Lista zalet i wad
Bardzo się pogubiłam. Może to przez pogodę i absurdalnie wydłużającą się zimę, a może przez nadmiar nieprzewidzianych wypadków w życiu. Luty naprawdę dał mi w kość. Dlaczego? Dlatego, że gdy im większą nadzieję w czymś pokładamy, angażujemy się i myślimy o tym jako o szczęściu, a ostatecznie okazuje się marnotrawieniem czasu, złudą i pomyłką, naprawdę można się załamać.
Miałam problemy, które w perspektywie odnoszą się do całego życia, kilku lat oraz paru miesięcy. Kiedy naprawdę nie umiem zahaczyć choć o jeden dobry aspekt, mam taki dół emocji, że naprawdę nie potrafię odnaleźć w sobie energii, by ruszyć dalej.
W moje urodziny wstałam i pobiegłam do lustra. Wszystko dobrze i na miejscu, jak zawsze, ale chyba coś się zmieniło. Nie wiem co, ale może to tylko złudzenie. W końcu na liczniku jeden rok do przodu. Od jakiegoś czasu w obawie o konsekwencje następstwa pewnych zdarzeń, staram się znaleźć rozwiązanie, by uciec przed ostatecznością. Ostateczność i jej wizja wiszą nade mną, a ja zaciekle się przed nią bronię. Bardziej niż ostateczności boję się efektów mojej desperacji, która daje o sobie znać. Nie podejrzewałabym się o nią. Przez nią jestem skłonna złamać własne zasady, robić coś wbrew sobie. To straszne. Nigdy tego nie zrozumiem i nie zaakceptuję, że taka ewentualna ostateczność jest normalna i nie tylko ja jestem w podobnej sytuacji.
Usiadłam i poszłam za radą psychologów. Zrobiłam listę plusów i minusów, inaczej mówiąc zalet i wad. Plusy i minusy dotyczą sytuacji, jaką rozważam, a zalety i wady osób, które mnie otaczają i z którymi mogę mieć do czynienia. Robienie takiej listy to niezła rozrywka. Można się uśmiać, naprawdę polecam. Lista pokazuje, wręcz doskonale odzwierciedla zasadę, że nie liczy się ilość, ale jakość. Jedna zaleta może niweczyć moc trzech wad, ale gdy napotka się wadę ciężkiego kalibru, to i dziesięć zalet może nas nie przekonać o tym, że coś jest dla nas dobre. Ostatecznie lista się nie przydała w podjęciu decyzji, ale uświadomiłam sobie bardzo ważną rzecz. Powinnam sama sobie zrobić listę…
Problem w tym, że nikt nie jest na tyle obiektywny, by ocenić samego siebie. Poza tym w zagubieniu nic nie jest jasne i proste. Prawda jest taka, że muszę codziennie rano wstawać i walczyć o swoje. Z całych sił przyłożyć się do pracy, odsunąć od siebie wszystko to, co mnie rozprasza, przygnębia.
Chyba nigdy nie wypowiem głośno do końca tego, co czuję. Taka już jestem. Dla niektórych pozostanę niewiadomą, zarysem osoby, która pozostawia w sobie niedopowiedzenia. Nadałam bliskim od dawna istniejącym w moim życiu i tym nowo przybyłym etykietki. Przyjaciele są moim największym skarbem i nie wiem, co bym bez nich zrobiła, komu opowiedziała o dylematach. Moim największym błędem jest to, że oczekuję od innych złotych niezawodnych rad. W głowie mam gotowe zdania, które powinni wypowiadać albo spodziewam się gotowych rozwiązań.
Pod poduszką mam różaniec. Nie umiem bez niego zasnąć. Zamykam oczy i proszę o dobre dni dla moich bliskich, a dla siebie o rozwiązanie dylematów. Proszę o spokój, bo tak bardzo mi go brakuje. Nie chcę żadnych list, złotych rad. Codziennie zakładam na szyję łańcuszek z medalikiem. Ma dla mnie szczególne znaczenie. Obok medalika jest malutki aniołek, którego dostałam, by mnie chronił.
Kasia Smolińska
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!