TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 04 Sierpnia 2025, 07:44
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

W górę

W górę

Chodzenie po górach wymaga dobrej kondycji, pewnego przygotowania i doświadczenia własnego lub kogoś innego, z kim wyruszymy na taką wędrówkę. Im wyższe i bardziej wymagające góry, tym te wymagania są większe. Na pierwszą przygodę ze zdobywaniem górskich szczytów nie wybierzemy tych najwyższych. Nie byłoby to mądre, ani tym bardziej bezpieczne. Chyba że chcemy zginąć marnie w mniej marnych okolicznościach przyrody. I stać się newsem na Tatromaniaku. Ryzyko śmierci lub trwałej utraty zdrowia (bardziej prawdopodobne, że jednak śmierci) byłoby wpisane dość wyraźnie w taką eskapadę. Dlatego miłość do gór warto w sobie rozbudzać stopniowo, a przynajmniej przy współudziale rozsądku.

A jak już o miłości mowa – jest z nią podobnie, jak z chodzeniem po górach. Najpierw uczymy się jej od rodziców, dziadków i innych bliskich osób. Przeważnie jesteśmy wtedy jej odbiorcami, ale z czasem na różne sposoby zaczynamy ją także okazywać. Później przychodzi czas przyjaźni i pierwszych sympatii, które niekiedy są tymi ostatecznymi – do końca życia. By jednak miłość była trwała i budująca, musi być dojrzała. Nikt nie przychodzi na świat z życiową i emocjonalną dojrzałością, tak jak nikt nie rodzi się Himalaistą. By zdobywać ośmiotysięczniki, potrzeba wiele poświęcić, być przygotowanym i odpowiedzialnym. Aby mądrze i pięknie kochać drugiego człowieka, również musimy przejść pewną drogę i być do tego przygotowani. Uczymy się tego przede wszystkim w domu i w najbliższym otoczeniu, obserwując i chłonąc relacje między rodzicami, dziadkami, wujostwem… Świetnie, jeśli te relacje nas budują, dają wiarę w małżeństwo i powodują chęć naśladowania. Ale to nie wszystko, bo sami także musimy być mądrze kochani i wychowywani do relacji, w której nie tylko będziemy brać, ale także dawać. Poza tym nie każdy ma okazję dorastać w takim otoczeniu. Czy to kogoś skreśla? Może przyjdzie to z większym trudem. Ale ważniejsze jest, czy chcemy się uczyć i czy sami potrafimy szukać miejsc, które rozwiną w nas nie tylko miłość, ale przede wszystkim człowieczeństwo. Niekiedy przez lata zbieramy taki ekwipunek, którego nie otrzymaliśmy w domu.

Rekolekcje, grupy młodzieżowe, wspólnoty, relacje z rówieśnikami, bardziej lub mniej przypadkowe spotkania z różnymi ludźmi, przeczytane książki, usłyszane konferencje, spowiedzi i wiele innych. To wszystko może nam pomóc, by nasza miłość miała zakorzenienie w słowach św. Pawła (1 Kor 13, 1 - 13). Znane są nam aż za dobrze, więc często nie zwracamy na nie uwagi. A taka ma być nasza miłość. Warto byśmy bez względu na wiek w Walentynki sięgnęli do tego Hymnu i naprawdę się nad nim zastanowili, tak bardzo konkretnie i zadali sobie pytanie, czy chcę tak kochać. Nie zapewniając sobie pierwszego miejsca, przebaczając, ufając i troszcząc się. I czy pragnę dla siebie kogoś, kto także będzie w taki sposób kochał. Ta miłość musi płynąć w obie strony, by zasilać dwoje, a nie tylko jedno. Wtedy ma szansę wzrastać i pomnażać się. Warto więc „zainwestować” w uczenie się miłości z takim samym zapałem, jak w zdobywanie wiedzy czy rozwijanie pasji. One są ważne, być może dzięki nim znajdziemy „miłość swojego życia”, ale nie wystarczy ją znaleźć, bo jeszcze trzeba umieć się nią zaopiekować. Dojrzale, czyli mądrze.

Katarzyna Kędzierska

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!