winnego krzewu. Przy jego pomocy ukazuje relacje między Bogiem Ojcem, Nim i każdym z nas. Ojciec jest tym, który uprawia, a więc decyduje o wszystkim, jaki krzew, które gałązki, w jakim czasie. Jezus jest krzewem, tym który pośredniczy, dzięki Niemu możemy trwać, żyć, istnieć, przynosić owoce. A więc Jezus bardzo delikatnie, subtelnie przypomina nam, że bez Niego nas nie ma. Całe nasze istnienie zależy od Boga, w każdym momencie. Jesteśmy całkowicie zależni. W Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy (por. Dz 17, 28). Nie ma gałązki, latorośli zawieszonej w powietrzu, każda potrzebuje pnia, krzewu, zakorzenienia, aby mogła istnieć. Podobnie nie ma człowieka, który byłby zupełnie niezależny w swoim istnieniu. Gałązka nie wyrasta metr nad ziemią. Człowiek nie może sam sobie dać życia, może je jedynie przekazywać innym. Gałązka oderwana od krzewu, pnia usycha, podobnie człowiek pozbawiony źródła życia.
Dlatego Chrystus tak usilnie woła dzisiaj o trwanie, zaprasza nas do trwania. Jak rozumieć, jak realizować owo trwanie? Słowo to kojarzy się z więzią, łącznością, zespoleniem. Piękne trwanie w małżeństwie przez całe życie, podobnie w życiu kapłańskim, zakonnym. Trwanie na posterunku, pracy, obowiązku, posługi. Trwanie w wierze, nadziei, miłości. Trwam, a więc jestem, nie uciekam, nie poddaje się, nie rezygnuję. To trwanie rozumiane pozytywnie, trwanie w tym, co dobre. Ale może być również trwanie w grzechu, w nałogach, słabościach. Trwanie, które już nie tyle jest wyborem człowieka, ale konsekwencją jego wcześniejszych złych wyborów, inaczej mówiąc brakiem trwania w dobrym. Człowiek trwa w takim stanie, bo już nie potrafi inaczej. Może bardziej trafne byłoby określenie przetrwanie, swoista wegetacja, która prowadzi do pustki i nicości. Stan, którego faktycznie nie powinno nazywać się trwaniem. Tak dzieje się wówczas, gdy zabraknie trwania w Jezusie Chrystusie.
On chce nas uchronić od czegoś takiego, dlatego prosi „trwajcie we Mnie”. Jak powinno w praktyce wyglądać to nasze trwanie w Chrystusie? To dokonuje się poprzez trwanie w Jego słowie, zachowywanie, wypełnianie tego, co powiedział, czyli naśladowanie Go. To po prostu nasza codzienność przeżywana z Nim i dla Niego. A tym samym dla drugiego człowieka. To trwanie na drodze swego powołania. To czasami wąskie i kręte ścieżki naszych codziennych obowiązków, które podejmujemy każdego dnia na nowo od wielu już lat.
Trwanie to także poddawanie się oczyszczeniu. Jak mówi Jezus Ojciec oczyszcza dobre latorośle, aby przynosiły owoc obfitszy, czyli nie pozwala nam zatrzymać się w miejscu, na tym, co już osiągnęliśmy, ale zaprasza do tego, by osiągnąć więcej, iść dalej. To oczyszczanie podobnie jak w przyrodzie może być czasami bolesne, bo trzeba coś odciąć, usunąć. Ale dobry ogrodnik wie, że to jest konieczne i ostatecznie owocne. Takim duchowym oczyszczeniem, oczyszczaniem nieustannym jest nasza praca nad sobą. Szczególnie to wszystko, co dokonuje się w sakramencie pojednania. Przyglądamy się sobie w rachunku sumienia, aby zobaczyć, co wymaga oczyszczenia, usunięcia, wyeliminowania z naszego życia. A z czasem przychodzi taki moment, gdy już pytamy się, co jeszcze mogę zrobić więcej, lepiej, doskonalej. Prośmy Chrystusa o łaskę takiego oczyszczania i coraz owocniejszego trwania w Nim.
ks. Michał ?Pacyna
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!