TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Kwietnia 2024, 09:25
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Moralność Kalego - Wiara nasza codzienna

Wiara nasza codzienna

Moralność Kalego

Któż nie zna kultowego stwierdzenia drugoplanowego bohatera  z „Pustyni i w puszczy”: „Jeśli ktoś Kalemu zabrać krowy (...) to jest zły uczynek (...). Dobry, to jak Kali zabrać komu krowy”. Krzywdzący jest stereotyp, iż Polak to złodziej, ale porównywalnie chciałbym przywołać wykreowany model polskiego katolika. Niemcy opowiadają sobie w dowcipach: „Kim jest Polak bez rąk? Odpowiedź: osobą wiarygodną”. Wiarygodny to godny wiary? Coś chyba nie tak z naszą troską o wiarę, skoro znany publicysta Adama Wielomski wystosował taki apel: „Prawdę mówiąc, to bardzo cienko, cieniutko, widzę przyszłość Kościoła katolickiego w Polsce. W sumie może nie powinienem tego pisać i nie gasić resztek nadziei, ale ja właściwie jej nie mam, więc słowami tymi swojej nadziei nie zgaszę. Jeśli ktoś wierzy w przyszłość katolicyzmu w Polsce i patrzy na nią optymistycznie, to czyta ten tekst na swoją własną odpowiedzialność…”.
Historia lubi się powtarzać, a historia zbawienia aktualna jest tu i teraz. Miało już to miejsce w historii, że Bóg uskarżał się na ludzi: „Skarga na Sodomę i Gomorę głośno się rozlega, bo występki ich mieszkańców są bardzo ciężkie. Chcę więc iść i zobaczyć, czy postępują tak, jak głosi oskarżenie”. Możemy zatem pytać Boga za Abrahamem: „Czy zamierzasz wygubić w Polsce sprawiedliwych wespół z bezbożnymi? A może znalazłoby się dziesięciu?” (por. Wj 18, 20-33). Nie jestem władny, by z panem Adamem polemizować, ale w każdej parafii jest zapewne kilku sprawiedliwych, „cichych i pokornych sercem”. A jeśli szum ktoś robi, to ci niepokorni. Jedną z takich grup destrukcyjnych są osoby mieniące się mianem „jestem katolikiem, ale…” (czyli: nie zgadzam się ze stanowiskiem Kościoła w takiej i takiej kwestii). Trudno im tłumaczyć, że z proponowanym przez nich „duchem czasu” poszły niektóre wspólnoty protestanckie i przyniosło to opłakane skutki. Kościół w Polsce skończy tak samo, jeśli zaczniemy go unowocześniać.
Pobieżna, „podwórkowa” analiza stanu rzeczy na wokandę kładzie tezę, iż wszystkiemu winni są księża (obecnie nie rzadko w obieg wchodzi już stwierdzenie, że biskupi, bo księża niewiele mają do powiedzenia). Księża natomiast między sobą będą rozprawiali, że to laikat diametralnie zmienia się na minus. Faktem jest, że kiedyś nie słyszano o tak bezczelnym zachowaniu względem kapłanów, ale jest i druga strona medalu - nie było też tylu nagłaśnianych gorliwie afer z księżmi w tle. Zmienia się moralność, to i zmienia się mentalność, ale nie zmienia się Ewangelia, a ona z wiarą jest kluczem do naszego zbawienia.
Klucz w tym względzie jest dobrym symbolem, bo zmieniony - nie otworzy zamka do Królestwa Niebieskiego. Nasilający się antyklerykalizm z jednej strony boli, gdy zarzuty są bezpodstawne (czyż nie on odpowiada w dużej mierze za taki spadek powołań?). Z drugiej zaś strony, może niesie jakieś oczyszczenie? Opowiadał kiedyś pewien zakonnik, że wyzwiskami zmieszano go z błotem, za to tylko, iż publicznie pokazał się gdzieś w habicie. Ale słuchał tego, patrząc im prosto w oczy. A gdy już wydusili z siebie wszystko, rozpoczął się dialog i o dziwo, doszło do obalenia bezpodstawności zarzutów co do skromnej osoby mnicha. Sam też kilka razy miałem możność doświadczyć czegoś bardzo podobnego. Zadziwiające jest to, iż niektórym wierzącym tak łatwo przychodzi usprawiedliwić swoje przyzwolenie na grzech, powołując się na grzechy osób duchownych. Nader często ma miejsce taki szantaż, gdy duszpasterze w biurze parafialnym oznajmiają, iż osobom żyjącym bez ślubu nie można wystawić zaświadczenia, że są katolikami praktykującymi, choćby w celu pełnienia funkcji chrzestnego. Wtedy da się słyszeć: „A jak księża mają kochanki i nieślubne dzieci, to dobrze?!”. Moralność swą opierają na zasadzie: skoro oni grzeszą, to my też będziemy grzeszyli.
Takie myślenie niestety będzie miało swoje bolesne konsekwencje - jedni i drudzy trafią do piekła i nie będzie już wtedy usprawiedliwienia! Jakże do tej sytuacji pasuje popularny wiersz Jana Brzechwy: „Na straganie w dzień targowy, takie słyszy się rozmowy…” I na zakończenie puenta wiersza: „Moi drodzy, po co kłótnie, po co wasze swary głupie, wnet i tak zginiemy w zupie!”. Spytać by też można: skąd u niektórych wierzących tyle nienawiści? Tak jak da się przytoczyć argumenty, że Bóg istnieje, tak przywołując doświadczenia ze spotkań z takimi ludźmi, można mówić o dowodach na istnienie diabła.
Tylko ten jeden aspekt wystarczy zapewne, by jednak w sercu był niepokój dotyczący przyszłości naszego Kościoła powszechnego. W wywiadzie z papieżem Benedyktem XVI „Ostatnie rozmowy” są takie słowa: „…zakończyła się epoka, być może nawet eon, jeden z tych wielkich segmentów czasowych... Patrząc z tej perspektywy, był to ostatni papież epoki skazanej już bezpowrotnie na odejście. Jest to też papież, który stworzył pomost, aby nadeszło zupełnie nowe…”. Jest w takim razie iskra nadziei, że nadchodzą dla Kościoła katolickiego całkiem nowe czasy.

ks. Piotr Szkudlarek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!