XXVIII Niedziela zwykła
Łk 17, 11 - 19
Dziewięciu
Jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu?
„Gdzie jest dziewięciu?” Takie pytanie Jezus stawia człowiekowi, który staje przed nim w duchu wdzięczności. Ale nie oczekuje odpowiedzi, chce zauważyć ich nieobecność. Można powiedzieć, że nie powinien się dziwić, przecież kazał im iść pokazać się kapłanom. Nie wspominał nic o tym, że mają wrócić do Niego. A jednak jeden wrócił. Czy w ogóle doszedł do kapłanów? Tego nie wiemy, ale wciąż słyszymy pytanie Jezusa, gdzie są pozostali? Wrócili do swoich domów, rodzin? Rozpoczęli normalne życie. Czy pamiętali jeszcze o tym, któremu ten powrót do zdrowia zawdzięczali?
Niepamięć, niewdzięczność bolączka wszystkich czasów. To zadziwiające jak łatwo można zapomnieć. A może bardziej nie chcieć pamiętać, dobra, które nam ktoś wyświadczył? Trędowaci, ludzie nieuleczalnie chorzy, skazani na powolne umieranie odzyskują zdrowie i zapominają o wszystkim, co wydarzyło się wcześniej? To dziwi, zastanawia, ale także zaprasza do refleksji nad moimi postawami wdzięczności. Może nawet nieświadomie zachowujemy się bardzo podobnie do tych dziewięciu, którzy nie wrócili?
Tak bywa w naszej relacji z Bogiem, gdy zapominamy, że my również zostaliśmy uzdrowieni. Powie ktoś, przecież ja nigdy nie przechodziłem żadnej poważnej choroby. A więc nie było żadnego cudownego uzdrowienia. Zresztą tak może powiedzieć większość z nas. Ale czy sam fakt, że nie było choroby, a tym samym nie było potrzeby uzdrowienia nie jest wystarczającym powodem do wdzięczności? Czy jest większym darem to, że nie zachorowaliśmy, że Bóg nas ustrzegł od takiego doświadczenia, czy to, że w sposób cudowny przywrócił komuś zdrowie? Cud, wyjątkowe wydarzenie bardziej przemawia, pozostaje w świadomości, pamięci. A sam fakt, że jesteśmy zdrowi, sprawni, możemy normalnie bez przeszkód żyć, pracować, cieszyć się codziennością wydaje się czymś oczywistym. Tak powinno być, to oczywiste, a więc dlaczego mówić o wdzięczności? Choćby dlatego, że tak nie musi być, dzisiaj tak jest, ale jak będzie jutro? Tego nikt z nas nie może być pewnym.
Wdzięczność w naszej relacji do Boga jest postawą, o której musimy sobie często przypominać. Wyraźnie widać to choćby w naszej modlitwie. Ile w niej jest próśb, a ile podziękowań? Ile tysięcy maturzystów przyjeżdża na Jasną Górę przed maturą, a ilu po maturze? Św. Paweł uczy nas: „Dziękujcie zawsze za wszystko Bogu Ojcu w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa!” (Ef 5, 20). Zawsze i za wszystko, bo Jemu wszystko zawdzięczamy. Ile nieszczęść, dramatów rozpoczyna się wówczas, gdy człowiek o tym zapomni.
Bóg daje, obdarowuje człowieka bezinteresownie. Nie uzależnia swoich darów od naszej postawy wdzięczności. Gdyby tak było nie uzdrowiłby dziesięciu trędowatych, ale tylko jednego. Wdzięczności nie można nakazać, ona musi się zrodzić w sercu człowieka, który dostrzeże jak wiele otrzymał, otrzymuje każdego dnia. Miejmy nadzieję, że niekiedy trzeba więcej czasu, aby ktoś dojrzał do wdzięczności. Może ktoś z owych dziewięciu po jakimś czasie odszukał Jezusa i wyraził Mu swoją wdzięczność? Miejmy taką nadzieję i trwamy nieustannie w pokornej wdzięczności wobec Boga, który tak bardzo nas obdarowuje każdego dnia.
ks. Michał Pacyna
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!