TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 17 Lipca 2025, 08:27
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Łączą nas wspólne korzenie

Łączą nas wspólne korzenie

Mamy kolejny rok, już 27. od kiedy Kościół katolicki w Polsce obchodzi Dzień Judaizmu i kolejny raz rodzi się pytanie, a kiedy, jeśli w ogóle, wyznawcy Judaizmu będą obchodzić Dzień Katolicyzmu? Dlaczego my, jako jedyni w świecie, wyszliśmy z taką inicjatywą, skoro przez stulecia judaizm postrzegano w opozycji do chrześcijaństwa? Na te i inne pytania odpowiada biblista, ks. dr Krzysztof Piotr Kowalik.

Zacznę od takiego sformułowania, które w przestrzeni publicznej wypowiedział naczelny Rabin Polski Michael Schudrich, a mianowicie, że Dzień Judaizmu w Kościele katolickim w Polsce, to wyzwanie dla niego i jemu podobnych, by pomóc katolikom poznać ich wiarę.  Co Ksiądz o tym sądzi?

Ks. Krzysztof Piotr Kowalik: Jest to bardzo ciekawe sformułowanie, dlatego że do tej pory Dzień Judaizmu wyglądał tak, że podczas spotkań głos zabierali głównie prelegenci ze strony katolickiej, natomiast rzadko pojawiali się prelegenci ze strony żydowskiej. I faktycznie na temat judaizmu, czym on jest, w jaki sposób żydzi religijni żyją i w co wierzą, cenne jest, gdy wypowiadają się ci, którzy ich reprezentują. W związku z tym traktuję tą wypowiedź jako ciekawą propozycję ze strony naczelnego Rabina Polski i jako gest współpracy. Przecież bądź co bądź chodzi o poznanie religii żydowskiej, a w tym przypadku z pierwszej ręki byłoby to dużym ubogaceniem.

Cytowany wyżej Rabin powiedział również, że trzeba szukać przestrzeni społecznej, która łączy ludzi bez względu na religie czy światopogląd. Co Ksiądz myśli o tej myśli naczelnego Rabina?

Jeżeli mamy być świadkami wiary, czyli tymi, którzy nie tylko pokazują przestrzeń kościoła, kaplicy, czy synagogi w której się modlimy, co oczywiście jest bardzo ważne i co jest podstawą, tylko chcemy powiedzieć, co religia ma do zaoferowania człowiekowi, co może człowiekowi dać, to rzeczywiście trzeba szukać rożnych przestrzeni choćby po to, żeby wybić punkt widzenia, że religia jest sprawą prywatną człowieka, bądź, co gorsze, nieistotnym dodatkiem. Tymczasem każda religia ma coś do wniesienia w życie społeczeństwa, które współtworzą jej wyznawcy. Tylko trzeba się zastanowić, odkryć, co człowiek wierzący ma do zaoferowania światu i w jaki sposób jego wiara może pomóc w rozwiązywaniu ludzkich problemów, dylematów czy też budowaniu życia, które będzie sprawiedliwe. Warto jest też przełamać stereotyp, że religie są źródłem wojen, konfliktów i sporów, by pokazać, że religia przemienia wewnętrznie każdego człowieka. A tacy ludzie mogą budować jedność, rozwijać dialog i twórcze myślenie przy zachowaniu swojej własnej tożsamości.

No tak, ale przez 19 stuleci judaizm postrzegano w opozycji do chrześcijaństwa. Przełom nastąpił dopiero w okresie Soboru Watykańskiego II.

Przede wszystkim pamiętajmy, że sytuacja chrześcijaństwa i judaizmu wiąże się z punktem, w którym nastąpił podział społeczności żydowskiej. Były to czasy Chrystusa, czasy biblijne, w których powstało chrześcijaństwo uznające Jezusa za Mesjasza, gdy powstała wspólnota Kościoła, która potem rozszerzyła się na narody pogańskie, a niejako po drugiej stronie powstał też judaizm mocno związany z nauczaniem rabinów, czyli nauczycieli, który mówili, że Jezus tym Mesjaszem nie jest i że Żydzi w dalszym ciągu czekają na Mesjasza. W związku z tym u samego początku powstał wspomniany podział i to w kwestii bardzo istotnej. Zaistniała wobec tego sytuacja dwóch światów funkcjonujących obok siebie, choć  mimo wszytko na siebie w jakiś sposób oddziałujących. I rzeczywiście dopiero wspomniany sobór, który został zwołany po okresie bardzo dramatycznej wojny,  wojny związanej z zagładą Żydów, ale także ze śmiercią milionów ludzi na wschodzie i zachodzie Europy,  oraz w czasie tzw. zimnej wojny, zajął się poszukiwaniem wewnątrz Kościoła tego, co mogłoby posłużyć wzajemnemu dialogowi, otwarciu się na wspólne działanie dla dobra świata danego nam przez Boga. W tym miejscu odwołajmy się do Księgi Rodzaju. Tam Pan Bóg Stwórca człowieka powiedział: uczyńcie sobie ziemię poddaną, czyli wezwał człowieka do odpowiedzialności za nią. To dotyczy wyznawców tak judaizmu, jak i chrześcijaństwa. W tym kontekście padła propozycja próby spojrzenia na siebie inaczej, koncentrując się na dialogu i na tym co łączy, a nie na tym co dzieli. 

Mówimy o żydach, że to nasi starsi bracia w wierze, czy zatem chodzi też o to, by odkrywać nasze korzenie w judaizmie?

Jeśli mówimy o korzeniach chrześcijaństwa to niewątpliwie są one związane z przestrzenią ludu Bożego Starego Testamentu, który był ludem wybranym przez Boga i który otrzymał od Niego misję. Pamiętajmy też, że chrześcijaństwo wyrasta z tego ludu. Ono nie pojawiło się znikąd, jak gdyby ktoś nagle, zupełnie z zewnątrz przyszedł i założył chrześcijaństwo. Ono wyrosło pośród ludu wybranego Starego Testamentu, ludu, któremu Pan Bóg dał obietnicę przyjścia Mesjasza. Jezus, jego Założyciel zrodził się w rodzinie, która należała do tego ludu. On przynależał do biblijnego Izraela, do narodu żydowskiego i żył rytmem życia tego narodu. W obliczu dramatycznych wydarzeń, które miały nastąpić w Jerozolimie płakał nad tym miastem, bo tam była świątynia Boga, bo tam byli bliscy Mu ludzie. To jest pierwsza przestrzeń, w której mamy wspólne korzenie. Stanowi je to wszystko, co działo się w przestrzeni Starego Testamentu, czym żył pierwszy Kościół, co kształtowało liturgię i modlitwę. To także sposób rozumienia wiary zrodzonej ze słów obietnic Boga. Stary Testament wyjaśnia, dlaczego Chrystus przyszedł na świat, czym różnił się od innych mędrców, od głosicieli innych religii? 

Nieuznanie przez Żydów Jezusa za Mesjasza nie oznacza odrzucenia przez Boga tego ludu. Wiele razy w dziejach biblijnego Izraela Hebrajczycy okazywali się niewierni. Natomiast Bóg nie odrzucił ich, choć doświadczał różnymi sytuacjami wzywającymi do nawrócenia. Czemu miałby ich odrzucić tym razem, On jest zawsze wierny. Tego doświadczamy jako chrześcijanie, gdy po różnorodnych odejściach wracamy do Boga w sakramencie pokuty. Jak pisze św. Paweł, bunt Izraela zaowocował rozszerzeniem wspólnoty ludu Bożego o pogan. Zostali oni weń wszczepieni niczym gałązka w szlachetną oliwkę. Tym samym współuczestniczymy w obietnicach Boga. Jesteśmy tymi, którzy odkrywają wierność Boga. Wchodzimy w rodzinę ludzi zbawionych. Traktowanie żydów jako odrzuconych stawiałoby nad tym wszystkim znak zapytania. Jesteśmy jak młodszy syn, który powraca do domu Ojca. Jak pamiętamy wtedy starszy brat się zbuntował. Ale nie oznacza to, że został przez Ojca wydziedziczony i odrzucony.

Nurtuje mnie, ale pewnie i wielu innych, dlaczego to my, Polacy taki dzień obchodzimy i nie tylko w przestrzeni Europy, ale i całego świata?

Powiem tak, po pierwsze Polska do okresu II wojny światowej była jednym z większych skupisk życia żydowskiego. Tu intensywnie toczyło się ich życie religijne. Po drugie to właśnie na ziemi polskiej nazistowskie Niemcy zbudowały zasadnicze obozy zgłady ludności żydowskiej. Tak świat judaizmu prawie przestał być obecny, przestał być znany. By ustrzec się od różnych stereotypów i uprzedzeń Kościół w Polsce zrobił krok będący niejako następstwem tego, co uczynił św. Jan Paweł II udając się do synagogi w Rzymie. Wtedy papież przekroczył barierę. Udał się do synagogi położonej bardzo blisko Bazyliki św. Piotra. Do tej pory nikt z jego poprzedników tego nie czynił. Te dwa światy religii toczyły życie obok siebie. Dla rozwoju tych dni ważnym wskazaniem były także pielgrzymki do Ziemi Świętej kolejno papieży: św. Jana Pawła II, Benedykta XVI i Franciszka. Zwróciły one uwagę społeczności żydowskiej i współczesnego Izraela w stronę Kościoła katolickiego. Stały się propozycją spojrzenia na siebie, spróbowania rozmawiania ze sobą. Stąd pierwsze i kolejne zaproszenia Episkopatu Polski do rozmowy pomagającej poznać i zrozumieć się nawzajem. Bo tylko tak mamy szansę pokonać dzielące nas bariery. I podkreślę, że robiąc krok w stronę wyznawców judaizmu, organizując obchody Dnia Judaizmu, zapraszając tych, którzy o swojej religii opowiadają swoim głosem, mamy szansę pozbyć się wielu uprzedzeń czy błędnych spojrzeń na siebie nawzajem. A do tu duży krok dla budowania sprawiedliwszego świata i przypominania ludziom o Bogu i tym, co nadprzyrodzone. 

A zatem musimy zrozumieć, że to jest inicjatywa jednostronna i nie musimy doszukiwać się, dlaczego żydzi nie mają Dnia Katolickiego.  

Powiedzmy tak, jeżeli ustanawiamy jakieś nabożeństwo, czy dla przykładu Dzień modlitw o pokój, to czy będziemy domagać się, żeby druga strona też automatycznie ustanowiła takie samo nabożeństwo? Stąd Dzień Judaizmu, chociaż jest pomocny do podjęcia dialogu międzyreligijnego i służy jakiemuś porozumieniu, to jest on rzeczywiście inicjatywą jednostronną. Jednostronną, dlatego, że jak mówiliśmy, ma on przybliżyć katolikom w Polsce, czym jest judaizm i tu bym postawił kropkę. I nie domagajmy się tego, że druga strona uzna, że jest rzeczą potrzebną stosować tę samą formę dla przybliżenia jej, kim są katolicy. Jeśli to zrobią będzie to bardzo miłe. Ponadto jest to ta przestrzeń, która ma odpowiedzieć, jak mamy właściwie odczytywać, w czym judaizm dziś może nam pomóc w rozumieniu wiary, liturgii, słowa Bożego i jakie jest jego odniesienie do ludu Starego Testamentu. Chodzi o to, żeby z jednej strony nie ulec pokusie takiego prostego utożsamienia, że to co jest dzisiaj to to samo, co było w czasach Jezusa, czy w czasach Starego Testamentu, a z drugiej  strony nie zrobić błędu „wylania dziecka z kąpielą”, czyli próbować twierdzić iż Bóg odrzucił lud Izraela i zrównał go z innymi narodami. Dodajmy jeszcze, że Dzień Judaizmu to  nie święto, tylko dzień, który może stać się wyznacznikiem dla sposobu naszego myślenia, postrzegania i kształtowania naszej wrażliwości w odniesieniu do wyznawców tej religii, przy jednoczesnym zachowaniu własnej tożsamości. On ma pomagać w tworzeniu się płaszczyzny dla dalszych, wzajemnych rozmów. 

Dziękuję za rozmowę. ■

Rozmawiała Arleta Wencwel-Plata

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!