„Sky is the limit” czyli o otwartości uniwersytetów
Jak to powiedział kanclerz Jan Zamoyski? „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”, tak? No właśnie. I dlatego młodzi tłumnie „uderzają” na uczelnie, chociaż, zaraz, zaraz… wcale nie tak tłumnie. Statystyki mówią, że jeszcze sześć lat temu aż 95 proc. maturzystów planowało kontynuować naukę na uczelniach. Obecnie ten odsetek spadł do 56 proc.
Czyżby studiowanie aż tak bardzo straciło na swojej atrakcyjności? Albo to, czego się w większości uczelni naucza nie przekłada się później na dostępność stanowisk pracy i kariery zawodowej? To jest na pewno temat na poważne opracowanie, a nie na nasze podśmiechiwania. Ale to wcale nie znaczy, że nic śmiesznego tam się nie dzieje, chociaż sam już nie wiem, czy to jest śmieszne, o czym za chwilę napiszę.
Rzecz dotyczy Uniwersytetu Łódzkiego, a konkretnie Wydziału Nauk o Wychowaniu, który zorganizował tzw. wykład rektorski zatytułowany: „Etyka praktyczna teraz. Jak powinniśmy żyć i umierać w dzisiejszym świecie?”. Przyznacie drodzy, że temat jak najbardziej na czasie i interesujący. Problem jednak w tym (nie dla wszystkich oczywiście), że do jego wygłoszenia zaproszono australijskiego filozofa profesora Petera Singera. Oto jak go zapowiadały władze uniwersytetu: „Peter Singer przez 25 lat był profesorem bioetyki na Uniwersytecie Princeton.
Międzynarodową rozpoznawalność zdobył dzięki książce „Wyzwolenie zwierząt” (1975), która zapoczątkowała współczesny ruch na rzecz praw zwierząt. Jest również jednym z czołowych myślicieli w dziedzinie efektywnego altruizmu. W 2021 roku otrzymał Nagrodę Berggruen o wartości 1 miliona dolarów za swoje osiągnięcia filozoficzne, którą zdecydował się przekazać w całości na cele charytatywne”. Laurka rzeczywiście imponująca i wzbudzająca szacunek, zwłaszcza jeśli przypomnimy, że nagroda o której mowa, jest często nazywana „filozoficznym Noblem”.
Jednakże już kilka dni przed wykładem w mediach pojawił się list protestujący przeciw zaproszeniu pana Singera do Łodzi, ponieważ „australijski profesor stawia prawa zwierząt ponad godność człowieka. Singer porównuje cierpienie zwierząt do cierpienia ludzi i uważa, że traktowanie zwierząt jako źródła pożywienia czy eksperymentów jest moralnie naganne. W wywiadzie dla niemieckiego magazynu Der Spiegel z 2001 roku Singer stwierdził, że kontakty seksualne między ludźmi a zwierzętami mogą być akceptowalne, o ile nie powodują cierpienia zwierzęcia”. Przyznacie, że robi się ciekawie. Pobieżna kwerenda w Internecie pozwala znaleźć inne ciekawe poglądy pana Singera. W swojej książce „Etyka praktyczna” przekonywał, iż „noworodki, szczególnie te z wadami genetycznymi, nie posiadają jeszcze świadomości, a więc ich życie może być zakończone, jeśli jest to w najlepszym interesie dziecka lub rodziców”. Jego zdaniem wartość życia człowieka nie jest uwarunkowana już samym faktem bycia istotą ludzką, ale zależy od „posiadania samoświadomości i zdolności do odczuwania cierpienia”. I jeszcze kilka cytatów: „Nie można uznać niemowlęcia za osobę w tym samym sensie, co istota racjonalna, samoświadoma, mająca świadomość przeszłości i przyszłości”. „Rodzice powinny mieć prawo do eutanazji swojego niepełnosprawnego dziecka, jeśli jego życie będzie pełne cierpienia”. „Jeśli eksperyment na zwierzętach może uratować tysiące ludzi, to powinniśmy też być gotowi na prowadzenie eksperymentów na niemowlętach lub osobach z ciężką niepełnosprawnością intelektualną, jeśli ich poziom świadomości jest taki sam jak zwierząt”, bo „niektóre życie jest warte mniej niż inne”.
Powiem wam, że nawet jeśli te wypowiedzi są pewnie powyrywane z kontekstu, to jednak dostaję gęsiej skórki, zwłaszcza, że autor tych stwierdzeń otrzymuje wyrazy uznania w postaci prestiżowych nagród i naucza w prestiżowych uczelniach. Bo to znaczy, że w wielu opiniotwórczych i decydenckich głowach te poglądy są nie tylko akceptowalne, ale też godne propagowania. Odmiennego zdania byli niektórzy studenci Uniwersytetu Łódzkiego, którzy głośno protestowali podczas wykładu, ale jak stwierdziła pani prorektor Katarzyna de Lazari - Radek „prof. Singer przyzwyczajony jest do form protestu, które nie zawsze są i były pokojowe. Doznał też w swoim życiu fizycznej napaści. Tutaj był spokojny i oczekiwał dalszych pytań czy możliwości dyskusji”. I dodała jeszcze, że „Uniwersytet Łódzki nie unika ważnych tematów społecznych i etycznych. Jesteśmy otwarci na różne punkty widzenia – warunkiem pozostaje wzajemny szacunek i gotowość do rzeczowego dialogu. Warto byłoby, żeby akademia była takim miejscem, które zezwala na szeroką dyskusję, dotyczącą często zagadnień nas dotykających, bolących, wywołujących emocje. W tym nie ma nic złego. Całe dobro chyba polega na tym właśnie, żebyśmy wymieniali się poglądami i ze sobą dyskutowali”.
Cóż, ja bym jednak wolał, żeby taki pan nie miał wykładu dla młodzieży, która ma wystarczająco dużo mieszania w głowie przez media społecznościowe i raczej nie ma potrzeby, aby mieszano im w głowach na uczelni. A gdybym miał na przykład psa, to raczej bym go nie wysłał na spacer z panem Singerem, nawet jeśli on uważa, że „życie psa, świni czy szympansa” ma większą wartość niż życie noworodka. Tym bardziej bym go nie zostawił samego z dzieciaczkiem. Ani z młodzieżą. W sumie, to źle mu tam było na tym Princeton?
A pozostając jeszcze chwilę na Uniwersytecie Łódzkim i jego otwartości „na różne punkty widzenia”, to z przykrością odnotowałem, że jakkolwiek w przypadku pana Singera wykład się odbył pomimo protestów, to nie taki sam finał miała próba spotkania w tej zacnej uczelni zwolenników Polskiego Ruchu Realiańskiego, w skrócie Realian. Jest to organizacja, która utrzymuje, że za życie na Ziemi nie odpowiada „ani Bóg, ani ewolucja”, ale „zostało ono stworzone przez zaawansowaną pozaziemską cywilizację”. Realianie mieli zarezerwowaną salę w centrum szkoleniowym uczelni na początek kwietnia, ale ostatecznie uniwersytet wycofał się z udzielonej wcześniej zgody, ponieważ wydarzenie ma „znamiona przedsięwzięcia nieopartego o współczesną wiedzę naukową, która jest podstawą działalności statutowej”. Realianie są oburzeni tą decyzją, bo jedna z warszawskich uczelni publicznych przyjęła ich z wykładem: „Przesłania od cywilizacji pozaziemskiej”. Ale widać w Warszawie są jednak bardziej zaawansowani i robi się wszystko, aby propozycje dla młodych były na poziomie hmmm… kosmicznym?
Pleban ze wsi
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!