TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 01:38
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Czynne 24 h na dobę

Czynne 24 h na dobę

Tak jak lekarz jest do dyspozycji we dnie i w nocy, ratując życie człowieka, tak tym bardziej duszpasterz liczy się z faktem, iż czas jego służby nie zamyka się w przedziale „od… do…”. Jeśli trzeba, to i ze snu zerwany o najpóźniejszej porze, pośpieszy na wezwanie do umierających. Są sprawy nie cierpiące zwłoki, ale są i pomniejsze, które zdecydowanie można załatwić w godzinach przyzwoitości. 

O swoich dylematach dotyczących dyspozycyjności duszpasterskiej, opowiadał mi kolega. Jest proboszczem w miejscowości, w której nie było zwyczaju, aby na drzwiach wisiała tabliczka z podanymi godzinami urzędowania. I co ciekawe, próby wskazania dni i godzin otwarcia biura, spotykały się zawsze z krytyką dużej części parafian. Ludzie nauczeni byli, że jak tylko ksiądz jest na miejscu, to zawsze na plebanię zawitać można i wszystko od ręki da się załatwić. Jeśli zaś wyjątkowo nie było proboszcza, to była pani gospodyni i miała podobne uprawnienia. Dziś nowy proboszcz nie ma już gosposi, a że uczy w szkole, to co tydzień, kilkanaście godzin, nikogo nie ma na plebanii. Wyrzutom więc końca nie będzie. Tylko jeden przytoczony cytat: „Wczoraj aż dwa razy przyszłam, a proboszcza nie było!”. Na nic zdało się tłumaczenie księdza, iż w sprawach urzędowych musiał po szkole jechać do miasta. Niezadowolenie zostało. Zgoła inaczej sprawy wyglądają tam, gdzie godziny urzędowania podane są do wiadomości. Oczywistością jest, że w sytuacjach nagłych, jakimi są np. zgłoszenie pogrzebu, można śmiało dzwonić poza wyznaczonym czasem. W praktyce jednak, to każda inna sprawa ma dla wielu wiernych rangę podobną. Opowiadał mi z kolei inny kolega, iż jak tylko ma szansę na nieco dłuższą drzemkę, np. po powrocie z domu rodzinnego (który ma bardzo daleko), to i tak ktoś o poranku z łózka go wywali. Kapłan oczywiście najpierw przywitany jest słowami zdziwienia: „To jeszcze proboszcz śpi?” (godzina 7.15). A potem płynie wyjaśnienie zajścia: „Właśnie wnuka do przedszkola zaprowadziłam i pomyślałam sobie, że wejdę, bo zapomniałam, na kiedy mam tę Mszę św. wyznaczoną, co ją tydzień temu zamawiałam”. Podobne przykłady można długo mnożyć. Wymienić da się też sporo takich chwil, w których nawet najbardziej święci kapłani, chcieli by mieć trochę „świętego spokoju” (umówiona rozmowa telefoniczna, nalana zupa na talerzu, popołudniowa sjesta, wypełnianie dokumentów, które czym prędzej trzeba dostarczyć do jakiegoś urzędu). Jedyne szczęście w nieszczęściu polega na tym, iż to zjawisko potwierdza, że plebania nie jest traktowana, jak jakiś urząd, a ksiądz jak urzędnik. Czas jednak, by nieco zdrowiej podejść do całej sprawy, aby wilk był syty, a i owca cała. Nie może być zatem sytuacji, że księdza ciągle nie ma. Musi być informacja, w jakich dniach i godzinach jest do dyspozycji wiernych. Taki wymóg dał Synod naszej diecezji. Nie uzasadnione są wtedy żale, gdy poza wyznaczonymi godzinami nie zastanie się księdza na miejscu. Ze strony parafian oczekiwać by należało - delikatnie to ujmując - pewnego wyczucia. Skoro podane są godziny do dyspozycji wiernych, to może nie wypada z czymś, co może poczekać i nie jest arcyważne, nachodzić duszpasterzy o świcie, czy w porze obiadowej. Trzeba pogodzić się z faktem, że i inne sprawy mogą mieć oni na głowie. Jakże tutaj pasuje to powiedzenie (powtarzane niestety w innych kontekstach) - ksiądz to też człowiek. Pomijam też delikatną kwestię, że niespodziewane wizyty można podpiąć pod łamanie zasad savoir vivre’u (dotyczy to także wykonywanych telefonów). Ileż razy już mi się zdarzyło, że po usłyszanym dzwonku, nim się z czymś natychmiastowo uporałem i do drzwi dobiegłem, ktoś jednak odszedł z „kwitkiem”. Przeszkody, by drzwi natychmiast otworzyć, też mogą być przeróżne. Wystarczy, że ksiądz po wyjściu z kotłowni  (bo trzeba było piec wyczyścić i napalić) właśnie się myje i przebiera - już nie jest dyspozycyjny przez minimum 8 minut (które wystarczą, by czekający pod drzwiami, odszedł zdegustowany). Jest jednak wyjście i z takiej sytuacji. Ciekawe rozwiązanie zobaczyłem na drzwiach pewnej plebanii. Tuż przy dzwonku znajduje się tam instrukcja: Zadzwoń, a czekając na otwarcie odmów „Ojcze nasz” i trzy razy „Zdrowaś Maryjo …”

ks. Piotr Szkudlarek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!