TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 25 Lipca 2025, 16:32
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Czy wątpliwości co do odszkodowań dla nielegalnych imigrantów są mową nienawiści?

Czy wątpliwości co do odszkodowań dla nielegalnych imigrantów są mową nienawiści? 

Dzisiaj również w poszukiwaniu absurdów udamy się za granicę, najpierw do moich ulubionych Włoch, gdzie ostatnio głośno o wyroku tamtejszego Sądu Najwyższego, który nakazał rządowi wypłatę odszkodowania pewnej grupie nielegalnych migrantów. Rzecz dotyczy wypadków z 2018 roku, przypomnijmy o co poszło. Szefem MSW był wówczas prawicowy polityk Matteo Salvini, który zaostrzył politykę migracyjną między innymi poprzez zamknięcie włoskich portów dla statków przywożących migrantów zabranych z łodzi i pontonów podczas przeprawy przez Morze Śródziemne. Wtedy właśnie do brzegów Italii przybił statek Diciotti, na pokładzie którego znajdowało się około 180 uratowanych na morzu migrantów, a minister Salvini przez dziewięć dni nie wpuszczał statku do portu, domagając się od innych krajów UE, by przyjęły migrantów. Gdy ostatecznie szef MSW otworzył port dla statku Straży Przybrzeżnej, grupa rozbitków zażądała na drodze prawnej odszkodowania od włoskiego rządu. I właśnie kilka dni temu pojawiło się orzeczenie Sądu Najwyższego przyznające im odszkodowanie za pozbawienie wolności. Wysokość zadośćuczynienia ma dopiero zostać ustalona, ale obecna premier Giorgia Meloni już oświadczyła, że wyrok jest „wysoce wątpliwy” i że bardzo jej się nie podoba i nie tylko jej, „że z powodu tej decyzji rząd będzie musiał wypłacić odszkodowanie z pieniędzy uczciwych włoskich obywateli, płacących podatki, osobom, które nielegalnie próbowały dostać się do Włoch, łamiąc przepisy naszego państwa” - podkreśliła. Wicepremier i szef MSZ Antonio Tajani pytany o ten wyrok stwierdził, że nie zgadza się z nim i jego podstawami prawnymi, bo „obowiązkiem rządu jest obrona narodowych granic, a jeśli wszyscy nielegalni migranci zażądaliby odszkodowania, państwo by zbankrutowało”. Zacytujmy jeszcze głównego „winowajcę” Matteo Salviniego, który obecnie także jest wicepremierem i nazwał wyrok Sądu Najwyższego haniebnym, dodając że „jeśli jest jakiś sędzia, który tak kocha nielegalnych imigrantów, niech przyjmie ich u siebie w domu i niech ich utrzymuje”. Mało chrześcijańska to postawa, ale chyba rzeczywiście z polityką imigracyjną dochodzimy do jakiejś ściany.
Pozostańmy jeszcze we Włoszech z ich sprawami - powiedzmy - dyscyplinarnymi. Do kuriozalnej sytuacji doszło w jednej ze szkół średnich w mieście Romeo i Julii (a może obowiązująca inkluzywna wersja głosi, że to byli Romeo i Julek?), gdzie pewien trzynastolatek odmówił skorzystania ze schodów udekorowanych kolorami tęczy i napisami dotyczącymi tolerancji, czyli z „tęczowych” schodów. Uczeń dostał zawiadomienie dyscyplinarne, bo zdaniem nauczycieli jego zachowanie „zagrażało bezpieczeństwu” w szkole. Natomiast rodzice chłopca twierdzili, że został on ukarany za wyrażenie sprzeciwu wobec ideologii LGBT. Cała historia miała miejsce w lutym i chłopiec wybrał inne schody niż tęczowe, gdy jego klasa udawała się na inne piętro, żeby obejrzeć film. Według zeznań ojca nieletniego, nauczyciel zmusił chłopca do powrotu na główną klatkę schodową. Na znak niezgody 13-latek zaczął skakać po schodach, przeskakując po dwa stopnie naraz. Dostał kolejne upomnienie od nauczyciela, który nalegał, aby uczeń prawidłowo pokonywał schody. Chłopak postanowił trzymać się poręczy i unikać wchodzenia na ozdobne stopnie.
Następnego dnia uczeń dostał uwagę dyscyplinarną, natomiast dyrektor szkoły w liście do rodziców i urzędnika ds. edukacji prowincji określił postawę ucznia jako „homofobiczną”. Dyrekcja zwróciła uwagę, że chłopiec już wcześniej wyrażał „homofobiczne poglądy” i wyraziła ubolewanie z powodu braku gotowości nastolatka do podjęcia dialogu.
Po reakcji szkoły, rodzice zwrócili się do ministerstwa edukacji i obecne wszyscy czekają na jego wypowiedź na temat incydentu. Nie mam pojęcia, czy chłopak rzeczywiście jest wrogo nastawiony wobec osób o odmiennej orientacji i czy zachowuje się wobec nich niewłaściwie, więc tego nie oceniam, ale muszę przyznać, że jego upór w odmowie poparcia dla inicjatywy, której nie podzielał, zaimponował mi.
Przeskoczmy teraz do Kanady, gdzie problemy miał nieco starszy, bo osiemnastoletni uczeń, który rozwieszał na ścianach swojej szkoły plakaty z kodem QR odsyłającym do 14-minutowego filmu. W filmie ukazane były niebezpieczeństwa związane z tzw. operacjami zmiany płci. Władze szkoły po obejrzeniu, jak się okazało zaledwie 15 sekund (!) tego filmu, oceniły go jako „mowę nienawiści”, po czym natychmiast zawiadomiły policję i osiemnastolatek usłyszał zarzuty. W sprawie odbył się proces. Obrońca 18-latka argumentował, że choć materiał mógł być obraźliwy, to jednak nie zawierał on wskazanej w oskarżeniu „mowy nienawiści”, czyli nie był „ekstremalny, nie promował szkalowania i odrazy wobec konkretnej grupy” (bo taka jest właśnie definicja „mowy nienawiści”). Na szczęście dla chłopaka Sąd prowincji Ontario uznał, że materiał nie spełniał wspomnianego wymogu i w konsekwencji wydał wyrok uniewinniający, a nawet wytknął placówce szkolnej zaniedbanie w sprawie, ponieważ zezwolono na postawienie oskarżenia bez całościowego zapoznania się z materiałem, który trwał 14 minut. Według obrońcy nie zachowano troski o dobro ucznia.
Jak doniosły przy tej okazji media konserwatywne, nie był to pierwszy przypadek w Kanadzie, kiedy ucznia spotkały kłopoty za obronę tradycyjnych wartości. W 2022 roku katolicka z nazwy szkoła skreśliła z listy uczniów Josha Alexandra, który twierdził, że są tylko dwie płcie i sprzeciwiał się, aby chłopcy uważający się za dziewczęta byli wpuszczani do damskich łazienek. Władze szkoły określiły zachowanie nastolatka jako „znęcanie się”. Nastolatek odwołał się do sądu, ale ten opowiedział się jednak po stronie szkoły.
Dwie ostatnie sytuacje przypominam nie przypadkiem, ponieważ w tych dniach w Polsce posłowie przyjęli projekt ustawy o nowelizacji kodeksu karnego, by skazywać na wieloletnie kary pozbawienia wolności osoby podejrzane o „nawoływanie do nienawiści” ze względu na „niepełnosprawność, wiek, płeć i orientację seksualną”. W Polsce nie ma jeszcze legalnej definicji „mowy nienawiści”, ale istnieje definicja Rady Europy, według której mowa nienawiści to „wypowiedzi, które szerzą, propagują i usprawiedliwiają nienawiść rasową, ksenofobię, antysemityzm oraz inne formy nietolerancji, podważające bezpieczeństwo demokratyczne, spoistość kulturową i pluralizm”. Bóg jeden wie, co tam można pod to podciągnąć, a jakie są sądy, to każdy widzi. Natomiast ja z moją szowinistyczną niewyparzoną gębą mogę podpaść pod różne paragrafy.


Pleban ze wsi

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!