Gdy miałam dziewięć lat i trwał właśnie w najlepsze drugi miesiąc wakacji, trafiłam pierwszy raz na pielgrzymkę do Częstochowy. Dodam, że były to czasy, gdy dzieci cieszyły się na najmniejszy wyjazd z miasta, choćby i miały pokonać 30 km w jedną stronę. Nie szkodzi, że nie było luksusowych hoteli, zęby myło się nad miską na łące i tamże zajadało się posiłki od rana do wieczora.