TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 19:40
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Wielkie BUM!

Okiem młodych

Wielkie BUM!

Dostałam od życia bardzo wiele. Otaczali mnie dobrzy ludzie, którzy nauczyli kochać, wybaczać i dbać o siebie wzajemnie. Nauczyli mnie modlić się i prosić o spełnienie próśb. Dzięki nim stałam się wrażliwą osobą, która jest czuła na bodźce ze wszystkich stron świata. Jak jest teraz? Świat zwariował i im głębiej wchodzę w życie, tym bardziej jestem podłamana.
Zarzucano mi, że jestem z innego świata. Mamusia wypuściła mnie z domu i jestem taka naiwna… Dla jednych to naiwność, a dla drugich dobro. Na szczęście ci drudzy potrafili stanąć za mną i mnie bronić. Zderzyłam się z brutalnością życia. Dostałam w głowę wielkie BUM! Do tej pory do końca się nie ocuciłam. Mam mnóstwo obowiązków, z których muszę się wywiązać. Wciąż czuję się jak w szkole i każdy niezrealizowany plan bardzo przeżywam. W ogóle… przeżywam dużo, za dużo i zbyt często. Tak już mam. Przejmuję się ponad normę – za siebie i za innych.
Nie ma już taryfy ulgowej. Nikt nigdzie nie będzie mi w niczym pobłażał. Trzeba radzić sobie samemu. Często chodzę zmęczona i niewyspana, bo nadal uczę się gospodarować czasem, radzić sobie z codziennością. Ostatnio czuję się jak małe ziarenko piasku na pustyni. Sama samotna w tłumie. Sama sobie pozostawiona, muszę sama decydować i bronić własnych decyzji, bo tylko i wyłącznie mnie będą dotyczyć ich konsekwencje.
Każde podjęte wyzwanie ma swoje plusy i minusy. Każde nowe miejsce niesie ze sobą poznanie nowych ludzi. Nie mam łatwego charakteru i (jak wspomniałam wcześniej) jestem wrażliwcem. Drzemie we mnie małe dziecko, które zabiera zabawki i wychodzi z piaskownicy, gdy coś dzieje się nie po jego myśli. Dziecko musiało kiedyś dorosnąć. Przyszedł czas, kiedy trzeba zacisnąć zęby, przemęczyć się i spróbować działać jak najlepiej. Ucieczka niczego nie rozwiąże.
Przyszedł taki dzień, kiedy ze łzami w oczach przysięgłam sobie sama, że muszę wytrzymać, dać radę. Przecież wszędzie znajdzie coś, co nie będzie mi odpowiadać. Wszędzie mogę spotkać ludzi super i ludzi, którzy nie przypadną mi do gustu. Będę tak całe życie uciekać i nigdy nie znajdę swojego miejsca.
Zaczęli mnie pocieszać. „Wszędzie tak jest, przyzwyczaisz się, minie trochę czasu i się nauczysz”. Fakt, z każdym dniem szło mi lepiej. Ale co tak naprawdę mnie uratowało?
Jak zwykle po pracy poszłam ćwiczyć na siłownię. Nie miałam ochoty na skoczne ćwiczenia przy muzyce ani na treningi siłowe. Weszłam na bieżnię i zaczęłam biec. Minuta po minucie, kilometr za kilometrem… W uszach tylko szum sali i muzyka dobiegająca z głośników. Może dokonałam profanacji, ale zaczęłam się modlić. „Zdrowaśka” za „zdrowaśką”, skupiłam się myślami na prośbach, by Bóg dodał mi sił, bym się nie poddawała. Na pewno ten etap był przez niego dla mnie zaplanowany i muszę go przejść. Po prostu biegłam, pociłam się, dyszałam i modliłam się.
Następnego dnia poszło mi dużo lepiej. Sprawy zaczęły być prostsze, a zadania łatwiej się wykonywało. Nic oczywiście nie stało się banalne i łatwe, ale nie było już tak źle.
Dostałam w głowę wielkie BUM. Muszę przywyknąć do realiów, dopasować się na tyle, na ile będę umiała. Zawsze byłam buntownicza, uwielbiałam być na opak i wyróżniać się. Wkroczyłam jednak obecnie na taką ścieżkę, gdzie muszę, po prostu MUSZĘ spokornieć. Dla własnego dobra i tyle. Powstrzymam łzy, zacznę wcześniej chodzić spać i będę się jeszcze częściej modlić.

Kasia Smolińska

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!