TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Sierpnia 2025, 21:07
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Małe pustynie

Małe pustynie

To było w czasie moich rzymskich studiów. W Wiecznym Mieście znajduje się Papieski Uniwersytet Salezjański, w którym uczyłem się dziennikarstwa, ale codzienną posługę kapłańską pełniłem w odległej o 60 kilometrów Latinie, w związku z czym nie bywałem, jakby ktoś mógł pomyśleć, szczególnie często w Bazylice Świętego Piotra. Ale też dzięki temu, każda wizyta w tym miejscu to było zawsze święto, rarytas, przyjemność do delektowania się z wielkim smakiem. I pamiętam jedną z takich sytuacji, kiedy po wykładach nie musiałem się spieszyć do parafii i pojechałem prosto do Świętego Piotra. Na modlitwę, na moje ulubione włóczenie się po świętych miejscach (tak, tak, ja nie lubię zwiedzać, natomiast uwielbiam włóczyć się samotnie po takich miejscach), no i na spowiedź świętą. Potrzebowałem sakramentu pokuty i pomyślałem sobie, że gdzie jak gdzie, ale w samym centrum chrześcijaństwa na pewno znajdę kapłana, który mnie wyspowiada. Nie mam stuprocentowej pewności, czy był to okres Wielkiego Postu, ale to bardzo prawdopodobne. I proszę sobie wyobrazić, że trafiłem na okres poobiedniej sjesty, więc wszystkie konfesjonały, gdzie zwykle dostępna jest spowiedź w rożnych językach, były pozamykane. Cóż, sjesta to nie jest rzecz święta, ale niewiele brakuje i jest traktowana z absolutną powagą. Już wtedy leciutko się zdenerwowałem, bo jednak innych świętości człowiek się spodziewa w takim miejscu, ale szybko pomyślałem, że na pewno znajdę jakiegoś księdza, choćby studenta jak ja, czy zwykłego turystę. Nie uwierzycie, ale minęła dobra godzina i nie mogłem znaleźć JEDNEGO księdza w Bazylice Świętego Piotra na Watykanie! Ponieważ celem tego artykułu jest podniesienie na duchu, a nie zgorszenie, oszczędzę Wam tych wszystkich złych i grzesznych myśli, które przewinęły mi się przez głowę, w której się NIE MIEŚCIŁ fakt, że w takim miejscu nie mogłem znaleźć księdza. Więcej w tę godzinę nagrzeszyłem, niż miałem w rachunku sumienia od poprzedniej spowiedzi. Kiedy już skończyłem udzielać kuksańców (dosłownie) wszystkim figurom i kolumnom, obok których przechodziłem, przyszło takie ukojenie od Pana i powiedziałem w duchu: „OK Panie Boże, jeśli chcesz, abym te grzechy jeszcze trochę podźwigał, to ja to przyjmuję”. I już zupełnie spokojny ruszyłem prosto ku drzwiom wyjściowym, wcale się już nie rozglądając. Tuż przed wyjściem zwróciłem się w kierunku baldachimu, aby zwyczajowo ukłonić się i wyjść i... o mało nie stuknąłem czołem w stojącego przede mną księdza. Oczywiście po chwili wyspowiadałem się i ku mojemu zaskoczeniu, również ów kapłan poprosił mnie o spowiedź. I wierzcie mi, bardzo jej potrzebował.
Warto zawsze pamiętać, że to Duch wyprowadził Jezusa na pustynię na okres próby. I nas też wyprowadza, On tylko wie dlaczego.

ks. Andrzej Antoni Klimek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!