Wyklęci wracają!
Gdy ginęli w latach czterdziestych czy pięćdziesiątych chyba żaden z nich nie przypuszczał, że sześćdziesiąt lat później młodzież będzie śpiewać o nich piosenki, będą marsze ku ich czci, a ronda, ulice i szkoły będą nosić ich imię. Żołnierze Wyklęci – w zapomnieniu przez tyle lat odzyskują dziś należne im miejsce w pamięci narodowej.
Wraz z przegraną wojsk niemieckich w Europie Wschodniej w 1945 r. wpływy zaczęła zyskiwać Armia Czerwona. Jej zwycięski pochód przypłacony był licznymi morderstwami, gwałtami czy rabunkami. Po krótkim czasie wielu stwierdziło, że okupacja sowiecka niewiele różni się od niemieckiej, a momentami jest nawet gorsza. Ruch oporu powstał w niemal wszystkich państwach bloku wschodniego. W niektórych regionach był tak silny, że istniała faktyczna dwuwładza – w dzień rządzili miejscowi komuniści, natomiast noc należała do partyzantów. Ścierali się z jednostkami NKWD, Armii Czerwonej, jednostkami wojskowymi państw satelickich, wreszcie likwidowali konfidentów, rozbijali więzienia, przerywali komunistyczne wybory. Po pewnym czasie walka szła już tylko o przetrwanie. Ostatni nieugięty partyzant antysowiecki – August Sabbe – zginął w zasadzce KGB w Estonii w… 1978 r. – 33 lata po wojnie!
W Polsce największy opór zbrojny trwał do lutego 1947 r. Wsie w niektórych rejonach Polski, szczególnie na południu i wschodzie, kontrolowane były przez partyzantów. Ludność nastawiona była niezwykle przychylnie. Przyjrzyjmy się fragmentowi relacji plut. Lucjana Grabowskiego ps. „Wybicki” z akcji rozbrojenia posterunku: „Akcja napędziła strachu wszystkim urzędującym jeszcze funkcjonariuszom, starali się nie wychylać nosa z posterunków. W innych powiatach przeprowadzano podobne akcje. Ludność masowo wstępowała w szeregi NZW (Narodowego Zjednoczenia Wojskowego). Partyzanci zaczęli dyktować warunki i swobodnie poruszali się w terenie (…). Okolica praktycznie była oczyszczona z nowej władzy sowieckiej”. A jak wyglądała codzienność partyzancka? Bronisław Karwowski ps. „Grom”, żołnierz PAS NZW wspominał: „Dzień w oddziale przechodził na spaniu. Przychodziliśmy na kwaterę, zamawiali jedzenie i szli spać, bo przecież całą noc się maszerowało czy jechało. Nigdy nie spotkałem się z odmową albo ze złym przyjęciem. Spaliśmy do godziny drugiej, trzeciej po południu. Wtedy śniadanie i przygotowanie do wymarszu. Jak był z nami „Grot”, zawsze odmawialiśmy modlitwę (…). Zawsze przy tym stała grupa ludzi ze wsi, nazbierało się ciekawskich dzieci; myśmy płakali i ludzie płakali (…). To był katolicki teren i ludzie często nie wierzyli, póki nie zobaczyli, że my partyzanci, że się modlimy”.
W lutym 1947 r. doszło do amnestii, na mocy której ujawniła się zdecydowana większość polskiego podziemia niepodległościowego. Mimo zapewnień ze strony władzy ludowej ci, którzy się ujawnili, nie mogli często powrócić do normalnego życia. Trafiali do więzień, skazywano ich na długie wyroki. Często ich młode życie było przerwane strzałem w tył głowy, w sposób katyński. Niektórzy powrócili do partyzantki. Koniec zasadniczego powstania antykomunistycznego po II wojnie światowej można datować na rok 1949. Później ukrywały się jeszcze niewielkie grupki żołnierzy. Po ostatniej amnestii w 1956 r. pozostało ich kilku. Wśród nich był sierż. Józef Franczak ps. „Lalek”, który zginął w milicyjnej obławie 21 października 1963 r. – 18 lat po wojnie!
Państwo Polskie musi się wreszcie zdecydować czy czci poprzez stosowne ustawy, upamiętnienia i święta patriotyczne żołnierzy polskiego podziemia antykomunistycznego po II wojnie światowej, czy oddaje szacunek ich oprawcom w osobach tylu nieskazanych dotąd funkcjonariuszy totalitarnego państwa, jakim była PRL. Sprawiedliwość bowiem może być tylko jedna.
Kajetan Rajski
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!