Widząca w ciemnościach
Kiedy byłem dzieckiem bałem się ciemności. Przerażała mnie. Pamiętam, że jako mały chłopiec prosiłem rodziców, by pozostawiali uchylone drzwi. Kiedyś podczas kąpieli w łazience zgasło światło. Byłem przerażony. Wyobraźnia zaczęła podsuwać mi czarne scenariusze. Wydawało mi się wówczas (byłem o tym święcie przekonany!), że z rogu łazienki w moim kierunku podąża jakaś dziwna dłoń. Krzyknąłem, pojawiła się od razu moja mama, a wraz z nią powrócił prąd i zaczęło znowu świecić światło. Ciemność przeraziła mnie raz jeszcze, kiedy zgubiłem się w lesie. Słaba bateria w komórce, wielki las, złość na siebie i ona - wszechogarniająca, złowroga oraz skrywająca w sobie jakieś niematerialne pokłady zła. Przypomniał mi się wtedy opis stworzenia, gdzie Bóg nie wypowiada się na temat ciemności. Sygnalizuje tylko jej obecność. Jakby chciał powiedzieć, że nie jest Tobie człowieku potrzebna wiedza na jej temat. Doświadczyłem wtedy tego namacalnie.
Całe życie myślałem, że ciemność i trwanie w niej jest czymś strasznym. W sensie duchowym z pewnością! Ale czy fizycznym? W szkole, nie pamiętam, na której lekcji prowadzący zajęcia zaproponował nam, byśmy zamknęli oczy i szukali swoich rzeczy, żebyśmy próbowali wyobrazić sobie, co może czuć osoba niewidoma, która cały czas jest w takim stanie. Było to dla mnie mocne przeżycie. Byłem przerażony! Kierowałem krzyk do Boga, bym nigdy nie stracił wzroku! Obym zawsze widział! To wołanie przypomniało mi się ze wzmożoną intensywnością, kiedy w młodzieńczej przepychance mój brat trafił mnie metalowym żołnierzykiem w oko. Przestałem widzieć, oko ciągle łzawiło. Potrzebna była operacja, badania, laser, okulary… Pytałem się mojej mamy: czy będę widział, czy będę widział? Na szczęście widzę! Oko jest fizycznie uszkodzone, ale nie jestem ślepcem!
Ślepotę i zdolność widzenia zawsze postrzegałem dosłownie, zerojedynkowo. Wszystko zmieniło się pewnego dnia, kiedy zostałem wezwany do chorej pani, w mojej pierwszej parafii w Ostrowie Wielkopolskim. Zostałem uprzedzony, że jest niewidoma i ma problemy ze słuchem. Opiekująca się nią sąsiadka prosiła, bym usiadł blisko niej i mówił nieco głośniej, niż zazwyczaj. Rozpoczęła się rozmowa, spowiedź, udzieliłem sakramentu chorych, niewidoma przyjęła Komunię Świętą. Już miałem wychodzić, kiedy ta starsza kobieta nagle zapytała, czy może dotknąć mojej twarzy? I dodała, że dłonie to jej oczy. Wiele nimi widzi. Onieśmielony, pozwoliłem. Kiedy dotykała moich policzków lekko się uśmiechnęła, stwierdzając, że lubię pewnie łakocie i w ogóle dużo jem. Przytaknąłem zawstydzony. Zaczęła dotykać mojej twarzy, oczu, czoła i mówić o mnie: jaki jestem, co lubię, co mnie irytuje. Nie wiem jak, ale na światło dzienne zaczęła wydobywać to, co tworzyło moje wnętrze. Poprzez dotyk namalowała mnie w swojej głowie. Zobaczyła mnie w ciemności. Wychodząc od niej jeszcze długo siedziałem w samochodzie i zastanawiałem się, zachodząc w głowę, jak to wszystko jest w ogóle możliwe? Kto tak naprawdę jest niewidomy: ja, czy ona? Dane mi było odwiedzić ją jeszcze kilka razy. Podczas tych wizyt zatrzymywała mnie jej pogoda ducha, radość życia i pokój, tak wielki, rzadko spotykany. Ciemność jej nie pochłonęła. Nie stała się zgorzkniałą, starszą panią narzekającą na swój los, złorzeczącą Bogu, marzącą jedynie o śmierci! Podczas ostatniego spotkania zapytałem, skąd u pani taka wielka siła? Dlaczego się ciągle uśmiecha? Nie odpowiedziała, lecz przytrzymała mnie za rękę i uroniła łzę… Z tym mnie pozostawiła, z tajemnicą widzenia w ciemności.
Kiedy o niej myślę często przypominają mi się słowa Pieśni o Słońcu niewyczerpanym, Karola Wojtyły: Twój wzrok utkwiony w duszy, jakby słońce skłonione na liściu, bogaci jego kwitnienie przeźroczystą tonią dobroci
i skupia w swoim promieniu - lecz popatrz Mistrzu, cóż stanie się z liściem i słońcem? - wieczór nadchodzi i dalej Te biedne moje oczy, gdy stwarzałeś, czerpiąc z toni w otwartą dłoń, o tym wiecznym spojrzeniu myślałeś, zachwyconym w niezmierną toń, i mówiłeś: Uniżę się, bracie, uniżę, nie osamotnię nigdy twoich oczu…
To moja modlitwa za ,,widzącą w ciemności’’ i modlitwa za mnie, bym tak jak ona i ja w niej coś odkrył…
ks. Michał Włodarski
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!