Wiara porzucona
W Święto Miłosierdzia Bożego czytałem komentarz dotyczący „Iskry dzienniczkowej” św. Faustyny. Teorii na jej temat jest wiele, lecz tu autor skupił się na warunkach, by ona z Polski wyjść mogła. Prima regula to posłuszeństwo woli Chrystusa, a więc już możemy się rozwodzić, że zapewne Iskra jeszcze się nie objawiła i o zgrozo - długo jeszcze się nie pojawi? W takim wnioskowaniu pesymizm nie jest zasadny, dlatego nie napisałem: „nie zanosi się, by kiedykolwiek ona z naszej Ojczyzny wyszła”.
Ojciec Wojciech Surówka OP w związku z obecnym zamętem, przedkłada nam takie słowa nadziei: „Jeśli tak jest, to przed pojawieniem się iskry czeka nas okres wielkiej burzy, która przejdzie przez Polskę, również przez Kościół w naszym kraju. Wobec potęgi piorunów iskra może wydawać się zupełnie niezauważalna. W tym kontekście słowa o posłuszeństwie woli Chrystusa nabierają jeszcze głębszego znaczenia”. Burza już się rozpętała, a my otwarci na cud, który na świat rozleje się z naszego kraju, lekceważyliśmy mądrość ludową, że z małej chmury, może być wielki deszcz. Oczywiście w te pędy wyjaśniam, że małą chmurą nie określiłbym nigdy przestępstw pedofilskich, którym słusznie towarzyszą gromy z Nieba, ale mam na myśli te pomniejsze zaniedbania (a tu lista jest bardzo długa). Mając na uwadze doświadczenia z Kościołów Europy Zachodniej, należało się z tym liczyć, że wcześniej, czy później (szkoda, że nie później, a teraz), dojdzie do poważniejszych tąpnięć i u nas. Z drugiej strony obecnie to i pogody nie da się trafnie przewidzieć. Ileż to razy poprzednimi laty straszono nas ostrą zimą, a okazało się, że jednego roku to nawet śniegu nie było. Do łagodnego klimatu łatwo nam przyszło się przyzwyczaić, tak jak do trwania w przekonaniu, że Polonia semper fidelis. I „masz babo placek”. Nie dosyć, że wierni zniknęli nam z kościołów, to na dodatek z Kościoła nam ludzie odchodzą. Czytałem dla przykładu, że obecnie w Poznaniu na Ratajach oraz w śródmieściu, ponoć na potęgę dochodzi do aktów apostazji? Ale i na naszym podwórku także doświadczamy bolesnych dla nas decyzji porzucania - zwłaszcza przez młodych - wiary katolickiej.
Na łamach naszego dwutygodnika od 20 lat zamieszczam humory rysunkowe. Raz po raz zdarzyło się, że czegoś nie opublikowano, a niejednokrotnie sam - opamiętawszy się - rezygnowałem z upublicznienia nazbyt ciętych bazgroł. Miałem taki „za mocny” rysunek ukazujący mafijne poczynania ludzi Kościoła. Nie dałem go do publikacji. A teraz sam spotkałem się z zarzutem, że Kościół to jedna wielka mafia! Z bólem przyjmowałem przedłożone mi akty apostazji. W rozmowie z tymi, którzy występują z Kościoła, zazwyczaj nie da się już zaleczyć rozczarowania, krzywd czy buntu. Zgoła inną kwestią są dostarczane pisma zgłaszające wolę porzucenia naszej wiary. Tu spotkać możemy się z szablonowymi, żywcem skopiowanymi tekstami z internetu (te gotowce pozwoliłem sobie przejrzeć), ale są i takie z osobistym uzasadnieniem, dlaczego porzuca się Kościół. Dobrze nie jest, zatem nie dziw, że onet.pl zamieszcza takie tytuły: „Czy Watykan celowo ukrył trzecią tajemnicę fatimską? Przewidziano w niej koniec Kościoła?”.
I znów retoryczne pytanie, jak świadczyć wobec tych, którzy stracili wiarę, że Bóg jest i jak przekonać rozczarowanych Kościołem, że Bóg jest w Kościele? Niedawno czytałem o nawróceniu Roe Schoemana, który był profesorem na Harvardzie. Pochodził z głęboko wierzącej i praktykującej rodziny żydowskiej. Czas jednak sprawił, że wiara w jego życiu straciła na znaczeniu. Wiara przodków zaczęła mu się jawić jako skostniały system nakazów i zakazów, stąd ostatecznie porzucił judaizm i określał siebie ateistą. Niemniej po pewnym czasie na skutek ciekawego doświadczenia, doszedł do przekonania, że jednak Bóg istnieje. Zatem rozpoczął poszukiwania Boga prawdziwego. Tu już skrótowo - szukał go wszędzie, poza Kościołem katolickim, bo taka ewentualność w głowie mu się nie mieściła, że Bóg mógłby mieć coś wspólnego z katolami. Modlił się wtedy: „Nie przeszkadza mi, jeśli jesteś Kryszną i muszę zostać hinduistą. Nie przeszkadza mi, jeśli jesteś Buddą i muszę zostać buddystą. Tak długo jak nie jesteś Chrystusem i nie muszę zostać chrześcijaninem”. Bieg sprawie nadał przedziwny wypadek, bo we śnie, a być może na jawie, ujrzał pewnego razu przepiękną kobietę, z którą mógł porozmawiać o kwestiach dotyczących wiary. Gdy zniknęła, wiedział już, że tym razem będzie musiał poszukać w Kościele katolickim. Podczas rekolekcji online dla kapłanów „Rozpal na nowo charyzmat Boży – z Maryją ku pełni kapłaństwa”, padło takie stwierdzenie: „Odnowa Kościoła musi rozpocząć się od odnowy kapłanów”. Zatem są jeszcze nadzieje?
Ks. Piotr Szkudlarek
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!