TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 08:35
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Złota dziesiątka

Złota dziesiątka

Miałam dwanaście lat. Moim priorytetem była nauka i dobre stopnie. Jak każda grzeczna dziewczynka, starałam się mieć jak najlepsze stopnie i wzorowe zachowanie. Każde ambitne dziecko chce być zawsze naj, naj, naj. W klasie, w szkole, dla rodziców. Aż przyszedł taki dzień, gdy poważnie się załamałam…

Piegowata Weronika podbiegła do mnie na przerwie i krzyknęła, śmiejąc się prosto w twarz:
- Ja i Zosia jesteśmy w złotej dziesiątce, a Ty nie! 

Nie chciałam jej wierzyć. Pobiegłam korytarzem do sali przy głównym wejściu. Pan woźny kończył właśnie przywiercać plastikową, białą tablicę. Złota dziesiątka. W kolorze brudno-rudym dziesięć wypisanych nazwisk spośród klas 4-6. Jest Zosia. Jest Weronika. A ja? Nie…

Stałam pod tą tablicą i jako dziecko czułam, że moje życie to porażka. Nie jestem w Złotej dziesiątce, nie jestem naj, naj, naj. Otrzymałam na koniec roku (tak jak Zosia i Weronika) świadectwo z czerwonym paskiem, ale one dodatkowo dostały dyplomy za wyróżnienie złotego grona. Czułam się gorsza, zawiedziona sobą i swoimi możliwościami. Być może byłam zbyt mała lub zbyt próżna, by nie zauważyć, że nie mam się czym smucić. Więcej! Miałam wiele powodów do radości. Nie dostrzegałam wielkiego szczęścia, że mogę pochwalić się dobrymi ocenami, szkolnymi sukcesami, gronem przyjaciół, kochającą rodziną. 

Minęło kilkanaście lat, a ja wciąż jestem małą dziewczynką pod tablicą Złotej dziesiątki. Gold 10! Wystarczy, że jakaś złośliwa Zosia (czy Weronisia) powie kilka przykrych słów, a już popadam w smutek. Wciąż zapominam, że ludzie potrafią być małostkowi, fałszywi, dwulicowi, zazdrośni. Po prostu ufam zbyt wielu osobom lub źle wybieram przyjaciół. Łzy w oczach zbierają się i obrazy stają się rozmazane. Załamuję ręce i z chęcią tupałabym nogami. 

Chwila, moment. Każdego dnia wybieram pięć spraw, za które z wielką radością dziękuję Bogu. Jeśli jest więcej niż pięć, to też dziękuję. Staram się wybrać stałe dziękczynienia, które Jezus Chrystus zdecydował mi wciąż powierzać. W pierwszej chwili możemy pomyśleć, że nic nas dobrego nie spotyka, Bóg nas opuścił, bo ciągle mamy pod górkę. 

Siadam w ciszy. Zaglądam w głąb duszy i serca. Odcinam się od zgiełku, który panuje obok. Nie myślę o moich wrogach. Przyjaciół też na chwilkę odsuwam. Tylko ja i Pan. Mam dwie zdrowe nogi, zdrowe ręce. Mogę pracować. Mogę mówić, słyszę, widzę. Codziennie dane mi jest zdobywać nowe doświadczenia, kształtować swoją mądrość i dobro. Mam rodzinę, którą bardzo kocham. Mam wokół dobrych ludzi, którzy nie zostawią mnie w potrzebie. Jak już zakończę (jednak dość długą) listę stałych podziękowań, zaczynam wymieniać inne. Wczoraj udało mi się załatwić pomyślnie sprawę urzędową, pomimo że wszyscy bardzo negatywnie się wyrażali o danej instytucji. Dzisiaj zgłosiło się do mnie trzech nowych klientów, którzy po udanej transakcji są zadowoleni i chcą współpracować nadal. Wieczorem dotarła książka, na której mi bardzo zależało, a już myślałam, że zagubiła się po drodze. Są też ważniejsze sprawy. Operacja bliskiej osoby zakończyła się powodzeniem. Znajomy dotarł szczęśliwie do domu, mimo że na drodze panowały fatalne warunki i wydarzyło się mnóstwo wypadków. Naprawdę każdego dnia mamy mnóstwo powodów do radości. Trzeba tylko umieć je dostrzec. Czy to ważne, kto jest na złotej liście, a kto nie jest? Sama siebie powinnam kochać, tak jak innych. Dla Pana Boga nie jestem srebrna, złota, brązowa. Jestem platynowa. Wszyscy jesteśmy. 

tekst Kasia Smolińska

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!