Zdziwienie
Pamiętacie Susan Boyle? Po raz pierwszy świat usłyszał o niej podczas brytyjskiej edycji programu „Mam talent”. Na scenie ukazała się delikatnie mówiąc, starsza Pani z angielskiej wioski, zestresowana, poruszająca się w dość komiczny sposób, dodając sobie przy tym odwagi i animuszu. Reakcja publiczności była jedna: niczym nas nie zaskoczy. Kiedy powiedziała, że śpiewa, kamera skierowana została na twarze niektórych osób znajdujących się na widowni, na których można było dostrzec rysującą się dezaprobatę. Nadszedł moment występu. Kiedy zaczęła wydobywać z siebie pierwsze dźwięki widownię ogarnął zachwyt i niedowierzanie! Nie dali jej szansy! Ale ona jakby na przekór dała szansę sobie i dostała się do następnej edycji.
Będąc klerykiem trzeciego roku w ramach praktyk wakacyjnych uczestniczyłem w 9-dniowych rekolekcjach o uzdrowienie wewnętrzne. Wiedziałem, że wraz z kilkoma księżmi ma je współprowadzić pewna pani Jadwiga. Dopytując się kim jest, zawsze otrzymywałem odpowiedź, że Jadwigę nie można określić i opisać zwykłymi słowami. Wszyscy mówili: jest niezwykła! Po takich rekomendacjach bardzo chciałem ją poznać. Wspólnie z kolegami pojawiliśmy się w Mokrzeszowie i w drzwiach przywitała nas ona, sama Jadwiga. Przywitała nas niezwykle energicznie i żywiołowo. Wyglądała nieco groźnie. Pamiętam, że pojawiło się we mnie w stosunku do niej pewne uprzedzenie. Dziwnie wygląda, głośno mówi, wszystko ,,ustawia’’ i wprowadza swoje porządki.
Byłem wówczas człowiekiem, dla którego pierwsze wrażenie miało znaczenie. Kiedy coś mi się nie podobało to z reguły się dystansowałem. Bałem się konfrontacji z inną wizją świata, z innym temperamentem. Kiedy patrzę w przeszłość widzę, że byłem bardzo nieśmiały, że cechowało mnie zaniżone poczucie własnej wartości.
Jadwiga zaprosiła nas wraz z animatorami na pierwsze wspólne spotkanie. W kuchni, która podczas rekolekcji była jej królestwem zaczęła kroić wszystkim owoce. Stół zapełnił się sadem, pełnym owocowych rozmaitości. Jak się później okazało chorowała na cukrzycę i była zmuszona wzmocnić się co jakiś czas dodatkową porcją cukru. Usiedliśmy i zaczęły się opowieści, które trwały do późnych godzin nocnych. Zobaczyłem ją jako osobę bezpośrednią o niezwykłej dobroci i wielkim sercu. To była inna Jadwiga, nie taka jak ją odebrałem.
Mówiąc o swoim życiu zawsze wypowiadała jedno zdanie: o wszystko pytałam Boga, czego Ty chcesz? I dodawała z uśmiechem, zawsze pytajcie – pamiętajcie o tym. Pytana w jaki sposób domownicy reagują na jej dwumiesięczną nieobecność (tyle trwały rekolekcje), odpowiadała, że zawsze wyjeżdża z błogosławieństwem męża, bez niego nigdzie się nie rusza.
Bóg przez jej ręce pomógł wielu ludziom. Posługiwała modlitwą wstawienniczą, czyli towarzyszeniu ludziom w ich kryzysach i zmaganiach. Przez jej dłonie Jezus dotykał kapłanów, siostry zakonne, matki i ojców, ludzi młodych, a nawet więźniów. Historie, które opowiadała momentami wydawały się nieprawdopodobne. Jednak same w sobie nie były najważniejsze. W jej oczach, kiedy je przywoływała płonął ogień, ci ludzie byli jej ciągle bliscy, nosiła ich w sercu, nieustannie.
Ośmielony jej prostotą i normalnością pod koniec rekolekcji poprosiłem o rozmowę i modlitwę. Bardzo kochała księży i poświęcała im wiele czasu. Nie było w niej osądzania. Była dla nas, jak matka. Pamiętam, że kiedy wypowiadałem negatywne słowa o sobie czy o innych zaraz strofowała mnie i sugerowała, żebym zawsze błogosławił, szukał dobra. Wierzyła, że słowa mają ogromną moc. Słowa mogą sprowadzić wiele nieszczęść, mają władzę – mawiała. To prawda. Przekonałem się o tym, kiedy ludzie adresowali je w moim kierunku oraz kiedy ja wypowiadałem często niewłaściwie, zbyt pochopnie.
Rekolekcje zakończyły się wspólną uroczystą kolacją. W białej sukni Jadwiga wszystkich obdarowywała słodkim pieczywem. Jakby każdego Pan przez nią chciał dotknąć swoją miłością. Uczestniczyłem w jej pogrzebie, który był wielkim dziękczynieniem za dar jej życia. Kościół przyodziany był w białe szaty. Kapłani w białych ornatach i stułach, pieśni chwały i to poczucie, że nad nami otwiera się niebo.
Gdybym pozostał na swoim pierwszym wrażeniu straciłbym ten niezwykły przywilej poznania Jadwigi. Moje życie byłoby uboższe o doświadczenie łaski Pana, która dana mi była przez jej człowieczeństwo.
Tak często tracimy przez uprzedzenia, plotki, niesprawdzone informacje. Tymczasem Bóg jest ukryty w takich obrazach pozornej sprzeczności ze mną samym, z kulturą, z przyzwyczajeniem do określonych zachowań. Nie uprzedzaj się, odkrywaj… Dziękuję za to odkrycie Boga w niej i przez nią…
ks. Michał Włodarski
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!